poniedziałek, 19 października 2015

Moje 610 gram szczęścia

        Dawno nas tu nie było. Różne są przyczyny przestoju, ale to chyba nie miejsce na tłumaczenie się. Co u nas? Na tapecie mamy dwa tematy.

          Po pierwsze primo - na wiosnę wyznaczono nam termin operacji zeza. Spodziewałam się, że załatwimy to późną jesienią, tak też się nastawiłam psychicznie. Jednak w szpitalu  był jakiś poważny remont i wszystko się poprzekładało o dobry kwartał. Damy radę, może być wiosną, tym bardziej, że od miesiąca gil nas nie opuszcza.

          Po drugie primo - chodzenie na paluchach. Zgodnie z zaleceniem naszej pani neurolog, skonsultowaliśmy młodego u ortopedy. Takiego mega fachowca, lekarza, który wie, co mówi. Pan doktor wysłuchał historię Maćkowych narodzin, wypytał o czas, kiedy Maciek zaczął chodzić (miał 23 miesiące - taki średniaczek zaczyna chodzić w wieku około roku), wypytał o historię i sposoby rehabilitacji, obejrzał nogi i stopy. Diagnoza w dużym skrócie i uproszczeniu brzmi tak: synek jest w grupie dzieci podwyższonego ryzyka, i ze względu na jego wywiad i historię mamy mu po prostu pozwolić dojrzeć. Jakiś etap dojrzałości psychiczno-fizycznej dziecko osiąga zazwyczaj na przełomie wieku pięciu - sześciu lat, mamy po prostu poczekać. Rehabilitacja tak jak do tej pory, żadnych ekstra butów i kapci. Mamy pokazać się za pół roku. Jeśli będzie potrzeba, będzie botoks w łydki, ale pan doktor, po naszych zapewnieniach i obserwacji własnej, że Maciek jak myśli, to idzie na całych stopach, uważa, że takiej potrzeby nie będzie. Zobaczymy :)

       W przedszkolu trwają teraz diagnozy dotyczące gotowości szkolnej. Czekam niecierpliwie na opinię pani wychowawczyni. Tym bardziej, że opinie, które już znam z przedszkola,  są rozbieżne. Pani, która uczyła Maćka jako czterolatka uważa, że młody jest debeściak, jest bardzo mądry, inteligentny, umie czytać i bawi się tym, jego szlaczki są jedne z ładniejszych w grupie. Obecna wychowawczyni uważa, że "jak na dziecko z taką wadą wzroku to Maciek radzi sobie nie najgorzej". Czekam na oficjalne info na piśmie.

       Latem w tv leciały bardzo często reklamy i zapowiedzi serialu "Moje 600 gram szczęścia". Napaliłam się jak szczerbaty na suchary...no i niezły suchar z tego wyszedł. Próbowałam serial oglądać, twardo śledziłam go przez prawie trzy tygodnie...poddałam się. Nie mam sił słuchać o Andżelice, Edzi G, o wcześniakach ważących 3,5 kg z praktycznie donoszonej ciąży, przemądrzałych męskich specjalistów od laktacji. Serial jest po prostu nie na temat. Szkoda mi czasu. Szczerze interesuje mnie historia maleńkiej Amelki, trojaczków...ale reszta...rozczarowanie. Dlatego już nie polecam oglądania "Moje 600 gram szczęścia".

      W ostatnim tygodniu śmiałam się z krasnala. Pracował z panią tyflopedagog, ominęły go zajęcia w klasie, dostał więc pracę domową do zrobienia w ćwiczeniach. Na obrazku pełnym kwiatów miał poszukać wszystkie literki "o" i je pokolorować. Maciek do tematu podszedł odpowiedzialnie. Sam  wgramolił się na Ewy fotel, usiadł sobie przy biurku, wyjął kredki i pokolorował "o". Nie ingerowałam. Oddaliśmy kolejnego dnia ćwiczenia, pani otwiera zadanie domowe i mówi "oj Maciuś, ale ci się nie chciało"... :)

środa, 10 czerwca 2015

5 lat minęło

     No więc mija dziś 5 lat, od kiedy mamy naszego szkraba z nami. Nie wiem, kiedy minął ten czas, dopiero co jeździłam do niego każdego dnia na Polną, modląc się o jego życie, zdrowie, emocjonalna mega huśtawka nie opuszczała mnie ani na chwilę. Dziś mamy w domu wspaniałego pięcioletniego mądralę :).
Wzrost jakieś 102-103cm, waga ok 13,2 kg. Radość życia - 100/100. Bystrość 100/100. Urok osobisty 100/100.
Z ostatnich anegdotek:
- usmażyłam naleśniki. Dzieciom na słodko, rodzicom z farszem mięsno-warzywnym. Moim naleśnikiem zainteresował się Maciek, wypytał mnie o skład, więc mówię mięsko mielone, fasola czerwona, kukurydza, pomidorki...Maciek na to "ale to jest straszne".
- cały czas zwracam mu uwagę, że ma chodzić na piętkach. Któregoś razu w przedszkolu pani mu się pyta: "Maciuś, a czy ty umiesz chodzić na całych stopach?" Maciuś na to "tak, bo mama mi każe".

To były sytuacje żartobliwe. A poniżej taka, którą syn mi po prostu zaimponował.
Byliśmy na  pikniku ekologicznym. W jakimś konkursie dzieci dostały balony. Odeszliśmy już od stoiska, kiedy Ewie pękł jej balon. Ewa stała i przeżywała, za to Maciek, z własnej inicjatywy, poleciał do pani od balonów. Zgłosił, co i jak i zorganizował siostrze nowy balon. Pękałam z dumy :).

        Dwa tygodnie temu byliśmy na corocznej kontroli u pani neurolog. Generalnie Maciuś bardzo się pani podobał, jednak p. doktor podejrzewa, że jedna Maćkowa noga jest nieco krótsza niż druga i powinniśmy ją skonsultować u ortopedy. Taki najlepszy w Poznaniu, którego poleciła nam pani, przyjmuje jedynie prywatnie, koszt wizyty to jedyne 350 zł....nie wierzę normalnie, dla kogo te ceny????

       Uczymy Młodego czytać sylabami, tak jak kiedyś uczyliśmy Ewunię :) Jedziemy z tej samej książki, Maciek ma mega radość, jak czyta :). A ja jeszcze większą, jak widzę, jak nasz maleńki, maciupki synek rośnie i się rozwija:).

Miało być o Maćku, ale pozwolę sobie wspomnieć o Ewci. Ewcia nie ma jeszcze 7 lat, za chwilę kończy pierwszą klasę. Jest w trójce najlepszych dzieci w klasie, rozwija się wspaniale. Ostatnio pani od w-f wydelegowała nam córkę na zawody sportowe, jako jedynego 6- latka. Spytałam się Ewy, jak ona to robi, że czego się nie dotknie, tam odnosi sukces. Ewa odpowiedziała, że "nic na to poradzę, że mnie taką urodziłaś". Budują człowieka takie chwile...oj,bardzo :)


niedziela, 3 maja 2015

Próba manipulacji rodzicem okiem pięciolatka

      Maciek bardzo chciał grać na komputerze. Staramy się tą pasję kontrolować i reglamentować, więc któregoś dnia odmówiłam dziecku komputerowych gier. Maciek na to odpowiedział bardzo prosto:
- "mamo, ale ja cię przecież kocham".
 Ja też go kocham, ale ponieważ znam osobiście przypadki uzależnienia od komputera, wiem, czym to grozi i jak to się kończy, więc po prostu, pomimo tak gorącej argumentacji, odmówiłam. Krasnal, jako dziecko bardzo kreatywne, godnie się pogodził z odmową i zajął czymś innym :).

U nas po malutku. Znamy przyczynę chodzenia na palcach -jedna maciejowa stópka ma coś przeciwnego płaskostopiu - podeszwa jest wgłębiona bardziej, niż powinna, dzięki czemu młody nie czuje podłoża tak, jak trzeba. Ćwiczymy te stópki cały czas, ale jak na razie wciąż jest 1-0 dla Maćka.

      Pani logopedka zwróciła nam uwagę na fakt, że Maciek zaczyna nam czytać globalnie i głoskować wyrazy. Pani Justyna mówi, że w jego przypadku na pewno nie będzie kłopotu z czytaniem :). Z kolei pani p.o. wychowawcy w przedszkolu mówi, że synek jest bardzo bystry, inteligentny, jest cytuję "igiełką". Do tego jest mega społecznym człowiekiem, bardzo wesołym i serdecznym.
Z drugiej strony....jeśli myślę o Maćku jako sześcioletnim pierwszoklasiście, to na dzień dzisiejszy jestem temu absolutnie przeciwna. Żadna pani minister ani szeregi jej podwładnych, pani od margaryny, która zachwala reformę, żadna wspaniała reklama kolorowej szkoły...nikt nie jest mnie w stanie przekonać, że przeciętny sześciolatek w szkole to jest dobry pomysł. Tak czy inaczej - to temat na inny post.

     Któregoś dnia, wczesną wiosną, wybraliśmy się na bardzo długi spacer. Na naszym szlaku była wielka góra, na którą trzeba było się wspiąć i z niej zejść. Weszliśmy, zeszliśmy, wszystko ok:). Następnego ranka Ewa miała w łydkach potężne zakwasy, płakała nam, schodząc ze schodów. Zrobiliśmy jej w wannie gorącą kąpiel (zazwyczaj używamy prysznica). Maciek o mało co nie wyszedł z siebie, on też domagał się kąpieli, "dlaczego Ewa może kąpać się w wannie a ja nie". Odpowiedziałam, że Ewunię bolą łydki i musi je sobie  wymoczyć w ciepłej wodzie. Maciuś na to, że jego też bolą łydki. Oczywiście pozwoliłam mu też wskoczyć do wanny, ale wcześniej usłyszałam jeszcze pytanie "mamo, a co to są łydki?".

niedziela, 8 lutego 2015

Pojęcie czasu okiem czterolatka

      Nasze lokalne występy na okoliczność Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Maciek na swoim pokazie dał z siebie wszystko, nawet pomimo tego, że wystawiła go partnerka w tańcu (mała stremowała się i odmówiła występu) i wystąpił z dziewczynką, z którą wcześniej nie tańczył.
Po występie Maciuś grzeczny był jeszcze przez dobre dwie godziny, ale potem...jego cierpliwość całkiem zanikła. Było to około godziny 16, a o 17 występować miała Ola, przyjaciółka Ewy, której występ chcieliśmy bardzo zobaczyć. Zależało mi, aby dotrwać do występu Oli, więc użyłam klasycznego szantażu "jeśli będziesz grzeczny do godziny 17, to dostaniesz swoją nagrodę" (na której młodemu mocno zależało).  Około 16.30 Maciek, który starał się nie broić jak tylko mógł, spytał mnie wprost "jak długo jeszcze MUSZĘ BYĆ GRZECZNY?"

Maćkowych sympatyków informujemy, że jego subkonto w Fundacji jest wciąż aktywne i że wciąż prosimy o wsparcie 1-procentowe.


W rubryce Numer KRS wpisz: 0000186434
W informacjach uzupełniających, cel szczegółowy 1% :
175/B Maciej Bąk


niedziela, 11 stycznia 2015

WOŚP

    
    


      W tej chwili dochodzi niedzielne przedpołudnie w dniu, w którym gra Orkiestra Jurka Owsiaka. W ostatnich tygodniach czytałam mnóstwo zarzutów i pomyj, które się na niego wylewa. Uważam to za chamskie, obrzydliwe i niesprawiedliwe. Wierzę w Orkiestrę, wierzę w Jurka, wierzę  w dobro, które razem tworzą. Dzięki kolejnym finałom jego akcji, dzięki sprzętowi, który otrzymał szpital przy Polnej, żyje nasze dziecko i jest w dobrym zdrowiu. Przez pierwsze trzy miesiące swojego życia każdego dnia Maciek korzystał z Orkiestrowego sprzętu - sprzętu, który uratował mu życie, potem zdrowie. Nasze dziecko korzystało z inkubatora,  urządzeń wspomagających oddech (respirator, później Inflant Flow, czyli wspomaganie oddechu, które pomogło nie rujnować maleńkich płuc wentylacją mechaniczną), pulsoksymetrów, pomp infuzyjnych, monitorów czynności serca i oddechów, aparatów usg,  innych sprzętów podarowanych właśnie przez WOŚP.

     Jak można nie być wdzięcznym i nie wierzyć w Wielką Orkiestrę? Dlatego ja i moja rodzina całym sercem wspieramy WOŚP, a dziś o 14 Maciek wraz ze swoją przedszkolną grupą ma występ "dla chorych dzieci".

PS - uważam, że każdy z nas, nawet trolle i hejterzy, prędzej czy później, natknie się w jakimś szpitalu na serduszko WOŚP. Ci, którzy pomagać nie chcą, po prostu niech nie pomagają.  Niechże zamkną swoje paszcze i pozwolą pomagać tym, którzy tego chcą i chcą mieć z tego frajdę.

PS2 W jednym z kącików ust Maćkowi pojawił się zajad. Oczywiście krasnal przyszedł zameldować, że go boli. Próbowałam wytłumaczyć mu, że to dlatego, że je za mało witamin, bo przecież Maciuś nie je warzyw. Na to usłyszałam, że przecież ziemniak to jest warzywo, tak więc synek JE warzywa. Jak polemizować z taką wiedzą...:)?

niedziela, 4 stycznia 2015

Podsumujmy wszystkie fakty

      Rehabilitacja. Zdarzyło się, że Maciek nie miał specjalnie chęci na współpracę z panią rehabilitantką (przedświąteczne zmęczenie materiału). Na dodatek na zajęciach były dwie praktykantki, tak więc Maciuś miał pełną widownię, aby pokazać swoje możliwości. Dostał  małpiego rozumu, biegał, skakał, wywijał, dzikował ile potrafił. Na koniec wszedł do basenu  z piłkami i powyrzucał piłki. W pewnej chwili pani rehabilitantka uznała, że już wystarczy wygłupów i czas zabrać się za zalecane ćwiczenia. Posadziła Maćka przed sobą, patrzy na niego i mówi: Maciek, musimy poważnie porozmawiać (w domyśle o tym rozbrykanym zachowaniu). A syn mój na to...."no dobrze. Podsumujmy wszystkie fakty". To, że pani opadła szczęka, jest komentarzem bardzo subtelnym :).

      Przed świętami w przedszkolu odbyło się spotkanie mikołajkowe. Każde dziecko miało do powiedzenia kawałek wierszyka - wierszyk nie był udany, trudny do wymowy i uchwycenia sedna  nawet dla mnie jako osoby dorosłej. Maciek wyuczył się swojej kwestii, wydeklamował ją pięknie. Pozostałe dzieci również znały swoją część, ale spośród grupy około 25-czterolatków zrozumiałam łącznie troje dzieci (włącznie z moim). Dotarło do mnie, że nasza praca z logopedką przynosi piękne efekty - co prawda Maciek wciąż sepleni, nie wymawia R, ale jego mowa jest czysta, czytelna i zrozumiała dla osób postronnych. 

       W ostatnich tygodniach przeżyłam kilka zaskoczeń od osób zewnętrznych, które nie znają Maćka i jego historii. Pani laryngolog, widząc młodego pierwszy raz na oczy pyta "to wcześniak, prawda?". Potem wyjście na plac zabaw, gdzie w kasie pani kasjerka mówi patrząc na Maćka "dzieci do lat trzech wchodzą za darmo" . Inna pani na tym placu też mnie spytała "czy to jest wcześniak?". Na czole to mamy wypisane czy jak :).

     W pokoju naszych dzieci jest permanentny bałagan. Dziś przelała się czara, obiecaliśmy dzieciom, że jeśli do jutra tam nie będzie porządku, to bierzemy worek na śmieci i wyrzucamy wszystko, co nam wpadnie w ręce. W międzyczasie tata poprosił syna, aby może tam troszkę jednak uprzątnął. Odpowiedź krótka i na temat "ale przecież dopiero jutro tam ma być porządek".
    Inna historyjka. Mam z synem chwilę czułości, szepczę mu do ucha, że jest moim cudem. Na to Maciuś, rozczulając mnie dokumentnie, pyta "a Ewa?"

PS - postać z rysunku, ta z prawej, to jestem ja. Tylko głowa się nie zmieściła:)
PS2 - Wszystkiego najlepszego w 2015 roku:)