sobota, 28 grudnia 2013

Poświątecznie

Śpieszę zanotować, póki pamięć nie zawodzi:)

*świąteczny nastrój, świąteczne stroje, na stole kolacja wigilijna, Maciuś patrzy po sobie i mówi "ale jestem elegancki"
*w formie zabawy odpytywałam Maćka z jego "danych podstawowych". Wie, jak się nazywa, gdzie mieszka, ile ma lat, wszystko wie. Na pytanie, jak się nazywają twoi rodzice, krótka i rzeczowa odpowiedź zabrzmiała tak "mamusia i tatuś"
*tradycyjne przepychanki z siostrą w pewnej chwili poszły ciut za daleko, w ruch poszły nogi i pięty (krasnal zaczął dość nieładnie kopać Ewę). Dosadnie wyprosiłam go z pokoju, powiedziałam, co o nim myślę. Maciuś pobiegł do tatusia się poskarżyć, swoje żale ujął  tak "mama powiedziała, że jestem brzydki, a ja przecież jestem ładny".


czwartek, 19 grudnia 2013

Migdałkowy Gwiazdorek

      Po odpowiednio ustawionym leczeniu kaszel i infekcja odeszły w niepamięć. Pozostał katar. Lekarka rodzinna zasugerowała, aby Maćka obejrzał laryngolog, podejrzewała trzeci migdał lub chore zatoki. Laryngolog potwierdził przypuszczenia, Maciek prezentuje książkowy przykład na przerośnięty trzeci migdał. Nie pasują mi objawy (Maciek śpi z zamkniętą buzią, nie chrapie, nie zauważam problemów ze słuchem), ale w gardło mu nie zaglądałam i nie podważam diagnozy :).
Tuż po Nowym Roku śmigamy do audiologa, potem z powrotem do laryngologa, a potem się zobaczy. W pracy (pracuję w firmie kurierskiej) mamy teraz paczkowy szczyt szczytów, więc poza poumawianiem Maćka na badania nie mam siły i czasu na rozkminianie, co to za dziadostwo ten "trzeci migdał" i z czym to się je.
Przeraża mnie tylko Maćkowa wychowawczyni, która widząc gila (niedużego, wodnego) prosi, aby się zastanowić, czy to dziecko nadaje się do przedszkola w takim stanie :(.
                                                 

    Dziś w przedszkolu były Jasełka. Prawdziwe Jasełka, przepiękne przedstawienie, na poziomie trzyletnich bąbelków. Ze względu na trzytygodniową nieobecność, krasnal załapał się tylko na rolę Stacza. Tak czy owak, śpiewał i tańczył tak pięknie, jak tylko potrafił. Po zakończonych uroczystościach powiedział nam „dziękuję, że przyszliście”. Pięknie, prawda? ;)
 
Przyznaję bez bicia, że Mikołaj mnie przeraził, jego maskę widać na zdjęciu obok. Maciuś się nie bał, ale dziewczynki wczepiały się w rodziców i w żadnym wypadku nie dały się posadzić na kolanach u tego stwora z tak potworną maską.













Z cyklu „Maciej powiedział”
*po kąpieli Maciek wdrapał się na schody, zapomniał ubrać okulary. Doszedł do półpiętra i w ryk „gdzie są moje okulaly, psecies ja nie widzę” (mowa zachowana w oryginale)
*”jestem taki piękny że aż nie wiem”
*zmywam sobie wacikiem makijaż, słyszę tekst „jesteś brzydka i musisz tak robić, żeby być ładna?”

 

wtorek, 10 grudnia 2013

Wagary

      Nie cierpię sezonu jesienno-zimowego. Wszyscy wkoło smarczą i kaszlą, to szczęście nie ominęło i nas. W pewien uroczy poniedziałek trzy tygodnie temu pani w przedszkolu powiedziała, że Maciuś tak brzydko kaszle i ma brzydki katar. Po powrocie do domu dołączyła już temperatura. Lekarska diagnoza: oczywiście zapalenie oskrzeli. Po dwóch tygodniach nebulizacji i faszerowania młodego różnymi prochami zaleconymi przez panią doktor nie było znaczącej poprawy. Fakt, temperatura odeszła, kaszel stał się mokry, ale ilość wydzielin gardłowo- nosowych pozostała bez zmian. Wysłałam męża na wizytę do lekarki ze szpitala, która prowadziła nas po opuszczeniu Polnej, najlepszej specjalistki ze specjalistek. Wynik wizyty mnie zaskoczył:Maciek leki dobrane miał dobrze, tyle że dawkowanie rozpisane było dla dziecka rocznego. Masakra. Mąż mówi, że jego zdaniem zwykli interniści boją się wcześniaków i leczą ich bardzo "nieśmiało". Mam zalecony i wykupiony antybiotyk, ale mamy go stosować w wypadku POGORSZENIA. WRRR, pogorszenia nie ma, Maciula humor ma doskonały, śpi po 14 godzin, tryska energią,  je nawet tak dosyć, tylko ten kaszel i katar...Jutro chcę iść do lekarki, być może "chłopiec nie jest źródłem infekcji, może uczęszczać do przedszkola" ?
     Pani doktor (ta z Polnej), jak zobaczyła Maćka, nie mogła uwierzyć, że to ten sam chłopiec, który wymigał się od zabiegu zamknięcia Botala (dziś mija 3,5 roku od jego narodzin, a ten botalowy fakt został w głowie pani doktor, jestem w szoku :). Lekarka nie uwierzyła, kiedy podając wagę dziecka mąż podał wartość 11 kg. Wsadziła go na wagę i szczęka jej opadła:). Poza tym wagowym incydentem, pani doktor była zachwycona Maćkiem:).

                                                            powyżej ubranie sprzed 3,5 roku, w którym Maciuś bardzo długo tonął.
       
A tu dwie anegdotki:
*podczas choroby, kiedy szłam do pracy, zanosiłam Maćka do dziadka, do domku położonego w zasięgu wzroku od domu naszego. Zanosiłam Maćka pod pachą, ubranego w  kapcie. Któregoś razu zostałam zaskoczona zdaniem: "UWAŻAM, że te kapcie nie są dobre do chodzenia po trawie". Nie wiem, skąd tak mądre zdania u naszego synka:)
*wydzielina nie oszczędziła oczu, zainfekowane zostały również one. Brzydko ropiały, regularnie więc oczyszczaliśmy mu te oczy. Jeśli jest coś, czego Maciuś szczerze nienawidzi, to właśnie czyszczenie oczu i ich zakraplania. Za którymś razem jasno się określił: "nie wycieraj mi oczu, ja chcę być brudas".

niedziela, 24 listopada 2013

Neurolog plus spadające zęby

      Wraz ze swoimi koleżankami z Polnej, czyli Zuzią  i Igą, Maciek odbył swoją kontrolną wizytę u pani neurolog. Dzięki Bogu, do tych wizyt pochodzę już spokojnie, w przeciwieństwie do wizyt u tej samej pani przed trzema laty. Na wizycie Maciej został oceniony w skrócie jako "świetny". Jest do niego kilka uwag, między innymi szwankują mu achillesy, musimy je mocno rozciągać, wg pani doktor to one powodują chodzenie na palcach. Dostaliśmy listę ćwiczeń oraz zalecenie chodzenia na basen. Podejrzewam, że Maciuś nie będzie miał nic przeciwko basenowaniu :).
 
      Rozmawiałam ostatnio z moim lekarzem, dzięki którego Maciek przechował się we mnie dwa tygodnie dłużej, dzięki czemu myślę za jakiś czas wcześniactwo przestanie być już widoczne. Pan doktor zawsze interesował się stanem Maćka, więc i tym razem zdałam mu relację z jego osiągnięć. Pan doktor spytał, jak młody radzi sobie grafomotorycznie. Odpowiedziałam, że jest to bardzo słaba strona Maciusia, opisałam, że po kilku ruchach kredką Maciek się tym nudzi i ucieka. Pan doktor skontrował moją uwagę o nudzeniu się, wg jego opinii krasnalowi rysowanie/ trzymanie kredki czy ołówka stwarza trudność, manipulowanie go boli i dlatego Maćkowe prace ręczne kończą się po kilku ruchach ręką.
I to jest właśnie to - ogólnie jest już dobrze, ale jeśli się rozdrabniać, to wychodzą takie właśnie kwiaty. Ale nie narzekam:). Ćwiczymy, ćwiczymy i ćwiczymy.
 
Z ostatnich tekstów:
*Ewie spadają zęby, ale nie wszystkie, żeby mogła gryźć.
 
PS - Anita, trzymam kciuki za Twój spokój wewnętrzny. Dalej nie piszę, gdyż nie wiem, czy mogę ).

niedziela, 17 listopada 2013

Święto Wcześniaka

      W dzisiejszym polsatowskim programie dotyczącym wcześniaków, pani redaktor spytała wcześniaczą mamę, kiedy mogła odetchnąć z ulgą, że ufff, to już za nami. Pani mama odpowiedziała, że nie miała takiej chwili, żeby mogła sobie powiedzieć "ufff'. Ja też, pomimo tego, że nasz wcześniak za chwilę skończy 3,5 roku, nie powiedziałam "ufff". Myślę, że mogę powiedzieć, że ze swojego skrajnego wcześniactwa Maciek wyszedł w zasadzie obronną ręką. Chodzi, mówi, myśli, śpiewa, kombinuje, opowiada wierszyki, nawet przez sen. Ale...wiosną, na wizycie u pani neurolog, kiedy powiedziała, że Maciek rozwija się wspaniale, dodała też, że jako rodzice tak skrajnego wcześniaka musimy być cały czas czujni, nie zaprzestawać obserwacji, terapii, pomocy. Nie można spocząć na laurach, dziecko trzeba wciąż kontrolować i wspierać w rozwoju.

                                                Maciusiowa garderoba używana na czteromiesięcznym krasnalku

      Na dzień dzisiejszy do wyprostowania zostały nam w zasadzie "drobiazgi", jeśli porównamy obecny Maciusiowy stan i ten sprzed trzech lat. Tyle że te właśnie "drobiazgi", jeśli nie zostaną wyprostowane,  bardzo brzydko przypomną o sobie w okresie szkolnym. Tak więc nie odpuszczamy, najbardziej na świecie zależy mi, aby Maciek na starcie w szkole nie odbiegał niczym od swoich rówieśników, aby nie musiał całych dni ślęczeć nad książkami, by zrozumieć to, czego szkoła go będzie uczyć.

      Ze spraw bieżących - listopad Maciek powitał nową umiejętnością, na którą baaaaardzo długo czekaliśmy. Nie rozwijając się nadmiernie napiszę tylko, że Maciusiowy nocniczek zaczął być regularnie używany:). Nie zawsze jeszcze, ale już regularnie :).
         Zamówiłam mu obturator do okularów. Po ludzku mówiąc, jest to materiał na szkiełko w okularach, który zasłania widzenie, stosowany jako wspaniała alternatywa dla plastrów do oczu w przypadku dzieci zezujących. Super sprawa, nie ma klejenia, nie ma bólu, nie ma płaczu.

        Maciuś uwielbia układać puzzle. Śmiałam się, gdyż pani w przedszkolu dała młodemu puzzle cztero-  elementowe i zachwycała się, jak wspaniale Maciuś potrafił je ułożyć. Dziś Maciuś absolutnie samodzielnie układa puzzle 24-elementowe, a przy samej obecności rodzica lub jego naprawdę niewielkiej pomocy radzi sobie świetnie z puzzlami 48- elementowymi.
(Puzzle 48-elementowe Ewa ostatnio układa "masłem na dół" i ma z tego dziką radość :) Nie mam pojęcia, wg jakiego klucza Młoda tak układa, ale radzi sobie z tym znakomicie:).

Na zakończenie trzy anegdotki:
* podczas silnego kaszlu Maciuś zwymiotował ociupinkę mleka. Zawałał mnie z rozpaczą, krzycząc "musis zobacyć, co ja wyplunołem"  :)
* jedziemy samochodem, na moją prośbę Kamilek  zatrzymał się, chciałam wyrzucić śmieci do kosza. Kamilek zażartował "to pa mama, jedziemy", na co Maciek obruszył się "nie jedziemy bez mamy, nie da lady"
* coś tam mi spadło, narobiło hałasu. Maciuś skomentował to dosłownie tak "o cholela, co ty nalobiłaś"

PS - zapraszam do obejrzenia Maciusia i innych wcześniaków w filmie przygotowanym przez rodziców grupy wcześniaczej z FB. Dzieci ułożone są wg tygodni narodzin, filmik rozpoczyna moja podopieczna Małgosia, Maciej jako 26 tydzień ciąży również jest w czołówce (1:28 minuta filmu)
https://docs.google.com/file/d/0B9akqmo-iw1VMVRlT19SY2N2ajQ/edit

czwartek, 31 października 2013

Takie tam przedszkolne rozmyślania

        Posyłając Maćka do przedszkola mieliśmy „lekkie” wątpliwości. Nie wiedzieliśmy, jak krasnal da sobie radę, jak się odnajdzie w grupie, czy się podporządkuje i tak dalej. Dwa miesiące życia przedszkolnego pokazały jednak, że była to jak najbardziej trafna decyzja.
Maciek do przedszkola nie idzie, on biegnie, w szatni jeszcze nie zdążę wstać z ławki, a Maciek już stoi pod swoimi drzwiami i z kulturą w nie puka.
      Wczoraj wrócił z przedszkola w garderobie całkiem innej, niż go rano wyprawiłam. Maćkowy tato spytał  wychowawczynię, co się stało, odpowiedź była krótka „ on jest za szybki” (odkręcił sobie w łazience kran na full, oblał się calutki).
      Dzisiaj zgarnął pochwałę, że ładnie malował palcami farbkami jeża, że sam zjadł zupę, że wołał do toalety (tu akurat niedowierzam:), że już nie biega wokół stołu, że świetnie śpiewa.
      Uwagę zgarnęła mama Maćka. Panie życzą sobie, abym ubierała synka w spodnie dresowe (brrrrr,  szczerze nie lubię dresów), podobno tylko takie mu z tyłka nie zjeżdżają. Skąd brać spodnie dresowe w ilościach hurtowych na dziecko chude okrutnie? Nie wiem :).
       W nieznanych mi okolicznościach Maciek urósł, co sami zauważacie. Linia wzrostu wskazuje obecnie 92,5 cm, waga niezmiennie 11 kg. Pewnie więc i skrzacik "wydoroślał", co jest pewnie bardziej widoczne po wizycie u fryzjera, ale mega chudzielcem pozostaje jak zawsze:).

PS - Maciuś ma sympatię :). Sympatia ma na imię Wiktoria, jest prześliczną dziewczyneczką, zawsze rano czeka na przyjście Maćka do przedszkola, od razu się z nim wita i już potem nie opuszcza:). A Maciek jest z tego powodu bardzo zadowolony :). Jak mi mówiła mama Wiktorii, mała go bardzo lubi i w domu cały czas mówi o Maciusiu :). Co jak co, ale gust chłopak ma :).

piątek, 25 października 2013

Pasowanie na przedszkolaka

* Ewcia zjadła na śniadanie półtora jajka, nieco się tym śniadaniem zapchała. Maciuś jej poradził, aby "wypiła wody, żeby jej w brzuszku rozmiękło".
* Ewci wypadł pierwszy ząb. Maciek upiera się, że ząb jej nie wypadł, tylko "spadł'.


        W ramach wczesnego wspomagania w Maćkowym przedszkolu zebrała się komisja w składzie logopedka, tyflopedagog oraz pani wychowawczyni. Na drugi dzień zostałam poproszona o podejście do pani logopedki celem omówienia spotkania. W pierwszym zdaniu opiniowania Maciusia pani logopeda zapytała, czy on jest korygowany  w mowie. Uśmiałam się, gdyż znałam przyczynę pytania. Mowa spontaniczna skrzata prezentuje klasyczną międzyzębówkę, czyli literkę S wymawia trzymając język przed zębami - jest to pozostałość po wcześniactwie, po butelkowaniu, po respiratorowej przeszłości. W chwili, kiedy Maciek wie, że ćwiczy, i że jakość jego mowy ma skupiać się na poprawnej wymowie S, wymawia to IDEALNIE, we wszystkich kombinacjach.
        W przedszkolu Maciek nie będzie chodził na klasyczne zajęcia z panią logopedką. Mógłby mieć jedną godzinę zajęć raz na dwa tygodnie, ale nie zapisywałam go. Nie chcę przedobrzyć, Maciuś i tak mnóstwo rzeczy uczy się podczas czasu spędzanego w przedszkolu, do tego 4 godziny tygodniowo zajęcia z tyflopedagogiem, do tego prywatne spotkania z panią logopedką raz w tygodniu. Uważam, że jak na razie w zupełności to wystarczy.
                                                                   


     Dziś odbyło się pasowanie na przedszkolaka. Maciuś obudził się o 5 rano, już był gotowy iść do przedszkola.....Kamilek tłumaczył mu, że jeszcze wcześnie, że dzieci jeszcze śpią, że pani jeszcze śpi, że przedszkole jest jeszcze zamknięte...każdą odpowiedź Maciek odbijał pytaniem "DLACZEGO". Był głęboko nieszczęśliwy, że o 5 rano da się iść do przedszkola:).
Pasowanie jakoś przeżyliśmy, chociaż "jakoś" będzie tu odpowiednim słowem....pobudka tak wcześnie rano to nie jest coś, co jakoś szczególnie sprzyja trzyletniemu dziecku. Skrzacik jedną trzecią pasowania ziewał, jedną trzecią płakał, jedną trzecią współpracował. Ale tańczył i śpiewał ślicznie:)

czwartek, 10 października 2013

Aktualizacja danych

* idziemy spać. Zazwyczaj dzieci zasypiają w naszym łóżku, potem  przenosimy je do innego pokoju. Zdarzyło się jednak, że potwornie chciałam już spać, więc mówię do Maćka, że idziemy teraz do jego łóżeczka, na co słyszę odpowiedź " ale ja nic nie broję".
* po deszczu na naszym podwórku kałuże mamy pierwsza klasa. Ubrałam Maćkowi któregoś dnia kaloszki, co krasnal podsumował jednoznacznie "będę mógł biegać po błotach" :).

      Z naszego trzylatka przedszkolak pełną gębą. Frunie tam każdego ranka, czerpie z zajęć ile się da. Niezwykle się wzruszyłam ostatnio widząc Maćka siedzącego przy stoliczku, trzymał w rękach bułkę i ją JADŁ. Tak po prostu. Mam świadomość, że mało kogo kręci fakt jedzenia przez dziecko bułki, jednak myślę, że każdy rodzic, który boryka się z problemem niejedzenia swojego dziecka zrozumie, co mam na myśli. Do czasu pójścia do przedszkola Maciek w żadnych okolicznościach nie był w stanie wziąć do ręki kromki chleba czy kawałka bułki. A tu proszę:).
Uwagi pani wychowawczyni i pań opiekunek są następujące:
- Maciek jest dzieckiem BARDZO inteligentnym
- Maciek jest dzieckiem bardzo żywiołowym, nie zawsze usłuchanym (inne dzieci siedzą już grzecznie w kółeczku i czekają na panią, Maciuś musi z dwa razy oblecieć całą salę dookoła zanim usiądzie)
- to on  naprawdę zna już wszystkie cyfry i litery????
- musimy ubierać go tylko i wyłącznie w spodnie dresowe, i to takie z mocną gumą. Wszystkie inne spadają młodemu z pupci i świeci gołymi pośladkami :)

      Od 4 października Maciuś zabierany jest na zajęcia z panią tyflopedagog. W ramach wczesnego wspierania rozwoju mamy tygodniowo 4 godziny zajęć. Powiem szczerze, że wnioskowałam w przedszkolu o 4 godziny, ale znając doświadczenia innych mam, myślałam o 4 godzinach miesięcznie. A tu szok, Maciek ma panią tylko dla siebie 4 godziny w tygodniu, czyli 16 w miesiącu :). Po kilku spotkaniach na linii Maciek - pani Ilonka usłyszałam, że pani Ilona, która pracuje również z pięciolatkami, nie zawsze rozumie wymowę pięciolatków. A naszego trzyletniego skrzacika pani rozumie we wszystkim :)


       Infekcja sprzed trzech tygodni nie odeszła definitywnie. Ponieważ pokasływanie i gilowanie, które nie ustąpiły w 100%, tak średnio podobało się paniom w przedszkolu, wstąpiłam do lekarza celem zbadania. Wynik badania był jednoznaczny. Maciek jest zdrowy, infekcji brak, tyle że ma wciąż podrażnione gardło, co skutkuje pokasływaniem. Dostałam glejt z wpisem "chlopiec nie jest źródłem infekcji", glejt przedstawiłam w przedszkolu z komentarzem, że on tak może jest z 8 tygodni dokazywać. Pani pokręciła nosem, ale przyjęła tą informację do wiadomości. Byle tylko żadna zaraza się już nie przyplątała, to wszystko będzie jak należy :)

niedziela, 22 września 2013

Wrześniowo-katarowo

* Maciek znalazł moje lekarstwo na gardło, które ma postać aerozolu. Podchodzi do mnie taki mały żabek z moim lekarstwem i mówi "otwórz paszczę"
* ściągamy rano pieluszkę, czując ciężar jej zawartości Maciek mówi "ale nabombałem"

Jak by na to nie patrzeć, swój słownik dzieci najbardziej poszerzają w domu rodzinnym :).

         Ubiegły tydzień Maciek spędził częściowo pod opieką dziadka. W przedszkolu krąży zapalenie gardła i krtani, Maciek załapał się na kaszel i mega gil. Kaszel wściekły, chociaż mokry, katar okrutny, wychodzący również oczami (po nocy Maćkowe oczki były tak zalepione, że sam nie był w stanie ich otworzyć :(. Żal mi go było okrutnie, tym bardziej, że za każdym razem, kiedy odprowadzaliśmy Ewunię, Maciuś bardzo przeżywał, że on chce iść do swojej klasy z lwem. Pomimo tych przymusowych wagarów bardzo się cieszę, że lubi swoje przedszkole i chodzi tam z widoczną przyjemnością.
        Rozważamy istotną dla Maciusia sprawę, mianowicie jego rehabilitację. Od kiedy zaczęliśmy chodzić do przedszkola, pojawił się temat popołudniowej drzemki. Przez pierwsze, trochę organizacyjne jeszcze dwa tygodnie życia przedszkolnego, nie było tam leżakowania. Maciek, jak to Maciek, czerpał przedszkole całym sobą, z maksymalną intensywnością i aktywnością, czego skutkiem były popołudniowe "drzemki", które trwały....cztery godziny. Co dla nas jest dziwne, po tych "drzemkach" Maciek miał chwilę wieczornej aktywności, potem kąpiel, kolacja, i wieczorne zasypianie bez żadnych problemów. No i sen do rana, tak więc nie bronimy mu tego snu w ciągu dnia. Tyle że...pojawił się kłopot z aktywnością podczas rehabilitacji. Zdarzyło się ostatnio, że Maciuś zasnął podczas wyjazdu na ćwiczenia, ale nic i nikt nie było w stanie go obudzić. Nasz terapeuta powiedział, żebyśmy rozważyli sens rehabilitacji. Generalnie Maciek rehabilitacyjnie jest wyprowadzony, neurologicznie problemów nie ma. A problemy z równowagą, które nas jeszcze trapią, wg słów rehabilitanta, rozejdą się w przedszkolu, gdzie przecież ćwiczeń ruchowych jest wiele. Są zajęcia rytmiczne, taneczne, jest skakanie i mnóstwo innych zajęć fizycznych. Jak na razie obecny Maćkowy rytm dnia rzeczywiście wyklucza popołudniową aktywność, a nie mamy serca, aby jechać z nim na 7 rano do Poznania na rehabilitację (jedyna inna niż 15-16 godzina zajęć). Nie wiem jeszcze, co zrobimy, ale ja skłaniam się ku wypisaniu się z naszego ośrodka rehabilitacji.

Mam nadzieję, że gil wreszcie odejdzie definitywnie precz i będziemy mogli sprawiać Maciusiowi radość, wożąc go od jutra do przedszkola.

środa, 11 września 2013

Winobranie w Zielonej Górze

       Wraz ze znajomymi z pracy zorganizowaliśmy sobie wyjazd do Zielonej Góry na Winobranie. Jechaliśmy pociągiem o imieniu Winniczek, na wycieczkę przygotowaną przez firmę Turkol.pl  Pociąg startował o 6.31 z samiutkiego Poznania, całą drogę ciągnął nas bardzo stary  i pełen wdzięku parowóz. 
Parowóz "Winniczek",  zdjęcie autorstwa Turkol.pl
        Dzieci wstały rano bez problemu, podekscytowane wycieczką. Pod koniec drogi do Zielonej Góry próbowałam zmusić Ewę i Maciusia, aby choć na chwilę się zdrzemnęły, bez szans :). Co ciekawe, zachowanie obojga naszych dzieci wskazywało na posiadanie elementów kultury osobistej, zachowywały się bardzo grzecznie:). Innymi słowy nie narobiły mi przed znajomymi z pracy wstydu :). Tuż po wyjściu z pociągu Maciek zasnął :P, nosiliśmy go na zmianę z Kamilkiem z 1,5 godziny:).

      Pomijam szczegóły naszej wyprawy (bardzo zresztą udanej), chciałam tylko zaznaczyć, że w zasadzie caluśki dzień dzieciaki były na nogach. Ewa nie odpoczywała wcale, Maciek chwilę przekimał. Zmusiłam ich do zaśnięcia po 21.00, gdyby nie to, brykałyby dalej. Skąd te małe ludziki biorą tyle energii?

      Podczas naszego zwiedzania zdarzył się cud. Maciek zgłosił, że chce siusiu. Wysadziłam go, i zrobił to siusiu:). Oby częściej miał takie akcje:).

    Chciałam zaznaczyć, że fajnie jest mieć dzieci w wieku, który pozwala rodzicom na wyrwanie się z domu, wypad na wycieczkę, na choćby jednodniowe oderwanie się od codzienności :).

      Bardzo miło mi było, gdy pozostali uczestnicy wycieczki zgłaszały "szacun" dla naszych dzieci, a Maćka w szczególności. Szacun za energię, siłę, otwartość, rozmowy, brak skrępowania, uśmiech. Podobno nie widać, że Maciek jest dzieckiem z historią, po bardzo ciężkich przejściach. Szacun dotyczył też  nas, że się nad nim jakoś specjalnie nie rozczulamy, tylko chowamy go "normalnie". Dziękujemy :).

poniedziałek, 9 września 2013

Przedszkolak - aktualizacja

        Pierwszy tydzień przedszkolnego życia Maciusia za nami. Upłynął bez szczególnych sensacji. Krasnal nie ryczy, pędzi do przedszkola jak na skrzydłach - jeszcze dobrze nie ubierzemy kapci, a Maciuś już stoi pod drzwiami od sali. Wg słów wychowawczyni, panie bez kłopotu porozumiewają się z nim, co cieszy mnie niezmiernie. Pani Ola (pomoc nauczyciela) miała tylko jedną uwagę - Maciek jest zbyt szybki. Pani Ola opowiadała, że zaczyna mówić dzieciom "a teraz idziemy myć rączki", i zanim skończy swoją kwestię, Maciek jest już w łazience i robi prysznic na całą łazienkę..... Jednego dnia przebierany był trzy razy.....
                                                              


         Z samoobsługą jest "tak se". Raz sobie radzi przy jedzeniu, raz nie. Raz się obleje piciem z kubeczka, raz nie. Kilka razy zgłosił siusiu, grubszej sprawy nie sygnalizuje wcale, po fetorku unoszącym się wokół niego panie orientują się, że w pieluszce jest niespodzianka. Oczywiście, cały czas pracujemy, aby sygnał z brzuszka trafiał do głowy, zanim jego zawartość trafi do pieluszki. Na razie z różnym skutkiem.
      Tak po 14.00 do Maciusia przychodzi potężny kryzys - organizm woła SPAĆ. W drugim tygodniu przedszkole zaczyna leżaki, więc problem zmęczenia chyba się rozwiąże sam. Generalnie - przedszkole to super sprawa :).

                                                  

poniedziałek, 2 września 2013

Przedszkolaczek

          Mamy w domu dwóch przedszkolaków. Jeden w zerówce, drugi u maluszków, w grupie trzylatków.
Ten starszy, stęskniony za swoimi koleżankami, frunął dziś do przedszkola, ten mniejszy poszedł również bez problemu. Oprowadziłam Maćka po szatni, pokazałam jego znaczek, oprowadziłam po sali, w której będzie przebywać, pokazałam łazienkę, wychowawczyni przedstawiła mu się sama- witaj, jestem pani Beata. Dałam buziaka, obiecałam przyjść po niego po obiadku, i poszłam.....Maciek chyba nawet mojego odejścia nie zauważył, powiedział mi tylko "nie będę się martwić", mi zakręciły się łezki.  Na zebraniu informacyjnym wychowawczyni zbierała dane o dziecku, takie praktyczne, nie formularzowe. Opisałam, co Maciuś lubi, czego nie, jaki jest, pani w wywiadzie osobistym bała się tylko o jego okulary :). Uspokoiłam ją, że w okularach Maciek funkcjonuje zupełnie normalnie, że sprzęt jest plastikowy, gdyby spadł i się zdeptał, to nic się nie dzieje. Wychowawczyni i pani do pomocy, pani Ola, zostały z grubsza "przeszkolone" z instrukcji obsługi Maciusia, tak więc DOŚĆ spokojnie opuściłam przedszkole, zostawiając tam Maćka.
        Tak jak obiecałam, przyjechałam po krasnala po obiedzie. Kiedy mnie wypatrzył, przybiegł szczęśliwy,  uśmiechem na ustach zameldował " bawiłem się bawiłem się". Ubrany był w to, co rano (znaczy nie oblał się zupą czy kompotem), trajkotał cały czas :). Wg zebranego wywiadu Maciek zachowywał się "super" i "bardzo dobrze", śniadanie troszkę sobie chomikował, ale za to zupę z wsparciem pani Oli zjadł "bardzo ładnie". Nie nie płakał, był grzeczny, pękam z dumy....i trochę spadł mi kamień z serca.
Wiem, że to pierwszy dzień i jeszcze może być różnie...ale wierzę, że będzie super :)

      Zajrzałam też do Ewy, pytałam czy chce z nami wracać do domu. Odmówiła i kazała przyjechać po siebie po podwieczorku:).

sobota, 31 sierpnia 2013

Teczka 3-latka

     * Maciek wysiusiał się na nocnik. I woła do taty "musis telaz powiedzieć "BLAWO". Kamilek posłusznie mówi "BRAWO". Na to Maciuś "musis jesce powiedzieć "SUPEL". No więc Kamilek mówi "SUPER" :)

    * poprosiłam Maćka, żeby mnie przytulił. Podszedł do mnie, przytulił mocno i spytał "telaz jestes juz wesoła?". I jak tu go nie kochać ?

      Przed wyjazdem na urlop kupiliśmy Ewie zeszyt pięciolatka, czyli zbiór przeróżnych zadań z podziałem tematycznym na pory roku. Dla niej to żadna rewelacja, z podobnych korzysta w przedszkolu, mimo to na tych wakacyjnych kartach pracowała z przyjemnością. Tyle że na punkcie kart pracy zwariował Maciek. Domagał się robienia zadań razem z Ewunią, tak więc i jemu kupiliśmy karty pracy 3-latka. Zakup okazał się niezwykle trafiony. Zadania są bardzo różne, są zgadywanki, kolorowanki, wyklejanki, wydzieranki, malowanie farbami i palcami maczanymi w farbie, jest i plastelina. Na tą chwilę szał robią zgadywanki. Maciek uwielbia odgadywać, wskazywać paluszkami poprawny obrazek, szukać różnić. Kolorować też potrafi, ale ...szału nie ma:). Tak wygląda jego kolorowanka, miał odgadnąć kolory i analogicznie pokolorować klocki z prawej strony. Najwyraźniej krasnal doszedł do wniosku, że wystarczą trzy-cztery kreski, aby uznać pracę za wykonaną :).
    


To na razie tyle, odmeldowuję się w oczekiwaniu na poniedziałek i pierwszy dzień w przedszkolu :).

niedziela, 25 sierpnia 2013

Wakacje

       Wczoraj wróciliśmy z wczasów nad Bałtykiem. Było....wspaniale :). Urlopu opisywać nie zamierzam, wspomnę tu o kilku nowościach i przytoczę kilka anegdotek.

      Maćkowa nauka jedzenia nabrała tempa. Przyznam uczciwie, że aż miło patrzeć, jak Maciuś radzi sobie widelcem. Łyżką też daje radę, ale już nie jest aż tak miło na to patrzeć:). Rozpływam się, widząc moje dziecko jedzące widelcem. Pewnie robi to słabiej niż klasyczny trzylatek, ale mnie to na razie w zupełności zadowala, panie w przedszkolu podejrzewam też to zaakceptują. Trenował go Tata. Ja nie mam tyle cierpliwości, co próbował wykorzystać mały mądrala - kiedy szykowaliśmy mu kaszkę, otwarcie mówił "ja chcę zeby mama mnie karmiła"  - Kamilek go tylko wspierał i asekurował, ja po paru łyżkach poddawałam się i brałam łyżkę w swoje ręce.



      Kolejna nowo zdobyta umiejętność to plucie. Kiedy myliśmy mu zęby, za każdym razem połykał całą porcję pasty, nie było szans na załapanie, o co chodzi w wypluwaniu pasty. Za którymś (tak około 3546754) razem udało się, po prostu wypluł z buzi to, co tam naprodukował. Umiejętność doskonalił na urlopie, a to płucząc buziak od piasku znad morza, a to wypluwając kawałek zielonego ogórka, który mu ewidentnie nie zasmakował, a to plując po prostu wodą. Plucie wodą trenował też wczoraj w samochodzie, kiedy go spytałam, co robi, jasno i otwarcie powiedział "pluję klopki".

      U naszej gospodyni była jej wnuczka. Nasza Ewa, spragniona kontaktu z rówieśnikami, bardzo ładnie bawiła się z tą dziewczynką i jej koleżanką, pozwoliłam Ewie iść do domu do tej wnuczki (domek naprzeciw naszego). Maciek wściekał się, on też chciał iść się bawić z Ewą i dziewczynkami. Dokładnie wytłumaczyłam mu, dlaczego nie może iść sam do obcego domu, kłócił się z nami ostro, że to jest "nie fel" (nie fair).

       Pierwszy raz Maciuś podzielił się z nami swoim snem. Któregoś poranka obudził się z płaczem, opowiedział, że bał się pani. Pani siedziała na chmurze i mówiła do Maciusia "zostaw".  Co miał zostawić, tego nie potrafił opisać, ale wiemy przynajmniej, dlaczego płakał :).


piątek, 16 sierpnia 2013

Nowe patrzałki

* "hej, śpij Ewa, ty jesteś słodka. Jesteś słodziutka i jesteś siostla moja" - takie czułości Maciek stosuje Ewie przed snem
* leżąc przed snem na maminym brzuchu "jesteś kochana, piękna i masz kwiatki na bzuchu"  (kwiatki mam na piżamie:)

      Odebraliśmy dziś nowe szkła do Maćkowych okularków. Co mnie niezwykle zdziwiło? 
Po pierwsze fakt, że synek naprawdę ma potężną wadę wzroku. Do tej pory miałam taką wiedzę, tyle że taką teoretyczną.  Bez okularów Maciuś poruszał się jedynie po domu, i to w zasadzie przez może kilka minut dziennie. Poruszał się wtedy absolutnie swobodnie, przed dwa lata, od kiedy wiemy o jego nadwzroczności, nie dawał sygnałów, że coś widzi nie tak. Dziś zdaliśmy stare okulary u optyka, przełożenie i dopasowanie szkieł zajęło 40 minut. Część oczekiwania Maciuś spał, ale kiedy się obudził, w okolicy której absolutnie nie znał, ryczał i kurczowo trzymał mnie za rękę. Bał się iść sam. Pierwszy raz widziałam go po prostu spanikowanego, totalnie niepewnego i w tak wielkim lęku. Kiedy ubrałam mu już okulary, to jakby w sekundzie podmieniono nam dziecko - uśmiech od ucha do ucha, śmiech, radość, rozbrykał  w jednej chwili. Po placu przed optykiem biegał tak szybko, że zdarł lakier na obu kolanach :).
Druga rzecz, która mnie zaskoczyła, to cena szkieł. Jakaś masakra. Do tej pory Maciek nosił szkła o mocy max 6, łącznie kosztowały ok 80 zł. Obecnie moc szkieł to 8 i 7,5, do tego szkła są cylindryczne (wciąż nie wiem, co to w praktyce oznacza). Cena jednego szkiełka wynosi 110 zł. Wg informacji, które zebrałam, szkła w przedziale minus 6 do plus 6 są jakby w standardzie. Wszystko powyżej robione jest pod specjalne zamówienie i jako takie specjalnie też kosztuje :(.

W ramach urlopowania się (między innymi) byliśmy wczoraj w Lądzie, w odwiedzinach u naszej rodziny. Obserwując Maćkowe zachowanie, kiedy w obroty wzięła go moja ciocia Basia doszłam do wniosku, że gdyby synuś pojechał tam na tydzień na wakacje, to wróciłby na 10000% odpieluchowany i samoobsługujący się przy stole.Ciocia Basia jest czarodziejką - w jej obecności Maciek wciągnął prawie samodzielnie prawie całą miseczkę rosołu. Magia jakaś normalnie,w  domu Maciek piszczy, że on nie umie jeść sam łyzecką :(.
Ciociu Basiu, jesteś wspaniała, i nie mówię tu tylko o podejściu do dzieci.

środa, 7 sierpnia 2013

Okulistka -c.d.

         Już przy samym przywitaniu z panią okulistką Maciek zdradził, że on chce "czytać cyferki", tak więc pani pozwoliła mu się wykazać. No więc wykazywał się:). Po badaniu wstępnym nastąpiło kroplenie oczu i później sprawdzenie ilości plusów. Jest niestety wzrost. Co prawda plusy nie rosną już tak szybko, jak na początku, ale jednak. Obecnie jedno oko ma + 8,5, drugie +9 dioptrii. Podpytywałam lekarkę, czy siła tej wady może z wiekiem osłabnąć, ale wg doświadczenia pani doktor średnie są na to szanse w naszym przypadku. Jeśli wada ujawnia się tak wcześnie i tak szybko, to raczej specjalnie nie zmaleje. Na temat zeza nie wiem nic nowego. Zez jest, ale nie da się na razie okreslić, czy rozejdzie się sam, czy trzeba będzie mu pomóc. Potwierdził się astygmatyzm, więc będziemy mieć inne szkła, teraz mają być cylindryczne, cokolwiek to oznacza :)
      Zdradziłam pani doktor, że boję się, aby kiedyś dzieciaki w szkole nie śmiały się z Maćka, że nosi okulary. Usłyszałam odpowiedź, że Maciek nie ma się czego wstydzić, że z niego jest siłacz, i że to od rodziców zależy, jak wielką wiarę w siebie będzie miało dziecko. Mądrze to pani powiedziała :).

      W tym tygodniu poznałam wychowawczynię Maciusia. Kobieta wygląda bardzo rzeczowo i konkretnie, mówi, że ma już 30 lat doświadczenia w zawodzie, niejedno już widziała i niejednemu dziecku pomogła w rozwoju. Mam nadzieję, że wspólpraca z tą panią przyniesie Maćkowi same korzyści, nawet jeśli niektóre z nich mogą być dla niego bolesne (pani słynie z niezwykłej konsekwencji :)- krasnal generalnie jest grzeczny i usłuchany, ale nie zawsze lubi się podporządkowywać :).

piątek, 26 lipca 2013

Bajka

* pani w sklepie pyta Maćka "Maciusiu, a czy ty pójdziesz do przedszkola?" Maciuś na to "jestem jeszcze malutki".


     Dziś rano krasnal opowiedział mi bajeczkę. Brzmiała ona dosłownie tak: "dawno dawno temu był sobie lew i żyrafa".  Koniec bajeczki :) :) :)

     W ostatnim czasie byłam u naszej doktorki rodzinnej, po skierowanie na profilaktyczne badanie krwi i moczu u Macieja. Przy okazji poprosiłam o konsultację w sprawie jego wagi- 10,5 kg w wieku 37 miesięcy nie jest raczej mega wyczynem, więc tak z lekka się o to martwię. Mówię pani doktor, że Maciek nachętniej  je jogurty i budynie, obiadki już mniej, gdyż trzeba je gryźć. Pani mówi, ze skoro lubi jogurty i budynie, to mam mu to dawać. No więc daję. Waga wskazuje nam już jakieś 11 kg, więc jakiś malutki postęp wagowy mamy :).

Bardzo podobał mi się Wasz odzew i Wasze doświadczenia w kwestii posyłania dziecka po przejściach do przedszkola. Dziękuję za poparcie :). Nie dalej jak wczoraj Maciuś zabrał ze sobą samochodzik i oznajmił, że od jedzie do przedszkola bawić się z dziećmi.

niedziela, 21 lipca 2013

Zezłościłam się

- "jestem taki malutki' - synek wypalił tak sobie, sam z siebie, bez wyraźniej przyczyny
- "nie jestem smutny, jestem wesoły" - jw, tekst powstały sam z siebie
- jesteśmy na dworze, Ewa zgłasza potrzebę fizjologiczną. Maciuś pyta nas "czy Ewa będzie lała na trawę?"


      W piątek pewna pani zdrowo podniosła mi ciśnienie. Pani ta zna trochę naszą rodzinę i Maćkową historię, powiedziała mi, że według jej opinii Maciek nie powinien w tym roku iść do przedszkola, że nie jest na to gotowy i powinnam wysłać go tam za rok. Argumentem tej pani jest fakt, że Maciek jest jeszcze zapieluszkowany oraz że nie umie sam jeść. Pielucha- ok, jest, tego nie neguję. Pracujemy nad tym tematem w domu, myślę że w końcu Maćkowe przewody moczowe zaskoczą, że sikamy na nocnik, nie w pieluchę. Dziecko również potrafi samo jeść. Zdecydowanie preferuje bycie karmionym niż karmić się samemu, ale widelcem radzi sobie nie najgorzej (przy założeniu, że chce mu się jeść :). Łyżką też daje radę, pod warunkiem odpowiedniej gęstości pokarmu.
      Według naszej rodzicelskiej (pani psycholog, pedagog i logopedy również) opinii Maciej jest człowiekiem bardzo społecznym, niezywkle ciekawym świata, ma potężny potencjał poznawczy. Dla nas nie posłanie go do przedszkola byłoby wyrządzaniem mu krzywdy. Jeśli rzeczywiście sobie nie poradzi- spoko, przełknę to i poszukam alternatywy. Na tą chwilę jednak mocno obstaję przy przedszkolu dla Maciusia od 2 września 2013r.

      Wczoraj, wraz z dwoma innymi mamami wcześniaków oraz ich dziećmi spotkaliśmy się w poznańskim ZOO. Spotkałam moje duchowe podopieczne, Elizę z maleńką, choć już prawie roczną Małgosią, oraz  Noemi i jej urwisa Jasia. Przeżyłam wspaniałe spotkanie. Umęczyłam się 5-godzinnym spacerem w upale, ale niezwykle szczęśliwa jestem, że udało nam się spotkać, pogadać, zobaczyć na żywo.
Jasiek jest 4- latkiem, generalnie wyprowadzonym z wcześniactwa, aczkolwiek jakieś pamiątki z tamtego okresu zostają. Małgosia...o niej już wspominałam, przed nią jeszcze długa droga do prostej.



       I teraz tak - oto link do relacji Noemi (tam są zdjęcia z naszej wyprawy): http://inspektormama.blogspot.com/2013/07/po-spotkaniu-z-dziewczynami-notke.html

oraz moja prośba - pomóżcie mamie Małgosi w akcji zbierania nakrętek. Nie muszą to być tylko i wyłącznie nakrętki, ten dobry plastik zawierają również opakownia oznaczone symbolami PP, PE, HDPE, LDPE lub liczbowe 2, 4 oraz 5. Tak po ludzku mówiąc chodzi o opakowania po kremach, paście do zębów, kosmetykach, płynach do naczyń, płynach do spryskiwaczy....rozejrzyjcie się wokół siebie,   zamiast tym dobrem obdzielać Waszą gminę, obdzielcie lepiej Małgosię. Zbierajcie, zbierajcie, zbierajcie ile się tylko da. Gdyby pojawił się kłopot z transportem, proszę o sygnał, jakoś temu zaradzę :).

sobota, 6 lipca 2013

Lipcowo

* pomogłam Młodemu zejść ze schodów. Opatulił mi szyję swoimi łapkami i mówi "jestem twój"
* podczas rehabilitacji zwiał rehabilitantowi i powiedział "nie mam czasu ćwiczyć"
* w sklepie Maciek zaczepia panią kasjerkę "pani kaso". Pani kasa mówi "słucham cię Maciusiu", Maciuś pani opowiada "nie mam czasu gadać". Ot, moje kulturalne dziecko :P.

         Wydaje mi się, że nasz pan rehabilitant chyba nie ma poważania u Macieja. Facet jest bardzo dobry, bardzo dobrze przygotowany, bardzo otwarty na Maćka, zawsze ma w zanadrzu ćwiczenia dla młodego, jeśli któreś mu nie odpowiada. Młody jednak albo ryczy i klei się do mnie, albo ma głupawkę i dzikuje. Tak też było teraz w czwartek, rehabilitant śmiał się, że Maciek wypił chyba zbyt dużo kawy -normalnie go roznosiło, nie chciał się skupić, uciekał i wariował. Mam taki lekki dyskomfort, że nie korzystamy w pełni z możliwości, które daje mu pan rehabilitant, nie widzę u Maćka jakiegoś wyjątkowego zapału do ćwiczeń.
          Więcej sukcesów mamy u pani logopedki. Większość czasu Maciek się skupia, pracuje, daje całego siebie. Definitywnie rozstaliśmy się z butlą, zgodnie z sugestiami naszej pani. Trzymałam się kurczowo tej butli, miałam wtedy pewność przyjęcia pół litra mleka czy kaszki na dobę, teraz pijemy kaszkę z kubka, ale zdecydowanie mniej. Butla to był rytuał, przyjemność, uspokajacz...ale niestety, coś za coś.  Na pewno szybko waga w górę nam nie pójdzie, ale może międzyzębówka i seplenienie odejdzie w dal. Zdarza się już bardzo ładne "s" z językiem za zębami, czasem pojawia się nawet "SZ". Zaobserwowałam, że jeśli Maciuś mówi spokojnie, to mówi bardzo czysto i wyraźnie, jest zrozumiały dla osób obcych. Jeśli wypuszcza z siebie szybki słowotok, rozumieją go tylko rodzice. Analogicznie jest z poruszaniem się - jeśli idzie pomału, idzie całą stopą. Jeśli gdzieś pędzi- a pędzi przez 90% czasu :)- śmiga na palcach.

Tak więc postępy logopedyczne są, słyszalne nawet przez niedomowników, nieco jednak przyćmiewane problemami z rehabilitacją :(.


Kończą mi się bateryjki....urlop potrzebny od zaraz:)

niedziela, 23 czerwca 2013

Piknik

* wysiadłam pod sklepem z samochodu. Chwilkę poprawiałam bluzkę, torebkę, a tu z tylnego fotelika dochodzi do mnie informacja "nie zapomnij Maciejka"

      W piątek wieczorem zupełnym przypadkiem dowiedziałam się (Eliza- dziękuję :*), że w sobotę w Ogrodzie Botanicznym odbędzie się Piknik Neonatologiczny, organizowany przez lekarki ze szpitala, który zajmował się Maciusiem przez pierwsze trzy miesiące jego życia. Poprzesuwałam nasze sobotnie rodzinne plany, no i oczywiście pojechaliśmy. Udało nam spotkać się z Panią doktor, dzięki której Maciek żyje, która włożyła całe serce w ratowanie jego życia i zdrowia, z którą przeżywałam wtedy jego sukcesy i porażki. Lekarza, pod którego skrzydłami Maciula leżał na intensywnej terapii, potem nietety parę tygodni na odziale opieki ciągłej był pod opieką innej pani, ale jakieś rotacje międzydziałowe skierowały naszą Panią doktor na opiekę ciągłą. Po tej szczęśliwej zmianie lekarza Maciek znów został wzięty w mocne obroty i parł rozwojowo do przodu:). Pani doktor Katarzyna K. to nasza dobrodziejka, do której czuję przeogromną wdzięczność i każdemu dziecku w potrzebie życzę własniej takiego lekarza. Wczoraj Pani doktor nie miała nic przeciwko zamieszczeniu na Maćkowym blogu jej wizerunku, więc zamieszczam fofo Maćka i najlepszej lekarki na świecie.


      Dla dzieci przygotowano różne zabawy. I tak Ewa obkolędowała wszystkie stoiska, każdą panią i każdą atrakcję, a Maciek......ponad godzinę stał u jednej pani i dmuchał banieczki.....Maciek uwielbia dmuchać banieczki. Skusił się później jedynie na rysowanie po chodniku kredą, był nawet zły, jak w końcu musielismy już pędzić do domu i przygotować się  na gości, kórych oczekiwaliśmy.

     Kolejny piknik za rok o tej samej porze, tym razem w obieg puszczono zeszyt, do którego można było wpisac swoje namiary, aby w 2014 otrzymać na czas informację o spotkaniu wcześniaków. Patrycja, Anita- mam nadzieję, że za rok komunikacja nie zawiedzie i uda nam się wszystkim spotkać z naszą Panią doktor  :).

wtorek, 11 czerwca 2013

Nasz trzylatek - ciąg dalszy

* Wracamy z przedszkola. Maciek pędzi przed siebie, nie patrząc, gdzie biegnie. Wpadł na jakąś panią. Popatrzył do góry i ochrzanił kobietkę "uważaj na mnie!"
* Maciek zasypia w rodzicielskim łóżku. Wracam z kąpieli, syn do mnie mówi "wskakuj mama".


Tak poza tym dzień Maćkowych urodzin minął fantastycznie. Leniwie, błogo, rodzinnie. Byliśmy na basenie, dzieciaki szalały półtorej godziny, później w knajpce na obiedzie- Maciek zachował się bardzo ładnie, z całą swoją trzyletnią godnością, Ewa również była wspaniała. Potem w domu tort, świeczki, zabawa. Niestety, rzadko udaje się nam odstawić na bok absolutnie wszystko i być TYLKO dla dziecka, tak w 100%. Dlatego też z Kamilkiem zawsze urlopujemy się od pracy w urodzinowe dni, i pozwalamy, aby rządziły nami nasze dzieci:).



poniedziałek, 10 czerwca 2013

Nasz trzylatek

     Dziś o 17.25 miną nam trzy latka od momentu Maciejowych dramatycznych narodzin. Nie lubię wracać do tamtych chwil, chociaż wciąż je doskonale pamiętam.
     Wierzę jednak, że wybroniliśmy się z tego, co może oznaczać dla dziecka poród w 26 tyodniu ciąży. Może nie w 100%, ale wybroniliśmy. Mega ciężką pracą, rehabilitacją, ćwiczeniami, masażami itd. Dziś Maciek chodzi, biega (wciąż jednak najbardziej lubi poruszać się na palcach), myśli, mówi, jasno się komunikuje. Wzrost 84 cm. Waga marna, ok 10,5 kg, jedzenie wciąż  nie jest ulubioną czynnością :). Najbardziej cieszy mnie jednak to, że intelektualnie za bardzo nie odbiegamy od innych trzylatków. Mowa jest coraz bardziej wyraźna (w ostatnich dniach rozmawiałam przez telefon z ciocią Danusią, w tle gadał Maciek. Danusia go rozumiała, nawet przez odległość zniekształconą telefonem :), pani logopedka go chwali. Sami też zauważamy, że ta mowa...poczyniła postęp. W sobotę Ewa bawiła się razem z bratem, przybiegła do mnie rozemocjonowana, że zrozumiała wszystko, co mówił Maciek:). I to tyle w ramach mini bilansu.

PS Ospa zaatakowała go bardzo intensywnie. W trzy wraz z gorączką wylazły wszystkie kropy, które bardzo szybko się zasuszyły i przestały drażnić. Cały ubiegły tydzień spędziłam z nim w domu, zaobserwowowałam  w tym czasie, że Maćkowy zez chyba się zmniejsza. Są chwile, że oko mu ucieka ile tylko się da, ale prawie cały czas gałka trzyma się ślicznie tam, gdzie powinna. I w okularach, i bez:). Dodatkowo Maciek nauczył się magicznych słów "proszę" i "dziękuję', a tym pierwszym potrafi już pięknie manipulować swoimi starzykami :P.


Powyższe zdjęcie prezentuje, jak dojrzewa nam syn. Oczywiscie, pierwszy obraz wykonano w wieku około dwóch miesięcy. Te z  czerwca 2010 nie kwalifikują się do publicznej publikacji.

Dziękujemy wszystkim, którzy za Maćka modlili się, modlą i trzymają wszystkie kciuki :). To działa!

wtorek, 28 maja 2013

Klopy łaskocą

        W trzecim dniu od wystąpienia ospowatych kropek uważam, że choroba młodego nie oszczędza. Obsypany jest calutki, bez litości, kropy wyłażą gdzie chcą, jak chcą, kiedy chcą i ile chcą. Dziś jedna franca wylazła normalnie na powiece oka. Maciek, przy całej swojej mega tolerancji i cierpliwości, znosi to słabo. Jest taki przytulaśny, snuje się, skarży, że go "klopy łaskocą", dziś w nocy prawie nie spaliśmy, gdyż drapał się niemiłosiernie, a ja próbowałam pilnować mu łapki.

        W ostatnich dniach nauczył się dwóch fajoskich zdań. Jedno to "lubie cie", drugie to "bardzo cie kocham". Powie sobie takie jedno zdanie i przytula się do mnie. Słodkie to:).

       W tej chwili mam w domu niespotykaną ciszę. Kamilek w pracy, Ewusia w przedszkolu, a synek odsypia nocne drapania - wczoraj spał mi w dzień prawie 3 godziny. Męcząca jest ta choroba, biedny Maciuś.

      W dniu dzisiejszym Maćkowa facjata nie nadaje się do publikacji, więc foto nie załączam.

niedziela, 26 maja 2013

Niespodzianka z okazji Dnia Matki

       Maciek chyba łapie już, o co chodzi w rowerku biegowym. Do tej pory chodził na stojąco, chodził na siedząco, pchająco. W tym tygodniu poczuł się na swojej maszynie zdecydowanie pewniej. Zupełnie swobodnie jechał w sposób założony przez producenta :).
       Ostatnio pojawily nam się nocne problemy. Dłuższy już czas Maciek śpi w jednym pokoju z Ewunią. Od paru tygodni, jeśli przebudzi się w nocy, domaga się spania w łóżku swoich rodziców metodą "na trzeciego". Moja wina, wiem, bo raz czy drugi na to pozwoliłam (nie chciało mi się wychodzić z ciepłego łóżka i odnościć młodego do jego wyrka).  I teraz, jeśli odniosę go ja, to jest ryk, zaraz za mną wraca. Jeśli idzie Kamilek, to mała cwanizna chce do mamy, potem bardzo "plose do mamy", potem wchodzimy na etap "ce pitulić". Ale jakimś cudem, po wyczerpaniu swojego repertuaru próśb i płaczów, ugina się pod tatowym poleceniem spania i zazwyczaj zasypia słodko wraz ze swoim misiem.
      Dzisiaj rano oglądał książeczkę ze zwierzętami, które podpisane były wielkimi literami. Maciek bardzo ładnie czytał wszystkie literki w słowie "P T A K". Tyle że zawsze wychodziło mu, że napisane jest "ptaszek" :).
     Zanim dojdę do prezentu, jaki synuś sprawił mi na dzień matki, dodam tylko mały żarcik. Coś tam Maciek broił Ewie. Raz czy drugi go ofuknęła, ale potem  mu się dostało równo - Ewa powiedziała mu, cytuję "idź sobie na bok i przemyśl sobie swoje zachowanie". :) Brawo Ewa :).

Ewcikowa ospa dobiegła końca. Maciek się uchronił, umówiłam go do klubu malucha, umówiłam na rehebilitację, do logopedki. Umówiłam go już do opiekunki, z radością, że nasza kwarantanna się skończyła i wrócimy do normalnego trybu życia codziennego. Widziałam już siebie, jak wracam do pracy na normalne godziny, jak kończę o 14 i całe popołudnie mamy wolne. I co? I d.....pa. Akurat  dzisiaj Maćkowa ospa uznała, że czas najwyższy się ujawnić............Dla mnie bomba. Kolejne dwa tygodnie wycinamy z życiorysu.
Ale nic tam, damy radę, jak zawsze.....:)

wtorek, 14 maja 2013

Ciociu Danusiu- dla Ciebie

        Ciocia Danusia to moja najlepsza przyjaciółka, taka, z którą znamy się już z dwadzieścia lat. Tak się złożyło, że życie przeniosło mnie z rodzinnego Szczecina pod Poznań, gdzie od Danusi dzieli nas już nie 250 kilometrów a jedynie 25. Danusia to mama chrzestna naszego Maćka, jedyna osoba poza Kamilkiem, która była ze mną w szpitalu tuż po narodzinach Maćka - była ze mną i fizycznie, i duchowo. Zawsze będę Ci za to wdzięczna. Danusia to ciocia,  która zawsze żywo zainteresowana jest rozwojem krasnala, a że wczoraj znów zasugerowała mi, że się opuszczam w pisaniu, nadrabiam więc zaległości.


Utrwalamy "W". Na zajęciach u pani logopedki zauważyłam, że Maciek potrafi (oczywiście nie zawsze) wyłapać wyraz, który źle wymówił i sam się poprawić. Powtórzy sobie taki wyraz raz czy drugi, aż nie wymówi go poprawnie. Pani logopedka mówi, że jest to niesamowita samokontrola, świadczy to też o bardzo dobrym maćkowym słuchu. Maglujemy teraz bąbla ze zdań, w których są same wyrazy na "W", idzie to nawet całkiem fajnie:).

Na podwórku mamy zjeżdżalnię, taką może metrową. Mały zbój czuje się na niej już tak pewnie, że korzysta z niej we wszystkich możliwych układach- przodem, tyłem, jednym bokiem, drugim bokiem, na brzuchu, na plecach, na kolankach, od góry, od dołu...szok :).

Na ostatniej rehabilitacji mniej więcej jedną trzecią zajęć Maciejek ćwiczył w następujący sposób:


I ostatnia sprawa - Maciek coraz częściej je jak człowiek, tzn siedzi przy stole, sam próbuje nabijać sobie posiłek na widelec, i je wraz z nami. Cieszy mnie to niezmiernie, tym bardziej że młody próbuje otwierać się na różne smaki. Nie jest to oczywiście ideał, ale jako postęp na pewno należy to odnotować.

PS - z Maćka jest naprawdę fajny chłopczyk:)

PS 2 - Ewa ma ospę. Czekam tylko kiedy pierwsza krosta pojawi się u jej braciszka.

środa, 1 maja 2013

Wu

      Mamy pierwszy bardzo dobrze słyszalny, spektakularny sukces naszej Pani logopedki. Od stycznia ćwiczymy z młodym literę W, pracowała z nim pani Justyna, pokazała nam oczywiście też, jak tego wu uczyć go wymawiać, jak masować buziak i wargi. Maciek doszedł do momentu, w którym słysząc wszystkie wagi, waty, wałki i inne słówka z "w" zamykał oczy i odmawiał powtarzania tych słów. I tak w ubiegły piątek, tuż po zajęcięciach logopedycznych, dzwonił do mnie Kamilek z informacją, że synuś ma dla mnie niespodziankę. W telefonie usłyszałam czyściutkie słowo "EWA". Do tej pory była Eła bądź Eminia:). Teraz pozostaje nam korygować wszystkie znane Maćkowi wyrazy z "w", które młody zniekształca, jak np. "nieniem", "didelec". Tak średnio za piątym-dziesiątym razem załapuje słowo na stałe, siła przyzwyczajenia jest mimo wszystko potężna.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Nauka w las nie poszła

      Ewa szalala na ogrodzie, tak zdrowo szalała, ze wszystkich swoich pięcioletnich sił. Oczywiście zakończyło się to upadkiem, zdartym naskórkiem na dłoni i przerażającym płaczem. Podszedł do niej Maciek i mówi "Eminia nie pać, jetem tutaj" i ją przytulił.
Wymiękłam. Tak z Kamilkiem mówiliśmy kiedyś Ewuni, potem Ewunia Maćkowi, teraz Maciek siostrze. Fajnym są rodzeństwem. Kłócą się, walczą, ale bardziej kochają, bawią ze sobą i są za sobą.

      Jedną z zasad zabaw fundamentalnych jest kąpiel słowna, czyli mówienie do dziecka o wszystkim, używania wielu słów, nawet tych niezrozumiałych. Stosuję tą zasadę ile wlezie, może dlatego Maciek też do nas rozmawia cały czas? I widzę, że nie są to wyuczone i powtarzane zdania, tylko tworzy i kombinuje sam.

     Wczoraj sam przyznał, że mu zimno i domagał się ubrania swetra. Wiem, to są w sumie rzeczy błahe, niezauważalne w normalnym trybie rozwoju dziecka. Mnie jednak cieszą niezmiernie i mam zamiar się nimi chwalić :D.

PS. Nasza pani z klubu malucha przenosi Maćka do grupy równolatków, do dzieci w wieku 2,5.  To również nas bardzo cieszy:).

Poniższe foto absolutnie nie jest upozowane. Sama natura - krasnal plus literatura :)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

1 punkt

     Dla przypomnienia- w chwili narodzin Maciek ważył 610 gram, jedynie za bijące serduszko dostał jeden jedyny punkt w skali Apgar. Od czasu swojego niezbyt udanego startu w dzieciństwo przeszedł naprawdę wiele.

Dlatego cudem dla mnie są przykładowe sytuacje:
1) proszę małego zbója, aby zdjął swoje buty. Mały zbój odpowiada (dosłownie) "przecież nie umiem".
2) w niedzielny poranek mały zbój przydreptał do naszego łóżka, wcisnął się między mamę i tatę. Przyszła Ewa i poprosiła, aby Maciek poszedł z nią się pobawić do ich pokoju. I co na to zbój? "Eminia nie mogę, muszę leżeć tu z mamą".

piątek, 19 kwietnia 2013

Wyniki rekrutacji do przedszkola

       Wczoraj nasze przedszkole wywiesiło listę dzieci nie przyjętych do przedszkola na rok 2013/2014. I na tej liście nie było nazwiska naszego synka:). Inaczej mówiąc, od września będę miała w domu dwóch przedszkolaków:)

Nie mam dzś natchnienia na pisanie, więc tylko malutki element humorystyczny:
odbieram Ewusię z przedszkola, pożegnałyśmy się z panią Julią (pomoc pani wychowawczyni), pożegnał się również Maciek, tyle że słowami "pa, Julka" :). Spąsowiałam nieco, ale jednocześnie zdrowo się uśmiałam:)

Aha - u mnie na wsi, w ramach WWR, prawdopodobnie od maja będziemy chodzić do poradni psychologiczno- pedagogicznej na zajęcia "ogólnorozwojowe" (cokolwiek to oznacza:).

I jeszcze na koniec - po środowych zajęciach w naszym klubie malucha Maciek sam z siebie skomentował to spotkanie słowami "podobało mi się".

wtorek, 16 kwietnia 2013

Niegapa

      Przed naszym spożywczakiem zagapiłam się i ominęłam jedno jedyne wolne miejsce parkingowe. Skomentowałam sobie na głos "ale mama gapa jesteś", co skomentował Maciek "nie mama nie jesteś gapa" :)

       Otrzymaliśmy orzeczenie o kształceniu specjalnym oraz opinię o WWR. Oba dokumenty ze względu na słabowzroczność- dziecko słabowidzące.
Streszczę uwagi pań orzekających:
"...stwierdza się ogólny poziom rozwoju psycho-motorycznego w granicach normy wiekowej. Rozwój poszczególnych sfer przebiega nieharmonijnie(....)Trudność sprawia chłopcu dotknięcie ramion skrzyżowanymi rękami oraz utworzenie koła za pomocą palca wskazującego i kciuka. Nie przechodzi po wyznaczonej linii, potrafi stanąć przez chwilkę na jednej nodze z podparciem oraz próbuje podskoczyć (aktualnie chłopiec nie wykonuje prawidłowo podskoku obunóż)."
W sferze poznawczej same pozytywy poza "podczas badania nie wykonał próby opartej o słuchowy materiał cyfrowy " (niestety nie pamiętam, jak wyglądało to badanie i co to oznacza).
"Mowa czynna jest bardzo niewyraźna (nie zgadzam się z tym, wg mnie bywa niewyraźna). Chłopiec wskazuje i nazywa przedstawione na ilustracjach przedmioty, czynności. Używa zaimka pytającego, osobowego oraz czasu przeszłego. Zakres słownictwa jest wąski (znów się nie zgadzam), kształtujący się w granicach normy wiekowej. Poziom dojrzałości społecznej ocenia się na poziomie normy wiekowej. Maciek podejmuje zabawę naśladowczą, reaguje adekwatnie do sytuacji. Podczas badania wykonywał proponowane aktywności, stosował się do zasad, był zainteresowany otoczeniem".
      Streściłam to bardzo, dostalismy razem trzystronicowe pisemko. Do przedszkola zaniosłam jeden zestaw, teraz rozważam, to jakiej poradni zapisać go na zajęcia.

      U nas nareszcie nastała wiosna. W sobotę dzieciaki tak nam się zachłysnęły powietrzem, że po kilku godzinach pobytu na podwórku wykąpałam małe stwory i położyłam spać. Stało się tak, że bez żadnego gadania, piszczenia, przytulania, gadania, skakania, marudzenia po prostu o godzinie 19 położyły się i zasnęły. Cud, takie rzeczy u nas się nie zdarzają:).
      Maciek zamiast "pasuje" uparcie mówił PAPUJE. Mówił tak przez kilka miesięcy. W końcu wpadłam na pomysł - nauczyłam go mówić "pasek". Pasek mówił jak należy, ale już "pasek PAPUJE". Wrrr. Za sto czterdziestym drugim razem załapał wreszie, jak się mówi "pasuje", i mówi to tak ślicznie, że aż mi się buzia sama śmieje jak to słyszę:).
     Wczoraj dostał od taty orzeszek ziemny. Żuł i żuł i żuł...po jakimś czasie przydeptał do mnie i pyta "chcesz   mama orzeszka", pokazując, co ma w buzi:). Z całym szacunkiem i miłością, odmówiłam skosztowania wymemlanego orzeszka :)

PS - Maciek potrafi poprawnie gryźć i żuć. On tylko jest głęboko nieszczęśliwy, jak musi to robić, jego menu mogłoby się składać jedynie z mleka, zupy, ewentualnie jogurtów, czyli po prostu produktów, których nie trzeba gryźć. W niedzielę go jednak przetrzymałam, z głodu bez dyskusji zjadł ziemniaka i kotleta. To był jego pierwszy kotlet w życiu....

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Manipulator część druga

     Najmłodszy członek naszej rodziny idzie w ślady tatusia - kręcą go komputery. Obecnie najbardziej na świecie kocha grać w misia Bulibę. Miś Buliba to strona w necie, gdzie jest masa gier, nietóre nawet na poziomie Maćka. Jedna z gier to klasyczne ''memo", spośród kart trzeba odkrywać parami misie z taką samą buzią. I cieszy mnie, że Maciek nie odkrywa kart metodą chybił-trafił, ale robi to wg jakiegoś klucza. I kurka, z sukcesem :). Na koniec gry Maciek śpiewa wraz z misiem "pam pam param pam pam pam" - dziadkowie nie mogli wyjść z podziwu jak go oglądali i słuchali podczas grania.
     Tak jak wspomniałam w tytule - Maciek szantażuje mnie emocjonalnie. Druga jego ulubiona gra to budowanie domu. Szkopuł w tym, że ta gra jest za trudna, i dom muszę budować ja, Ewa lub tata. Akurat ta gra mnie nieszczególnie kręci, układanie klocków, potem warstwa zaprawy, potem klocki, zaprawa i tak w kółko. Upierdliwe :). I co robi Maciuś, aby ugrać swoje? "mama, łąć budowanie domu PLOSE". Do tego włącza oczy Shreka...i wygrywa. Mama buduje dom misiowi Buliba.

sobota, 30 marca 2013

Króciutko

     W czwartek odbyliśmy kolejną wizytę o okulistki. Dzisiejsza wizyta odbyła się w szpitalu, gdzie urzęduje nasza pani prowadząca. Na rozpoczęcie wizyty czekaliśmy półtorej godziny - masakra -ale potem poszło już sprawnie. Ewusia ma plus jedynki, mieści się to zupełnie w granicach fizjologii, Maciek miał sprawdzaną symetryczność widzenia. Fachowo badanie to nazywa się badaniem flasch VEP, sprzęt do niego jest najnowszej generacji.
     Pani okulistka podłączyła mu do głowy trzy diody, zakleiła jedno oko i świeciła reflektorem po oku drugim. Na ekranie zapisywał się ruch całego oka (zapis podobny do eeg). Po chwili zmiana oczu. Wynik wyszedł najzupełniej prawidłowy, różnice w zasięgu wzroku są tak małe, że aż niezauważalne. Kontrola w sierpniu, sprawdzimy ilość dioptrii, wtedy ewentualna decyzja o operacyjnym usuwaniu zezolka.
    
       Jutro Wielkanoc -aura przypomina Boże Narodzenie, aż strach wyściubiać z domu nos, pozostaje szybki wyskok z koszyczkiem i to tyle odnośnie zażywania świeżego powietrza. A może ze święconką skoczymy na sankach....?

 Wesołego Alleluja!!!!! 

sobota, 23 marca 2013

Manipulator

       Maciej zdecydowanie próbuje swoich sił w manipulowaniu rodzicami. Dojrzewa nam syn :).
Wchodzimy na salę, na której młody ma się rehabilitować. Fakt, był wyrwany ze snu. Fakt, był głodny. Fakt, ćwiczył już dziś z panią logopedką (dziś były delikatne zajęcia, pani Justyna widziała, że pacjent podziewuje mało dyskretnie). Ale wycia przez dobre pół godziny nie rozumiem. Pacjent wczepił się we mnie i zdecydowanie odmówił współpracy z panem Wiktorem. Ale nie ma lekko- ja też potrafię manipulować Maćkiem. W końcu dał się przekonać do ćwiczeń, współpracował wspaniale, dając siebie na 100%. Potem znów było wycie - tak mu sie podobał tor przeszkód przygotowany przez rehabilitanta, że nie chciał wyjść z sali. Zajęcia prowadzone są głównie pod kątem złapania równowagi - bardzo mi się podobają.
W ostatnich dniach Maciej
- próbuje swoich sił, aby nie zostawiać go u opiekunki - pufa nam nosem - oddycha bardzo szybko, sygnalizując, że zaraz będzie ryczał jeśli nie stanie się jego wola, niestety, nie ma opcji, aby wygrał :),
- podkręcił piekarnik do 250 stopni - a że ciasteczka maślane powinny się piec w 180 stopniach, wyszły nam skwarki,
- jeden z członków naszej rodziny siedział na tronie. Maciek przytaszczył swój stołeczek, usiadł naprzeciwko tej osoby i powiedział, że będzie patrzył, jak ....robi qpę,
- na trzecim spotkaniu w klubie maluszka zaczął współpracować. Do tej pory zajęcia były sobie, a Maciuś sobie. Teraz Maciuś brał czynny udział w zajęciach - bardzo mi się to podobało,
- testujemy wielkopolskie sale zabaw dla dzieci, ostatnio byliśmy na takiej sali, w której na stole o rozmiarach na około 1,5 metra na 4 metry stały tory, ciuchcie Tomki, wagoniki, tunele, wiadukty....cuda. Maciuś prawie dwie godziny spędził na klęczkach, bawiąc się ciuchciami. A kiedy nadszedł czas odwrotu, wył jak jeszcze nigdy w życiu, Kamilek go trzymał, ja ubierałam, tak okrutnie się szarpał. Tomki to coś, co Maciejek uwielbia :).
 Oprócz tego Maciuś cały czas gada. Śpiewa piosenki, komentuje, opowiada, co widzi, co kto z nas robi - jednym słowem obserwator z niego niezły :).
I ......tylko wiosny brak :).

wtorek, 19 marca 2013

Matka wymiękła....+ okulista

      Wczoraj wieczorem zasypiamy, wyjątkowo z młodym człowiekiem między nami. Jakoś tak się wiercił, że mnie przypadkiem uderzył. Powiedział takie coś "oj mama pseplasam". I dał mi buziaka w uderzone miejsce. Koszmarne widmo dzisiejszej wizyty u pani okulistki przykryte nawet troszeczkę było tym wczorajszym pseplasam.....rozpływałam się tym zdaniem :).

W blogowych planach miałam powyższy zapis zrównoważyć wiadomością o kolejnych dodatkowych dioptriach, żeby nie było za różowo, ale nic z tego :).

       Pani okulistka po pierwsze podważyła uwagę pani neurolog, że Maćkowe oczy nie odwodzą na zewnątrz. Trzymałam mu głowę ciasno i nieruchomo w moich dloniach, a pani okulistka zaczepiała go grzechotkami po bokach. Odwodził wszystkimi oczami tam, gdzie trzeba i tak, jak trzeba.
Kolejna diagnoza, że oko lewe ma kiepską motorykę również została obalona. Badanie w gabinecie okulistycznym nie wykazało różnic w patrzeniu okiem prawym i lewym. Ale aby mieć pewność 100%, będziemy mieć do tego podejrzenia odpowiednie specjalistyczne badanie, w klinice na bardzo specjalistycznym sprzęcie. Badanie sprawdzi symetryczność widzenia. Z rehabilitacji wzroku mamy się jedynie plasterkować na lepsze (prawe) oko, dodatkowa rehabilitacja nie jest nam potrzebna.

Poza tym
- dioptrie sprawdzimy w sierpniu, teraz za wcześnie na to badanie,
- pani była zachwycona Maćkiem - odczytał jej i nazwał wszystkie pokazane przez nią na tablicy cyferki
- zrobiła mu zdjęcie - pani doktor będzie miała jakiś wykład, konferencję czy coś takiego i chce zaprezentować pozostałym okulistom idealnie dobrane okulary :D. Maciek patrzy przez nie zupełnie prawidłowo, dokładnie środkiem szybek.
- powiedziała, że Maciek to jakiś fenomen jest.  No...bez przesady, ale fajny jest naprawdę i jestem z niego pieruńsko dumna :).


poniedziałek, 18 marca 2013

Mały donosiciel

     Maciek dostał do niani wodę w butli takiej ze smoczkiem, jak kubuś play. Generalnie z takimi butlami radzi sobie nieźle, wczoraj bez problemu wciągnął z pół na raz. Dziś odbieram go od niani, zanim się przywitałam, usłyszałam 'mama oblałam sie". Pięknie:). Sam fakt oblania się wodą mnie nie wzruszył, podobało mi się natomiast to, że nazwał to "wydarzenie" i mi je zakomunikował. I to sam z siebie:).
    Uczymy się samodzielności. Nocnik jest często w użyciu, ale na żądanie moje czy Maćkowego taty. Młody sam nie woła, ale posadzony wie, o co chodzi i co tam należy zrobić. Pani z poradni przypomniała nam w zasadzie podstawową rzecz, aby dziecko na nocnik wysadzać tuż po przebudzeniu. Jak zdążymy, to praktykujemy, w 99% się to u nas sprawdza. Jak na razie tylko na żądanie rodzica, ale to już zawsze coś:).
     Jedzenie - wczoraj Maciek sam wcinał spagetti (tak z pięć łyżek), dziś zupę (ze trzy łyżki). Co prawda zapału wystarcza mu tylko na kilka łyżek, ale determinacja "lubie sam" jest budująca:).

A tak w ogóle to z prawdziwym utęsknieniem czekamy na wiosnę, na spacery, na rowery, na obiad w ogródku. Zimie mówimy już stanowcze NIE. Fakt, że lepiej że to paskudztwo z nieba spada teraz niż w maju, niewiele mnie pociesza.