sobota, 28 grudnia 2013

Poświątecznie

Śpieszę zanotować, póki pamięć nie zawodzi:)

*świąteczny nastrój, świąteczne stroje, na stole kolacja wigilijna, Maciuś patrzy po sobie i mówi "ale jestem elegancki"
*w formie zabawy odpytywałam Maćka z jego "danych podstawowych". Wie, jak się nazywa, gdzie mieszka, ile ma lat, wszystko wie. Na pytanie, jak się nazywają twoi rodzice, krótka i rzeczowa odpowiedź zabrzmiała tak "mamusia i tatuś"
*tradycyjne przepychanki z siostrą w pewnej chwili poszły ciut za daleko, w ruch poszły nogi i pięty (krasnal zaczął dość nieładnie kopać Ewę). Dosadnie wyprosiłam go z pokoju, powiedziałam, co o nim myślę. Maciuś pobiegł do tatusia się poskarżyć, swoje żale ujął  tak "mama powiedziała, że jestem brzydki, a ja przecież jestem ładny".


czwartek, 19 grudnia 2013

Migdałkowy Gwiazdorek

      Po odpowiednio ustawionym leczeniu kaszel i infekcja odeszły w niepamięć. Pozostał katar. Lekarka rodzinna zasugerowała, aby Maćka obejrzał laryngolog, podejrzewała trzeci migdał lub chore zatoki. Laryngolog potwierdził przypuszczenia, Maciek prezentuje książkowy przykład na przerośnięty trzeci migdał. Nie pasują mi objawy (Maciek śpi z zamkniętą buzią, nie chrapie, nie zauważam problemów ze słuchem), ale w gardło mu nie zaglądałam i nie podważam diagnozy :).
Tuż po Nowym Roku śmigamy do audiologa, potem z powrotem do laryngologa, a potem się zobaczy. W pracy (pracuję w firmie kurierskiej) mamy teraz paczkowy szczyt szczytów, więc poza poumawianiem Maćka na badania nie mam siły i czasu na rozkminianie, co to za dziadostwo ten "trzeci migdał" i z czym to się je.
Przeraża mnie tylko Maćkowa wychowawczyni, która widząc gila (niedużego, wodnego) prosi, aby się zastanowić, czy to dziecko nadaje się do przedszkola w takim stanie :(.
                                                 

    Dziś w przedszkolu były Jasełka. Prawdziwe Jasełka, przepiękne przedstawienie, na poziomie trzyletnich bąbelków. Ze względu na trzytygodniową nieobecność, krasnal załapał się tylko na rolę Stacza. Tak czy owak, śpiewał i tańczył tak pięknie, jak tylko potrafił. Po zakończonych uroczystościach powiedział nam „dziękuję, że przyszliście”. Pięknie, prawda? ;)
 
Przyznaję bez bicia, że Mikołaj mnie przeraził, jego maskę widać na zdjęciu obok. Maciuś się nie bał, ale dziewczynki wczepiały się w rodziców i w żadnym wypadku nie dały się posadzić na kolanach u tego stwora z tak potworną maską.













Z cyklu „Maciej powiedział”
*po kąpieli Maciek wdrapał się na schody, zapomniał ubrać okulary. Doszedł do półpiętra i w ryk „gdzie są moje okulaly, psecies ja nie widzę” (mowa zachowana w oryginale)
*”jestem taki piękny że aż nie wiem”
*zmywam sobie wacikiem makijaż, słyszę tekst „jesteś brzydka i musisz tak robić, żeby być ładna?”

 

wtorek, 10 grudnia 2013

Wagary

      Nie cierpię sezonu jesienno-zimowego. Wszyscy wkoło smarczą i kaszlą, to szczęście nie ominęło i nas. W pewien uroczy poniedziałek trzy tygodnie temu pani w przedszkolu powiedziała, że Maciuś tak brzydko kaszle i ma brzydki katar. Po powrocie do domu dołączyła już temperatura. Lekarska diagnoza: oczywiście zapalenie oskrzeli. Po dwóch tygodniach nebulizacji i faszerowania młodego różnymi prochami zaleconymi przez panią doktor nie było znaczącej poprawy. Fakt, temperatura odeszła, kaszel stał się mokry, ale ilość wydzielin gardłowo- nosowych pozostała bez zmian. Wysłałam męża na wizytę do lekarki ze szpitala, która prowadziła nas po opuszczeniu Polnej, najlepszej specjalistki ze specjalistek. Wynik wizyty mnie zaskoczył:Maciek leki dobrane miał dobrze, tyle że dawkowanie rozpisane było dla dziecka rocznego. Masakra. Mąż mówi, że jego zdaniem zwykli interniści boją się wcześniaków i leczą ich bardzo "nieśmiało". Mam zalecony i wykupiony antybiotyk, ale mamy go stosować w wypadku POGORSZENIA. WRRR, pogorszenia nie ma, Maciula humor ma doskonały, śpi po 14 godzin, tryska energią,  je nawet tak dosyć, tylko ten kaszel i katar...Jutro chcę iść do lekarki, być może "chłopiec nie jest źródłem infekcji, może uczęszczać do przedszkola" ?
     Pani doktor (ta z Polnej), jak zobaczyła Maćka, nie mogła uwierzyć, że to ten sam chłopiec, który wymigał się od zabiegu zamknięcia Botala (dziś mija 3,5 roku od jego narodzin, a ten botalowy fakt został w głowie pani doktor, jestem w szoku :). Lekarka nie uwierzyła, kiedy podając wagę dziecka mąż podał wartość 11 kg. Wsadziła go na wagę i szczęka jej opadła:). Poza tym wagowym incydentem, pani doktor była zachwycona Maćkiem:).

                                                            powyżej ubranie sprzed 3,5 roku, w którym Maciuś bardzo długo tonął.
       
A tu dwie anegdotki:
*podczas choroby, kiedy szłam do pracy, zanosiłam Maćka do dziadka, do domku położonego w zasięgu wzroku od domu naszego. Zanosiłam Maćka pod pachą, ubranego w  kapcie. Któregoś razu zostałam zaskoczona zdaniem: "UWAŻAM, że te kapcie nie są dobre do chodzenia po trawie". Nie wiem, skąd tak mądre zdania u naszego synka:)
*wydzielina nie oszczędziła oczu, zainfekowane zostały również one. Brzydko ropiały, regularnie więc oczyszczaliśmy mu te oczy. Jeśli jest coś, czego Maciuś szczerze nienawidzi, to właśnie czyszczenie oczu i ich zakraplania. Za którymś razem jasno się określił: "nie wycieraj mi oczu, ja chcę być brudas".