piątek, 16 sierpnia 2013

Nowe patrzałki

* "hej, śpij Ewa, ty jesteś słodka. Jesteś słodziutka i jesteś siostla moja" - takie czułości Maciek stosuje Ewie przed snem
* leżąc przed snem na maminym brzuchu "jesteś kochana, piękna i masz kwiatki na bzuchu"  (kwiatki mam na piżamie:)

      Odebraliśmy dziś nowe szkła do Maćkowych okularków. Co mnie niezwykle zdziwiło? 
Po pierwsze fakt, że synek naprawdę ma potężną wadę wzroku. Do tej pory miałam taką wiedzę, tyle że taką teoretyczną.  Bez okularów Maciuś poruszał się jedynie po domu, i to w zasadzie przez może kilka minut dziennie. Poruszał się wtedy absolutnie swobodnie, przed dwa lata, od kiedy wiemy o jego nadwzroczności, nie dawał sygnałów, że coś widzi nie tak. Dziś zdaliśmy stare okulary u optyka, przełożenie i dopasowanie szkieł zajęło 40 minut. Część oczekiwania Maciuś spał, ale kiedy się obudził, w okolicy której absolutnie nie znał, ryczał i kurczowo trzymał mnie za rękę. Bał się iść sam. Pierwszy raz widziałam go po prostu spanikowanego, totalnie niepewnego i w tak wielkim lęku. Kiedy ubrałam mu już okulary, to jakby w sekundzie podmieniono nam dziecko - uśmiech od ucha do ucha, śmiech, radość, rozbrykał  w jednej chwili. Po placu przed optykiem biegał tak szybko, że zdarł lakier na obu kolanach :).
Druga rzecz, która mnie zaskoczyła, to cena szkieł. Jakaś masakra. Do tej pory Maciek nosił szkła o mocy max 6, łącznie kosztowały ok 80 zł. Obecnie moc szkieł to 8 i 7,5, do tego szkła są cylindryczne (wciąż nie wiem, co to w praktyce oznacza). Cena jednego szkiełka wynosi 110 zł. Wg informacji, które zebrałam, szkła w przedziale minus 6 do plus 6 są jakby w standardzie. Wszystko powyżej robione jest pod specjalne zamówienie i jako takie specjalnie też kosztuje :(.

W ramach urlopowania się (między innymi) byliśmy wczoraj w Lądzie, w odwiedzinach u naszej rodziny. Obserwując Maćkowe zachowanie, kiedy w obroty wzięła go moja ciocia Basia doszłam do wniosku, że gdyby synuś pojechał tam na tydzień na wakacje, to wróciłby na 10000% odpieluchowany i samoobsługujący się przy stole.Ciocia Basia jest czarodziejką - w jej obecności Maciek wciągnął prawie samodzielnie prawie całą miseczkę rosołu. Magia jakaś normalnie,w  domu Maciek piszczy, że on nie umie jeść sam łyzecką :(.
Ciociu Basiu, jesteś wspaniała, i nie mówię tu tylko o podejściu do dzieci.

2 komentarze:

  1. Jaś u jednej babci też wszystko robi samodzielnie ... Druga go wyręcza.

    A co do okularów to prawda, cena kosmos. :o

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak cena masakryczna...Doroto musicie pomyśleć nad jakimś weekendem u Cioci Basi

    OdpowiedzUsuń