Dla przypomnienia- w chwili narodzin Maciek ważył 610 gram, jedynie za bijące serduszko dostał jeden jedyny punkt w skali Apgar. Od czasu swojego niezbyt udanego startu w dzieciństwo przeszedł naprawdę wiele.
Dlatego cudem dla mnie są przykładowe sytuacje:
1) proszę małego zbója, aby zdjął swoje buty. Mały zbój odpowiada (dosłownie) "przecież nie umiem".
2) w niedzielny poranek mały zbój przydreptał do naszego łóżka, wcisnął się między mamę i tatę. Przyszła Ewa i poprosiła, aby Maciek poszedł z nią się pobawić do ich pokoju. I co na to zbój? "Eminia nie mogę, muszę leżeć tu z mamą".
To dowód na działanie cudu i ogromna nadzieja dla Matek takich maluszków! Oraz oczywiście Twoja ciężka praca, której efekty są zachwycające!
OdpowiedzUsuńMaciuś jest przecudny :*
Zgadzam się, że to mały cud... i wielka zasługa rodziców...
UsuńMaciuś jest świetny z tym tekstami :-)
OdpowiedzUsuńDziewczyny, połowa wszystkich ciepłych słów dotyczących Maćkowego rozwoju dotyczy Maćkowego taty. Nie mogę przypisywać sobie całego sukcesu, wspólnie zajmujemy się naszymi dziećmi, wspólnie się o nie troszczymy, wychowujemy, kochamy. Ja może więcej robię w ramach zorganizowania młodemu różnych form terapii, za to mąż zdecydowanie więcej czasu poświęca na zabawę, wygłupy, wariactwa i szaleństwa. Mąż jest dużo bardziej spontaniczny w zabawach, ja lepiej sobie radzę w organizacji tego wszystkiego.
OdpowiedzUsuń