wtorek, 22 listopada 2011

Kontrolna wizyta u okulistki

           Mieliśmy dziś wizytę o okulistki. Myślałam, że wiedza o dioptriach mojego syna zostanie odświeżona, ale się rozczarowałam. Pani doktor powiedziała, że zbadamy to dopiero w okolicach przełomu wiosny i lata, w Maćka przypadku nie ma sensu badanie tego częściej.  Zdecydowanie poprawiło się  przenoszenie wzroku z jednego oka na drugie (chociaż lewe oko wciąż natrętnie zezuje).  Lekarka była zdziwiona, że Maciuś bez problemu nosi okulary. Ja też się temu dziwię :D. Musimy wymienić szkła - obecnie przy wadzie plus 5 mamy szkła o mocy plus 3, teraz zrobimy już plus 5. Czy takie szkła wyglądają już jak spody od słoika? Czy to jeszcze nie to? Dowiem się wkrótce.


niedziela, 20 listopada 2011

     Dziś pierwszy raz od czasu narodzin Maćka byłam z mężem w kinie. Pierwszy raz od prawie półtora roku odważyłam się wszystkie moje dzieci sprzedać dziadkowi i cioci i na parę godzin ulotnić się z domu. A film był piękny:).
     W czwartek byliśmy na rehabilitacji, po dłuższej przerwie (nasz terapeuta powiększył swoją rodzinę i nie było go przez miesiąc). Za wstawanie, klękanie, schodzenie w dół z pozycji stojącej, upadanie ocenę dostał celującą. Za chodzenie wzdłuż mebla - już słabiej. Ogólnie robi to ładnie, tyle że rzadko używa pełnych stóp, woli śmigać na paluszkach. Nie ma to na szczęście przyczyny w nieprawidłwym napięciu, pan Piotr tłumaczy to jeszcze lekką niepewnością w odczuwaniu własnego ciała i własnych możliwości. Podobnie jak z chodzeniem za ręce - nie zabroniono nam tego, ale umówiłam się, że chodzić będziemy tylko  w ramach zabawy, a nie jako regularna praktyka. To jeszcze nie ten czas. Dostaliśmy ćwiczenia przede wszystkim na wyprostowanie ciała - obecnie podczas przesuwania się w pionie pochylone jest do przodu- i łapanie równowagi. Są to pierwsze ćwiczenia, które sprawiają mi trudność - Maciek nie ma już czasu na pierdoły, on by chciał najlepiej czworakować albo stać przed TV i oglądać bajki, a ja niedobra każę mu pracować. I to w pozycjach, które mu ewidentnie nie pasują.
      Wykluł się ząb numer 11 (trzecia już czwórka). Pierwsze słowo, które moje dziecko mówi świadomie i ze zrozumieniem, to "papa". I mamy już nawet widoczne włoski na głowie w ilosci większej niż 3 sztuki :).
      W jednym z kobiecych pism czytałam artykuł mojej blogowej koleżanki Agnieszki o jej wcześniaczku Franiu. Aga, podziwiam z całego serca odwagę. Podziwiam siłę i moc, z jaką walczysz o maluszka, to, że się nie poddajesz, że jak Was wyrzucą drzwiami, to wchodzisz oknem:). Że uparcie walczysz z wizerunkiem wcześniaka jako dziecka, które rodzi się jak każde inne dziecko, tylko nieco mniejsze. Że tak pięknie wychowujesz siostrę swojego syna.

poniedziałek, 14 listopada 2011

W odpowiedzi na ponaglenie

       Zwrócono mi uwagę, że się obijam i nic nie wpisuję, no więc nadrabiam zaległości :).
Od ostatnich zapisków przeszliśmy kolejną infekcję, obecnie kaszel zanikł, a i gil się wycofuje. Waga nadrobiona, mamy 8,3 kg. Intensywnie wdrażam obiady z przymusem gryzienia, efekty są "takie se". Albo marne, bardziej rzeczowo się określając. Czasem wypluwa wszystko, jak leci, a  czasem, jak już naprawdę musi, przegryzie i połknie. Jeden kęs to parę minut żucia. Generalnie jest na nie. Ciocia Patrycja zachwalała nam batony Hippa, podobno są przepyszne i pewna malutka dziewczynka wcina je nałogowo. Hmmmmm, Patrycja - nie wiedziałam, że można tak daleko pluć. Maciejek krzywił się okropnie, jakbym wtykała mu parzący kartofelek do buzi, wypluwał natychmiast każdy kawałek, który próbowałam mu wsadzić do buźki. Ale fakt, baton był rzeczywiście okropny, sama próbowałam :).
      Od ładnych kilku dni Maciek nie może usiedzieć na pupie. Wszędzie go nosi, wstaje, trzymając się naszych spodni, łapie za rękę- mnie czy Kamilka - i idzie do przodu. Uśmiech na buzi ma od ucha do ucha, jest przeszczęśliwy, jak może sobie pochodzić. I w tym chodzeniu jest niezmordowany, szybciej mi siada kręgosłup, niż ten maluch się zmęczy. W czwartek mamy rehabilitację, pan Piotr oceni jakość tego dreptania - wczesnym latem bardzo nam odradzał takie ruchy, zobaczymy, co powie teraz i czy pozwoli nam prowadzać malucha za łapki.
     No i jeszcze jedno - mały potwór opanował otwieranie szuflad i wyciąganie z nich wszystkiego, jak leci. Tyle że zawsze kończy się to płaczem, bo przy okazji przycina sobie paluszki:).