sobota, 31 lipca 2010

Opieka Ciągła - co ja tu robię??

Jako że goszczę u siebie moich rodziców, do szpitala wybrała się ze mną mama. Jeszcze jak byliśmy na OITN, miałam uzgodnione z pielęgniarką, że moja mama będzie miała szansę zobaczyć swojego wnuczka. Ale że przeniesiono nas na inny oddział, z wizyty wyszedł klops. Nie mam żalu, zastrzeżeń, jest to absolutnie zrozumiałe. Bakterie, wirusy, zarazki i takie inne zupełnie mnie przekonują. Mama natomiast bardzo przeżywała, że udało jej się tylko zobaczyć tą maleńką główkę, tyle co było widać z korytarza.
Szok przeżyłam ja, kiedy poprosiłam pielęgniarkę opiekującą się Maćkiem o możliwość poprzytulania się. Dowiedziałam się, że nie można, ponieważ jest na to zbyt mały. Płakałam z żalu i ze złości,  nie potrafiłam zrozumieć, co się zmieniło od wczoraj – jego parametry nie pogorszyły się, w dalszym ciągu tlen dostawał z rurki do inkubatora, w dalszym ciągu miał niewiele ponad 1 kg, leżał w sumie może z 10 metrów dalej (odległość tak na oko pomiędzy miejscem na intensywnej a ciągłą). Panią Beatę wyjątkowo znielubiłam i bałam się jej potwornie. Bałam się, co będzie dalej, czy na tym oddziale potrafię się odnaleźć, porozumieć z pielęgniarkami, tęskniłam za poprzednim oddziałem.

piątek, 30 lipca 2010

Zmieniamy lokal

Maciuś zaczął niebezpiecznie przybierać na wadze, a dokładnie rzecz biorąc obrzękać wodą. Jeśli jego normą jest około plus 30 dkg na dobę, to podskoczył teraz plus 90. Jego organizm zaczął sobie magazynować wodę, nóżki miał jak balony, dostał więc tzw. „leki na sikanie”, czyli fachowo mówiąc środki moczopędne, które mają tą zgromadzoną wodę wypompować z organizmu.
Mamy nowych sąsiadów – są to bliźniaki - wcześniaki z Turku, Zuzia i Jasiu. Ponieważ ich mama leży jeszcze w szpitalu w Turku, był u nich tylko tata – na tyle jeszcze zagubiony i zakręcony, że zrobiłam jego dzieciom fotki, które mógł przesłać ich mamie, Anicie. I tak nawiązała się kolejna szpitalna przyjaźń, zaraz po Patrycji i Magdzie. Przyznam tylko, że wcale nie chciałam robić tych zdjęć, dzieciaczki wyglądały tak biednie, jak mój syn półtora miesiąca temu. Nie chciałam przypominać sobie tego obrazu, ale czego się nie robi dla mamy w podobnej do mojej sytuacji….
Już go prawie miałam na rękach, kiedy okazało się, że zaczyna się obchód lekarski i mamy oczywiście muszą opuścić oddział. I tak stałyśmy sobie z moim klubem mam (Patrycją i  Magdą) pod oddziałem, kiedy pielęgniarka, pani Iza, wyjechała z inkubatorem na korytarz. Zdziwiło mnie niezmiernie, że zawołała „mama Bąk, idziemy”….fajnie, tylko gdzie i po co? Okazało się, że jedziemy na inny oddział – na Opiekę Ciągłą. Przyznam bardzo nieśmiało, że przez inkubator nie poznałam, że to moje dziecko zmienia lokal – pani Iza mówi, że nic dziwnego, mało która mama poznaje. Obiecałam dziewczynom czekać tam na nie z niecierpliwością.
O oddziale OC nasłuchałam się wcześniej samych najgorszych rzeczy. Jest to oddział, w którym ratuje się zdrowie maluszków (na OITN ratowano ich życie). I tu byłam spokojna. Natomiast ogromne obawy miałam, jeśli chodzi o opiekę pielęgniarską….po całej neonatologii krążą legendy, jak tam się traktuje dzieci. Miałam okazję się o tym przekonać sama, ale o tym kiedy indziej.
Panie pielęgniarki wymieniały się formalnościami, a ja dostałam swój słodki ciężar do przytuleniaJ. Nareszcie. Było już późno, nie posiedziałam więc z Małym zbyt długo. Ale...ponieważ wieczorem jechałam do mojego ginekologa na przegląd popołogowy – tak, to już 6 tygodni za nami….- ok. 21 byłam znów na oddziale. Poznałam wtedy ciocię Renię  - najwspanialszą pielęgniarkę na świecie- która opiekuje się moim dzieckiem. Umówiłam się z nią nawet na kąpiel MaciusiaJ.

poniedziałek, 26 lipca 2010

Przepuklina...co to biedne dziecko dźwigało?

Potwierdziły się przypuszczenia pani doktor – Maciejkowi wyszła przepuklina pachwinowa, obustronna. Z tego to się dzieci nie wykręcają, musi to zostać rozwiązane zabiegiem. Aha – nic ciężkiego nie nosił (to w odpowiedzi na pytania, skąd to diabelstwo). Jelita pouciekały z brzuszka poprzez dziurki w pachwinach, które w życiu płodowym są zawsze otwarte, a zamykają się naturalnie pod koniec ciąży. Maciusiowe dziurki nie zdążyły się zarosnąćL.
Tyle dobrego, że mogę go sobie trzymać na rękach do woli, ile tylko dam radę – to jest co prawda tylko 1 kg wagi, ale siedząc na wyjątkowo niewygodnym krzesełku, prawie w bezruchu i trzymając ten jeden kilogram szczęścia, cierpnie się…tak po prostu. Ale za to ładują się moje matczyne bateryjki.

Na zdjęciu z tatusiem.

niedziela, 25 lipca 2010

Pierwszy kilogram za nami

    To był jak na razie najpiękniejszy dzień tego wyjątkowo trudnego macierzyństwa.

     Po pierwsze – waga mojego wielkoluda osiągnęła dziś 1 KG. No więc pierwszy kilogram za nami!
     Druga piękna, najpiękniejsza, tak długo wyczekiwana radość – pani Bożenka,
nasz trzeci dobry duszek z OITN, na dzień dobry spytała mnie, czy jak ściągnę
mleko to jeszcze wrócę, bo jeśli bym chciała, to mogę przytulić moje dziecko….
Laktator więc cały furczał, parzył z gorąca, a ja pędziłam na oddział przytulić moje
dziecko…….przecudne uczucie, tak długo wyczekiwane, wymarzone, ale też
niespodziewane. Pani Bożenka opatuliła go w koce, a ja dostałam Maćka do rąk,
mogłam go przytulić, poczuć ten cały kilogram mojego dziecka, wreszcie nie dzieliła
nas szyba inkubatora. Co prawda musiałam pilnować saturacji i trochę podawałam
mu rurką tlenu pod nosek, ale to drobiazg nieistotnyJ.

     Po trzecie – spytałam panią Bożenkę, jakie obecnie leki dostaje Maciek.
 I kolejna cudna wiadomość – żadnych, oprócz obowiązkowych witamin!!!
PS - z tyłu widać inkubator Maćkowej sąsiadki Zosi, nie nasz.

czwartek, 22 lipca 2010

Pierwsze ubranie...:)

     Po tygodniu bardzo intensywnej antybiotykoterapii nieśmiało przełączono nas na półwspomaganie – CPAP.
A od 20 lipca oddychamy znów sami!.

     Nasza główna pielęgniarka z OITN, pani Renia, wyszukała nam ubranko. Pośród masy dziurawych, podartych i fatalnej jakości ubrań z magazynku ciocia Renia wyszukała nam całkiem sensowne body- pierwsze w Maciejkowym życiu J.

środa, 7 lipca 2010

...i ogromny krok wstecz....

Zapomniałam już, o czym kiedyś mówiła moja przyjaciółka Danusia – że wcześniaki już tak mają, że zawsze jest tak, że idą dwa kroki w przód, jeden w tył. Dwa ostatnie dni miałam wiele radości z postępów mojego dziecka. Dziś wielki krok do tylu – powrót na respirator L. Okazało się, że w płucach są bakterie i że mają się tam dobrze, że aż wystraszyły naszą panią doktor. W nocy miał potężne spadki saturacji (ilości tlenu w płucach), jak przyznała pani doktor, ona sama się o niego bardzo bała….a co dopiero ja….Przyczyna nieznana – albo złapał je z oddziału, albo zbyt wcześnie odstawiono mu poprzedni antybiotyk L.  No więc jesteśmy prawie w punkcie wyjścia… mały skrzacik znów spędza swoje dni z rurą w buźce, a każdy jego oddech sterowany jest mechanicznieL.

poniedziałek, 5 lipca 2010

Kolejny krok do przodu

       Piękny dzień – Maciuś pięknie radził sobie na CPAPie, więc całkiem zdjęto mu wspomagacze oddychaniaJ.  Teraz oddycha sam, a w buźce ma tylko sondę, którą dostaje śniadania, drugie śniadania, obiady, podwieczorki, kolację i tego typu posiłki. Trochę monotonne, bo tylko moje mleko i mleko, ale jak dla niego nie było wtedy nic lepszego.
  

piątek, 2 lipca 2010

Teraz to już tylko rosnąć - jeden krok do przodu...

Tuż po wejściu na oddział przeraziłam się, widząc co na swojej buzi ma moje dziecko.
Pielęgniarka, pani Iza (jeden z naszych trzech aniołów na OITN), objaśniła, co to jest – ponieważ Maciek radzi sobie nie najgorzej z oddychaniem, awansował i zdjęli go z respiratora. Teraz jego oddech regulował będzie CPAP, coś pomiędzy respiratorem a samodzielnym oddechem, tlen podawany będzie bezpośrednio do noska, w zależności od tego, ile będzie go potrzeba. I że widokiem mam się nie smucić, taka forma wsparcia w oddychaniu jest dla małego lepsza – nie jest zaintubowany, uczy się powoli pracować sam. Maciek dostał też smoka do buzi – nie dla relaksu, tylko jak się dowiedziałam, aby utrzymać prawidłowy obieg tlenu z maszyny. I od dziś Maciejkowym zadaniem było już „tylko rosnąć i dojrzewać”.


Jak wygląda wcześniak podłączony do CPAPu - przykład powyżej