środa, 29 lutego 2012

Wiaterki

     Ubieram Maciusia, trzymam na kolanach i czuję w ręce serię mega wiaterków. Pytam się mojego syna, Maciuś, kto tu mamie takie bąki strzela?
- TA TA

PS- Maciej uwielbia słowo tata. Choć ostatnio wymienia je ze słowem ble oraz niam niam :).

To akurat jest ściana Ewy, ale Maciek swoje trzy grosze też tam włożył:)

piątek, 24 lutego 2012

Mam w domu słodziaka

      Mój mały słodziak po pierwsze primo nauczył się przynosić kuku do pocałowania. Jak gdzieś się puknie w paluszek, i boli, wystawia to swoje kuku na widok publiczny, sygnalizuje, że boli i każe całować.
      Po drugie primo mamy taki garnuszek z klockami z melodią, która wchodzi do ucha jak mało która "pełny jest garnuszek moj, słodki kształt coś tam coś tam". Wczoraj mi się to przypałętało, sama chodziłam i to śpiewałam. Na to moje dziecko podeszło do swojego garnuszka i włączyło tą piosenkę:). Widać moje śpiewy nie leżały mu za bardzo :D.
      Po trzecie primo dziś w nocy mnie zupełnie rozwalił. Młody człowiek tak do około 1 w nocy śpi w swoim łóżeczku. Regularnie każdej nocy o tej samej porze budzi się o tej pierwszej godzinie i wyje, dopóki nie wezmę go do mojego dużego łóżka. Dziś szok - obudziłam się w nocy, a tu mnie ktoś szarpie za rękę i mówi "meme, meme, meme"........Maciek sam wylazł z łóżeczka i przytuptał do mnie:). Fakt, łóżeczko, jeszcze po Ewie, celowo nie ma 2 szczebelków, ale kurka kiedy on to rozpracował? I to po ciemku? Trafił do mnie po ciemku, odnalazł i przylazł się przutulić:). Nie wiem, czy spałam tak mocno z natury, czy też uszy przykryły mi worki spod oczu - pobudka była przemiła.

                                    Że co? Że ja nie wejdę przez bramkę do kominka? Niemożliwe.

sobota, 18 lutego 2012

Porządki ...ech......porządki :)

     Moi mężczyźni mieli dziś natchnienie na gruntowne domowe porządki. Kamilek wypucował kominek, mniejszy mężczyzna bardzo mu w tym pomagał. Pod koniec prac wyglądał z grubsza tak:

Jak już Maciek posprzątał kominek, zabrał się za porządki w toalecie.
Tak to z wyglądało:


Nie darował oczywiście rolce papieru szczęścia - rozwinął tyle, ile na tej rolce było.

A Ewa? Hm. Porządki dopiero przed nią :D

czwartek, 16 lutego 2012

Najtrudniejszy pierwszy krok :):)

    Stało się. Od kilku dni maciusiowy tatuś mocno syna doświadczał i uczył samodzielnych kroków. Wczoraj Maciej poszedł na całość - po prostu wziął i poszedł sobie :) . Zupełnie samodzielnie  pokonał dobre 80 cm :). Nawet się nie zachwiał, całą drogę szedł prosto. Umie skubaniec, tylko kurka mu się nie chciało ostatnio :). Niezwykle mnie to cieszy, potwierdza się to, co mówił nam terapeuta - dawał mu parę tygodni na pierwsze kroki i proszę:).

     Swoje całuski przynosi tak słodko, że się rozpływam, całowałam się z nim cały poniedziałkowy poranek.  Żeby dać mi buziaka, pędzi nawet z drugiego końca pokoju :). Niestety w poniedziałek nie wiedziałam, że bierze mnie jakaś chol...era i objawi się ona paskudnym katarem. No i oczywiście swoim katarem podzieliłam się z synem. Tak więc oboje  mamy katar, a katar dla Maćka = nie będę jadł i już. Dodatkowo mały cwaniaczek nauczył się metody "na kaszelek" - udaje że ma kaszel, żeby tylko mu łyżki do buzi nie pakować.
    Maciej ma też  focha na noszenie okularów (czy to jakaś epidemia? jego przyjaciółka Iga też ostatnio ich nie znosi). Taki jest cwany, że jak do mnie przydrepcze bez okularów, powiem mu co nieco do słuchu i wyślę po okulary, to przyniesie je, owszem, ale od razu w nogi. Skąd taka mała glizda zna takie chwyty??? Czasem każę mu ubrać okulary. No i je ubiera. A że wg rozumienia Maćka ubranie okularów jest równoznaczne z położeniem ich na głowie? Nic to. Tak więc kładzie je sobie na główce i siedzi :).

      Podgladając siostrę na dobre wziął się za rysowanie. Rysuje kropki i kreski. Zawsze coś. Zamieszczam foto- trochę niewyraźne, ale jak ktoś chce, to dopatrzy się tego, co trzeba:).

sobota, 11 lutego 2012

Nic nowego

Wiem Anita, wiem, skopiowałam Twój tytuł. Ale wiem też, że wybaczysz :).

szara ściana to twórczość Ewy, Maciej praktykuje na żółtej części

        U nas rzeczywiście niewiele nowego. Po sugestii naszej lekarki rodzinnej powróciliśmy do żelaza. Żelaźniane normy we krwi są blisko dolnej granicy, nie chciałam Maćka zanemizować. Nie wiem, czy to już wpływ żelaza, ale apetyt u młodego człowieka powrócił. Oczywiście, wciąż je tylko posiłki rzadkie i bez większych grudek, ale je. Z 8,4 które miał pod koniec etapu niejedzenia wrócił na 8,7.  Nie jest źle.
       Sam odkrył, w jaki sposób schodzi się z kanapy. Nic go tego nie uczyłam, pokazałam raz czy dwa, nie więcej, a tu proszę. Maciula najperw zbada teren, czy jest wystarczająco nisko, aby zejść przodem, jeśli nie, szybko w tył zwrot i elegancko złazi w dół. Wychodzi mu to książkowo :).
       Maciuś umie dawać buziaka. Wiem, wyczyn to w sumie żaden, ale mnie rozczula jak żaden inny. Robi to tak słodko, tym swoim malutkim buziaczkiem, tak szczerze i pięknie, że pękam z radości jak trafi mi się taki buziol.
       Prowadzony za każdą rękę osobno maszeruje elegancko. Tak jak trzeba, tak jak nas uczył terapeuta. Ale skubany mały, jak tylko zauważy, że go puściłam i stoi sam- bam, gleba, siedzę na tyłku. Widocznie to jeszcze nie ten czas.
      Co mnie cieszy to fakt, że Maciulek raczej nie boi się obcych. Jego kolega o podobnych parametrach startowych, fantastyczny chłopaczek, ma kłopoty po wyjściu z otoczenia, które dobrze zna - np. z domu- , zaczyna się histeria, ryk, wymioty. Tego kłopotu myślę  że nie mamy. Do sklepu, małego czy dużego, idziemy bez problemu, do przedszkola po Ewę luzik, na imprezę do przedszkolaków - luzik. Jest tam duszą towarzystwa i w nosie ma to, że oprócz mnie i siostry nikogo tam nie zna. Kochany jest bardzo:).

      Trzymajcie kciuki, aby z marcu odało nam się wreszcie spotkac z panią, która nauczy go porządnie jeść i GRYŹĆ.  Za 4 miesiące kończymy dwa latka, czas najwyższy, aby jeść jak człowiek, prawda?.