poniedziałek, 17 listopada 2014

Dzień Wcześniaka


   Dziś już wiem, że na naszym dziecku wcześniactwo zostawiło pamiątki, ale takie do wypracowania, które z czasem prawdopodobnie całkiem odejdą do przeszłości. Te prawie cztery i pół roku temu nie miałam tej wiedzy - co się wtedy przeżywa, wie każdy rodzic skrajnego wcześniaka.

     Nasz wcześniaczek jest dziś dzieckiem niezwykle uczuciowym, całuśnym, przutulaśnym. Jest człowiekiem bardzo inteligentnym, bardzo wesołym i żywiołowym. Pewne rzeczy chwyta w lot, jak np. nauka cyfr, liter, piosenek, jazda na rowerze biegowym. Inne wymagają dużo więcej czasu - od około dwóch tygodni to Maciek prowadzi ołówek i kredkę, a nie na odwrót:).  Krasnal domaga się kartek, kredek i szlaczków. Wciąż coś koloruje, prowadzi po śladzie, tworzy swoje własne prace. Jeszcze niezdarne (Ewa podobny poziom prezentowała w wieku 3 lat), niektóre wymagają tłumaczenia wizji artysty, ale niektóre potrafię już sama odczytać:). Kolejny kamień spada z serca - do tej pory kwestia grafomotoryki u nas leżała i kwiczała.

Anegdotki z ostatnich dni:
* podczas dalszej podróży Ewa miała głoda, na stacji benzynowej kupiłam jej muffinkę. Maciek ocenił wygląd ciastka i stwierdził, że on "kupy jeść nie będzie".
* Maciuś szukał jakiegoś ludzika od swojego lego duplo. Nie potrafił go odszukać, wsparł go tatuś. Skutecznie :). Maciek przyszedł potem do mnie i mówi "wstyd mi że nie umiałem poszukać Zenusia".
* poranna toaleta. Maciuś robi siusiu, ogląda przy tym sufit, ściany, podłogę. Zwracam uwagę, aby patrzył, gdzie siusia, co bym nie musiała zaraz wycierać ścian. I co Maciek na to? W sumie to łatwe..."przecież nie mam okularów i nie widzę".

     Każdemu rodzicowi wcześniaka życzę, aby konsekwencje przedwczesnego porodu nie zostawiły na dziecku trwałych pamiątek. Aby nie spotykali ludzi, dla których wcześniak jest tylko trochę mniejszym noworodkiem, które poleży w inkubatorze i za chwilę wraca do domu.  Aby na swojej drodze ku zdrowiu i sprawności spotykali lekarzy, którym praktyczne znaczenie słowa "wcześniactwo" nie jest obce, którzy pokierują rodzica w odpowiednią stronę, do odpowiednich specjalistów, terapeutów. Każdemu rodzicowi życzę dziecka, które pozytywnie odpowie na zaproponowany sposób terapii. Każdemu rodzicowi życzę takiego kochanego szkraba, jakim jest nasz Maciuś, i takiego wsparcia, jakie daje Maćkowi jego "kochana siostla Ewunia".

poniedziałek, 27 października 2014

Jestem piękna, mądra, ładna, wspaniała, miła, kochana. I jeszcze jestem fajna:)

       Przynajmniej tak widzi mnie moje dziecko, o czym kilkanaście dziennie razy mnie informuje. Do tego dołącza soczystego buziaka - takiego to mamy uczuciowego czteroipółlatka w naszym domu:). Pozwalamy Maćkowi spełniać się uczuciowo, tulić i ściskać tyle, ile tego potrzebuje.

     Żałuję, że tak późno zapisałam Maćka na zajęcia z integracji sensorycznej. Opinię o wczesnym wspomaganiu mamy już dłuższą chwilę, skupiliśmy się na klasycznej rehabilitacji, ćwiczeń wzroku i małej motoryki. Od miesiąca chodzimy na SI, i widzę, że krasnalowi bardzo podobają się zajęcia. Pracują  i ćwiczą tam wszystkie jego zmysły, zajęcia są tak fajne, że trudno go wyciągnąć z sali po zakończeniu pracy. Cieszy mnie to ogromnie ten fakt, tym bardzej, że Maciek nawiązał fajny kontakt  z panią od SI ( a wiem już, co nasze dziecko potrafi, kiedy nauczyciel/terapeuta nie umie nawiązać z nim porozumienia -ze spokojnego i raczej grzecznego dziecka wyłazi małe diablątko).


     Od kilku tygodni Maciuś ćwiczył chodzenie po schodach bez trzymania i podtrzymywania. Dziś już swobodnie idzie wyprostowany, dumny z siebie woła po nas "chodźcie zobaczyć, jak ładnie idę". Głoski "sz" i "cz" pojawiają się coraz częściej, w swobodnej wypowiedzi, bardzo chwali go za to nasza pani logopedka. Dodatkowo pani logopedka, która jest równocześnie psychologiem dziecięcym i na co dzień pracuje w przedszkolu, bardzo wysoko ocenia Maćkowy rozwój społeczny, jego inteligencję, sposób wypowiadania się. Serce rośnie, kiedy widzę, jak Maciej reaguje na nasze zabiegi, ćwiczenia, rehabilitację i wszelką formę pomocy w rozwoju - tym bardziej że mam wciąż z tyłu głowy wszystkie możliwe "pamiątki", jakie może zostawić u dziecka tak skrajne wcześniactwo.

Maciejowe konto w Fundacji zasilają teraz wpłaty z 1% - pięknie dziękujemy wszystkim osobom, które wspierają nas w pracy nad prawidłowym rozwojem naszego dziecka.

niedziela, 5 października 2014

Zajęcia dodatkowe

      Dawno nas tu nie było, nie pamiętam więc, co już pisałam, a co nie, gdybym się powtarzała, darujcie :).

      We wrześniu Maciuś poszedł do przedszkola, do grupy czterolatków. Na pytania znajomych, jak tam Maciek w przedszkolu się odnajduje, odpowiedź jest prosta: każdego dnia, tuż po tym, jak synek wysiądzie z auta na parkingu przy przedszkolu, rozpoczyna się bieg za Maćkiem. On mknie z prędkością światła:). Uwielbia swoją klasę, swoich kolegów i koleżanki, zabawy, zajęcia. Mamy już październik, dopiero teraz przypałętał się pierwszy kaszel i katar, ale dramatu jeszcze nie ma, oceniam to na zwykłe przeziębienie. Pani stara i nowa wychowawczyni (obie mają z nim zajęcia) chwalą Maćka za postępy w jedzeniu, co mnie ogromnie cieszy :) (do tej pory cały czas słuchaliśmy tylko uwag średnio budujących....).
      W ostatnich dniach zaczął chodzić po schodach i ze schodów sam, bez trzymania, bez podpórek, w pozycji pionowej. Co prawda wymaga to jeszcze absolutnie pełnego skupienia, ale jest to już czynność samodzielna. Na dobre pożegnaliśmy też pieluchy, w nocy mały kurczak nie moczy sobie łóżka, tylko zgłasza się po któregoś rodzica, by iść z nim w wiadome miejsce:).

     Cały czas Maciej chodzi na paluszkach. Ćwiczenia od naszego neurologa guzik nam dały. We wrześniu byliśmy na zajęciach w naszej lokalnej szkole Yamaha. Tam normalnie prawie że zeszłam na zawał. Do tej pory widziałam, że Maciek chodzi na paluszkach, mając w powietrzu 2/3 stopy. Na zajęciach pod nazwą Spacer z nutką (bardzo ciekawe i rozwijające) widziałam nasze dziecko chodzące na podwiniętych paluszkach...masakra. Szybko zrobiłam rozeznanie w miejscach w okolicy Poznania, gdzie mogę zrehabilitować te stopy zgodnie z ćwiczeniami ze skierowania. I co? I klops. Na ten rok, tam, gdzie bym chciała, nie ma już terminów...Jest alternatywa, ale mieści się z absolutnie drugiej strony Poznania, gdzie dojazd w jedną stronę zająłby nam lekko półtorej godziny, tak więc w zasadzie nie ma alternatywy...czekam do listopada, w upatrzonym miejscu będą zapisy na 2015. Do tego czasu szybciutko zgłosiłam kurczaka na zajęcia ruchowe tytułem wczesnego wspomagania. Wczoraj byliśmy pierwszy raz, były to klasyczne zajęcia z integracji sensorycznej. Sala wyposażona w skali "pełen wypas", Maciek był oczarowany, nie chciał kończyć zajęć:) Pani od SI twierdzi, że nie jest powiedziane, że te paluszki będą się za nami ciągnąć. Czasem wystarczy kilka spotkań, aby wyprowadzić dziecko z paskudnego nawyku, szczególnie, że Maciej zna prawidłowy układ stóp podczas chodzenia (nie ma tylko czasu, aby z tej wiedzy korzystać).

Na dziś koniec:). Kupiliśmy dzieciom grę Rummikub i oboje domagają się, aby z nimi w to grać:).

środa, 27 sierpnia 2014

Zagadka

Podaję zagadkę:
"ma to mama, ma to tata, Maciek i Ewa, mamy to zawsze przy sobie"
Proszę zgadywać, rozwiązanie pod koniec.

       Wakacje upłynęły wspaniale, uwielbiam czas urlopu:). W tym roku skierowaliśmy nasze autko w Kotlinę Kłodzką, w sam jej środek. Zwiedzaliśmy tam przeróżne obiekty, miejsca, okolice. Ewa swobodnie wymienia różne rzeczy, które podobały jej się najbardziej, Maciek się nie rozdrabnia - jemu najmocniej podobał się plac zabaw :). Generalnie muszę Krasnalowi zwrócić honor, małe nóżki dreptały nawet całkiem dzielnie. Jak swoją siłę oceniał na jeden, zwiedzał świat na barana. Jak dostał jeść, swoją moc określał na pięć, a jak się wyspał, to i nawet 10 :).

      W pierwszy dzień naszego pobytu w Ścinawce Maciek narobił nam trochę wstydu. Po przyjeździe ja nas rozpakowywałam, Kamilek był z dziećmi na dworze. Na naszym podwórku inni wczasowicze piekli sobie grilla. Maciek bez żadnej krępacji podszedł do tych ludzi i prosto z mostu powiedział, że chce jeść, bo jest głodny. Tamci ludzie zbaranieli, Kamilek spłonął rumieńcem:). Oto dowód, że Maciek rzeczywiście zaczął nam jeść i komunikować głód :).

     Wczoraj byliśmy u naszej pani okulistki. Zamiast dzień dobry Maciek jasno określił, po co tu przejechał, powitał panią słowami "chcę żebyś zbadała mi oczy". Eeeeeyyyyyyy......tym razem to ja zbaraniałam :). Jeszcze przed zakraplaniem oczu synek czytał z tablicy cyferki wskazywane przez lekarkę. I tak, gdy prawidłowo odczytał zapis, pani mówiła "bardzo dobrze".  W ten sposób Maciek czytał jednym okiem. Drugim okiem już był mądrzejszy, cyferki czytał tak "bardzo dobrze cztery. bardzo dobrze dwa. bardzo dobrze siedem". Pani śmiała się z tego serdecznie:).

    Wada wzroku zmienia się. Jako takie plus dziewiątki wciąż są,  wartość ta jednak wreszcie się stabilizuje (do tego roku tylko rosła). Bardzo jednak polepszyła się ostrość widzenia, Maciek potrafił odczytać cyferki dwie linijki niżej niż podczas ostatniego wiosennego badania.
Dostaliśmy receptę na nowe szkła, wymienimy tym razem już całe okularki, odbiór około soboty.

Co to jest, co ma mama, tata, Ewa, Maciek, i mamy to zawsze przy sobie...? To proste. Każdy z nas ma OCZY :). Jeden zero dla Maćka, myśmy na to nie wpadli:).

Zastrzeliła mnie też Ewa.
Ugotowałam na obiad ryż z czymś tam, dzieciom podałam łyżeczkę zamiast widelca. Ewa się zbuntowała, poszła wymienić ją na widelec. Zgłosiła nam, że schowała łyżeczkę do szuflady. Pytam ją, dlaczego tak, przecież łyżeczka była brudna. Ewa na to, że nie, bo ona ją przecież oblizała :).

niedziela, 10 sierpnia 2014

Nareszcie urlop

       Ostatnie tygodnie dały mi niezły wycisk w pracy, stąd zabrakło mi siły i mocy, aby sensownie tworzyć słowo pisane. Na szczęście przed moją rodziną dwa tygodnie "bez budzika", moje siły zaczynają się pomału regenerować.

Nie będę się jednak rozpisywać nadmiernie:).

      Z Maciejowych nowości zaskoczyła nas ostatnio jego chęć do jedzenia. Oboje z Maćkowym tatą zadziwiamy się, kiedy nasz niejadek prosi nas  o kromkę chleba. Zdarza mu się wciągnąć trzy kromki chleba pod rząd, przychodzi też z miską i prośbą, aby nasypać mu płatków. W te wakacje zjadł kilka garści czerwonych porzeczek, nie mogąc się nimi nasycić. Oczywiście, najbardziej na świecie wciąż uwielbia swoją kaszkę czekoladową, ale zaczyna otwierać się na inne pokarmy, dodatkowo też je je swoją własną ręką. Podejrzewam, że tego zachwytu nie zrozumie żaden rodzic, którego dziecko nie miało kłopotów z jedzeniem. Powoli zanika już dziecko, które 'brzydzi" się wciąć do ręki kromkę chleba, kawałek placka, zastępuje je dziecko chętne nowych smaków. Nie znaczy to, że Maciek je już tak, jak bym sobie to wymarzyła, ale pewien krok do przodu nastąpił i i nie można go nie odnotować :).


     Mamy z Kamilkiem plan, aby nasze dzieciaki poznawały swoje miasto Poznań i swój kraj na tyle, na ile pozwalają nam nasze możliwości. W tym roku byliśmy w Krakowie, w Toruniu, latem zwiedzaliśmy Poznań. Na razie wnioski mamy z Kamilkiem wspólne - Ewa to urodzony piechur, maszeruje dzielnie pomimo zmęczenia, chce zwiedzać, poznawać, zadaje mądre pytania, a Maciuś...Maciuś to miągwa. Miągwa po paru krokach jest już zmęczona, chce pić, chce na ręce, chce usiąść, chce spać, chce do domu. Marzyłam jechać w te wakacje do Karpacza, pokazać Ewie Śnieżkę. Kamilek jednak skwitował ten pomysł krótko "ja Maćka nie będę tam wnosił" :). Tak więc Karpacz odkładamy na półkę, w zamian jedziemy w inny region Polski, nieco mniej wzniesiony, tam, gdzie mała miągwa być może da radę iść sama:).

niedziela, 29 czerwca 2014

Odzywki

    Wczorajszy post Podsumowanie trzylatka zawiesił się i  nie chciał edytować. Nie mogłam go dokończyć, tworzę więc nowy. Z samymi anegdotkami.

     W Toruniu kupiliśmy dzieciom takie śpiewające ptaszki. Pewnie pamiętacie takie cuda z Waszego dzieciństwa. Obsługa tego ptaszka polega na dmuchaniu mu w kufer, wtedy dziobkiem wydobywa się piękny trel. Ewa o swojego ptaszka dba i bardzo go pilnuje. Maćkowy ptaszek na drugi czy trzeci dzień po zakupie zaliczył twarde lądowanie, ptaszek zgubił kuper. Maciuś na to mówi tak: "ale to przecież nic, tylko ogonek się troszkę ułamał".  W sumie fakt, ułamał się tylko ogonek, ale ptaszek zasilił nasz kosz na śmieci.

     Kolejna historyjka - Maciuś chciał siusiu, z różnych przyczyn zrobił to w pokoju na nocniku.  Jakoś krzywo usiadł, siusiu(takie solidne) zrobiło się na podłogę. Maciuś pocieszał mnie słowami: "to przecież nic, to wyschnie".

     Maciek jedzie na swoim rowerku biegowym. Idę przy nim, w ręku mam tylko chusteczkę i telefon. Synek wymyślił sobie takie coś "jak się wywrócę, to będziesz miała KŁOPOT".

   Ciąg dalszy jazdy na rowerku. Idę przodem, coś mnie najechało na piętę. Pytam się tego małego cyklistę, czy uważa jak jedzie. Odpowiedź "a skąd, to ty musisz uważać jak idziesz".

    Całość tekstów ukoronowała Ewunia. Nasza córka przed chwilą skończyła sześć lat. Trafił ją jakiś kaszel, a że zazwyczaj przy chorobach zakaźnych śpię z dzieckiem chorym w moim łóżku, a tatuś z drugim  dzieckiem w innym pokoju (Ewa uwielbia spać przy mnie), Ewa spytała mnie tak "czy nie UWAŻASZ, że skoro mam kaszel, to POWINNAM spać z Tobą" ?
  
Czasem trudno mi uwierzyć, że dzieci, które naprawdę niedawno nosiłam pod sercem i naprawdę niedawno rodziłam, potrafią już konstruować takie przewrotne wypowiedzi:).

sobota, 28 czerwca 2014

Podsumowanie pracy trzylatka

       Na zakończenie roku przedszkolnego poprosiłam Maćkową wychowawczynię o ocenę pracy naszego skrzata. Maciek ma wczesne wspomaganie, więc pani z urzędu zobligowana jest do wystawienia oceny pracy, ale ponieważ postępy z dziedzin, które są wspomagane znam, zależało mi bardziej na opinii opartych na obserwacjach na początku roku i tych bieżących.
Lista zachowań, które oceniano, wynosi trzy strony. Tak więc jesienią Maciuś dostał ocenę "rzadko" podczas:
- słuchania poleceń nauczyciela
- trzymania kredki
- samoobsługi (jedzenie, czynności fizjologiczne)
- śpiewania.
Jedne zachowania miały ocenę "czasami", inne "często".
W czerwcu Maciuś ma już same oceny najwyższe, czyli "często". Jednym słowem postęp:).
Widzę to w domu. Ogromny postęp dotyczy rozwoju mowy, ale najbardziej ze wszystkich sfer zaskoczyły mnie prace ręczne.
Maciek potrafi używać plastelinę (wykleił na kartce piękne góry i wzgórza). Potrafi rysować i kolorować. Postęp w tych czynnościach to zasługa wychowania przedszkolnego, myśmy, jako rodzice, akurat w tej dziedzinie nie mieli w tym większego udziału.

  W ostatnich dniach Maciuś przyniósł nam taką oto pracę, zgodnie z wychowawczynią twierdzą, że praca (kolorowanka) jest absolutnie samodzielna:

W maju byliśmy na Dniu Rodziny, dzieci wręczały rodzicom ich portrety. Tak więc ja i Maćkowy tato, w oczach naszego dziecka wyglądamy tak:

sobota, 14 czerwca 2014

Żeby kózka nie skakała...

    ...to by całą głowę miała. Niestety, nasza kózka wczoraj nie była w przedszkolu, była bardzo niewybiegana, miała nadmiary energii. Po zajęciach z panią logopedką Maciek dostał prawdziwie małpiego rozumu i biegał jak dziki. No i niestety zaatakowała go ściana. Dokładnie narożnik ściany. Krew lała się jak szalona. Pojechaliśmy na pogotowie, pogotowie wysłało nas do szpitala ze skierowaniem "uraz głowy". Czoło Maciek ma rozcięte, dość głęboko, ale chirurg w szpitalu uznał, że wystarczy założenie specjalnych plastrów ściągających brzegi rany i że uda się to załatwić bez szycia. 
    Tuż po spotkaniu ze ścianą krasnalek płakał okrutnie, na pogotowiu był już spokojny, ale taki apatyczny, potem nam zasnął i obudził się dziś rano. Plastrem na czole był co najmniej zdegustowany, od razu spytał, kiedy będzie mógł go zdjąć.
      Chirurg zalecił oczywiście obserwację dziecka, gdyby coś się działo, to mamy natychmiast jechać do szpitala, ale mam nadzieję, że na plasterku i później bliźnie ta sprawa się zakończy.

     W zeszłym tygodniu Maciuś zatemperował sobie paluszek. Krew oczywiście się lała, na wieczór zdjęłam mu plaster, aby rana się goiła. Maciek musiał o tym chyba mocno myśleć, nawet przez sen, gdyż około 3 nad ranem przytuptał do mnie, abym sprawdziła, czy paluszek już mu się zagoił:).

     Inna anegdotka dotyczy precyzji w moim wysławianiu się. Przed domem mamy ławkę. Maciek wdrapał się na ławkę, usiadł na blacie. Nakazałam mu nieopatrznie "zejście z tego stołu". I strzeliłam sobie gola, gdyż Maciek odpowiedział, że to przecież wcale nie jest stół, tylko ławka.
I bądź tu człowieku konsekwentny w wychowywaniu dziecka :).

wtorek, 10 czerwca 2014

Nasz czterolatek

      Nasz malutki szkrabek kończy dziś cztery latka. Każdego dnia pełna jestem wdzięczności Bogu, że Maciek jest. Że ogólnie rzecz biorąc jest w doskonałej formie, fajnie się rozwija, mówi, myśli, że po prostu JEST.

      Ubiegły rok to ogromny skok w jego rozwoju. Robiłam niedawno porządki w moim telefonie, przeglądałam filmiki sprzed roku i nie wierzyłam, że jest to to samo dziecko:). Szczególnie, jeśli chodzi o rozwój mowy. Widać wyraźnie, że ćwiczenia logopedyczne spełniają swoją misję. W ostatnich dniach, po kilku miesiącach wałkowania głoski "cz", Maciuś sam pięknie pierwszy raz powiedział "poCZekaj". "CZ" nie było wywoływane sposobami logopedycznymi, wystąpiło samo i naturalnie :).
     Rozwinęła się też bardzo sfera społeczna i autonomiczna. Podczas Dnia Rodziny, który spędziliśmy z całą Maćkową przedszkolną klasą i innymi rodzicami porozmawiałam sobie z panią Olą, pani ta jest osobą bardzo wspierającą Maćka wychowawczynię. Spytałam o opinię na temat Maciusia. Pani Ola powiedziała, że znając  Maćkowy "życiorys", spodziewała się dziecka, któremu trzeba we wszystkim pomagać, wspierać, poświęcać dużo więcej uwagi. Rzeczywistość pokazała, że Maciek potrzebuje wsparcia, ale nie aż tak:). Przygodę jako przedszkolak zaczynał jako maskotka grupy, dziecko, które bez oporu podporządkowywało się innym dzieciom. Dziś Maciek ma swoje zdanie, swój plan na siebie, wie, co chce robić, a czego nie (mówię o relacjach dziecko-dziecko). Ma swojego przyjaciela Krzysia, z którym z jednej strony nie mogą bez siebie żyć, z drugiej strony często muszą być od siebie separowani, gdyż każdy ciągnie w swoją stronę i chłopcy się konfliktują:). Pani Ola mówi jednak, że chłopcom wystarczy chwila separacji, i już jest dobrze, tak bardzo chłopcy tęsknią do siebie, że zapominają o przyczynie konfliktu:).
       Jedyna uwaga dotyczy Maćkowego jedzenia...on ma zawsze czas. Trzeba mu przypominać, aby łyżkę, widelec czy chlebek skierować do buzi, sam z siebie to krasnal raczej na to nie wpadnie :).


Pani neurolog też jest z Maćka zadowolona. Ze względu skrócone ścięgna Achillesa dostaliśmy pakiet ćwiczeń rozciągąjących, zalecenie basenu, trampoliny, hydromasażu na stopy. Dostaliśmy też skierowanie na rehebilitację tych partii nóg.

W celach statystycznych odnotowuję sobie- waga 12 kg, wzrost 96 cm.

W tym tygodniu oboje naszych dzieci obchodzi swoje urodziny. Na tą okoliczność urządziliśmy sobie wycieczkę do Torunia. Było cudnie:). W sobotę, po obiedzie Maciek był już tak wykończony, że kiedy płynęliśmy sobie stateczkiem po Wiśle, padł jak betka. Śmiejemy się troszkę z niego, gdyż Maciek zapiera się, że on żadnym statkiem nie płynął:).

sobota, 17 maja 2014

Mądraliński

       Po 10 dniach kwarantanny Maciek przestał być "obłożnie chory", już wczoraj był w przedszkolu. Co prawda jak tatuś po niego się zgłosił, synek odbywał karę za popychanie kolegi ("bo Michał mówił, że ja nie umiem kolorować"), ale generalnie było tak, jak powinno - Maciek był niesamowicie stęskniony za swoją klasą, każdego dnia pytał nas, czy jest już zdrowy i czy już dziś może iść do przedszkola. 

      Maciuś sepleni. Oczywiście ćwiczymy z nim prawidłową wymowę 'sz" i "cz". Podczas ćwiczeń wymowa jest już prawie taka, jak powinna być, ale mowa spontaniczna to klasyczna "kaska", "jus", "ocy" i tak dalej. Umówiliśmy się wszyscy, że jak Maciuś będzie seplenił, to my mu będziemy mówić, że nie rozumiemy. Tak też się zdarzyło, podczas rozmowy Ewy z Maćkiem krasnal powiedział coś po swojemu, Ewa mu na to, że "my nie rozumiemy, co ty mówisz".
Maciek na to, tonem bardzo pewnym siebie "lozumiecie, lozumiecie".

Swoich rodziców powalił na łopatki. A nie ma jeszcze czterech lat...:)

Poniżej zdjęcie naszego śpioszka. Nie jest super jakości, ale treść również mnie powala :)


środa, 7 maja 2014

I po strachu

     Maciejowy trzeci migdał jest już przeszłością. Usunięty został bez narkozy, na głupim jasiu, bez żadnych sensacji i kłopotów. Całość poszła bardzo sprawnie, myślę, że trafiliśmy w dobre i fachowe ręce. Po zakończonym zabiegu, kiedy nasz robaczek dochodził do siebie, spytałam pana doktora, czy ten migdał faktycznie był tak paskudny. Pan doktor jednoznacznie określił, że był największy spośród wszystkich migdałków dziś usuwanych (Maciek był najmłodszy), do tego synek jest malutki, więc wielki kalafior w gardle musiał mu bardzo przeszkadzać. Zaczynaliśmy tuż po 8 rano, zabrali go o 8:29, oddali o 8:34. Potem jeszcze z godzinka na dojście do siebie, w domu byliśmy tuż po godzinie 10. Około 11 Maciuś wołał już jeść, zaraz potem zaprotestował przeciwko leżeniu w łóżku. Domagał się ubrania, nie piżamki :).
A rano, kiedy szykowaliśmy Ewę do przedszkola, Maciek był bardzo zawiedziony, że on do przedszkola nie jedzie, bo przecież  jest zdrowy. Fakt, że nie dostał żadnego śniadania, tym bardziej humoru mu nie poprawił :).

      Z zaleceń lekarskich- 7 dni ścisłej kwarantanny w domu. 10-dniowy zakaz kontaktu z dziećmi. Ponieważ był to  zabieg w miejscu podstawy twarzo-czaszki, dziecko należy traktować jako "obłożnie chore". Żal mi tylko szlabanu na wychodzenie na dwór, ale chyba jakoś się z tym uporamy :).

     Przez ostatnie kilkanaście dni czytałam najlepszą książkę, jaka kiedykolwiek trafiła w moje ręce, całość ma około 2000 stron (uściski dla Cioci Danusi). Książka porwała mnie całkowicie, obecnie czytam ją od początku drugi raz. Na mojej twarzy zdecydowanie widać już oznaki niewyspania, miałam nadzieję, że odeśpię sobie te braki podczas opieki nad Maćkiem. Wiadomo jednak, czyją matką jest nadzieja. Maciek o 6 rano był zwarty i gotowy, ani myślał spać dalej. Moje worki pod oczami nie znikają:).

Z dzisiejszych tekstów:
*posadziłam go na  kanapie i poprosiłam, aby chwilę odpoczął.
Parę chwil później Maciej wstał i poskarżył się, że "na tej kanapie nie idzie mi odpoczywanie".
*w skupieniu oglądałam jeden przepis na Kuchnia TV. Maciek do mnie coś mówił, nie usłyszałam. Stanął więc przede mną, popatrzył mi w oczy i powiedział "POSŁUCHAJ mnie".

 Gdyby ktoś musiał sobie usuwać migdał lub migdały, służę kontaktami na wspaniały zespół lekarzy i pielęgniarek. Obecnie przy usuwaniu migdała trzeciego odchodzi się od narkozy, o czym nie wszyscy lekarze informują. Temat rozgryzłam, jakby co proszę o kontakt, poradzę.

niedziela, 4 maja 2014

Różne twarze

Maciek ma wiele twarzy:
* Maciek esteta:
- ubieram mu spodnie od dresu, kostki gołe. Portki za krótkie. Mówię do Maćkowego taty, że musimy jechać do sklepu uzupełnić garderobę, bo młody w za krótkich portkach wygląda jak Sierotka Marysia. Parę godzin później spodnie kupione, Maciek się upewnia "kupiłaś mi spodnie, bo wyglądałem jak Sierotka Marysia?"
*Maciek wrażliwiec:
- ugotowałam rosół. Podczas konsumpcji syn w jednej chwili stwierdza, że ON rosołu z kupą jeść nie będzie. Co pływało w rosole? Grzybek.
*Maciek szantażysta:
-szykujemy się do kąpieli, rozważam, czy umyć mu dziś włosy. Maciuś na to "nie myj mi włosów bo będę ryczał".

     W ostatnich tygodniach zaobserwowałam zdecydowaną poprawę w poruszaniu się krasnala. Objawia się to tym, że np. po schodach wchodzi czasem bez trzymania (na razie tylko jak się zapomni, ale przynajmniej wiem, że już to potrafi). Na swój rower, po  zimowej przerwie, po prostu wsiadł i pojechał. Śmiga tak, że aż miło na niego popatrzeć. Kilka razy zdarzyło mu się skoczyć oboma nogami naraz (niby banalna rzecz, ale dla nas to wyczyn). Coraz sprawniej schodzi ze schodów, puszcza się sam, do niedawna było to nie do pomyślenia.

    Podczas Świąt spotkaliśmy się z m.in. z Ciocią Basią. Ciocia Basia od wielu lat pracuje w przedszkolu, niejedno dziecko "z przeszłością" już widziała. Obserwując jego tok myślenia i spostrzegawczość podczas wykonywania jednego z zadań rozwojowych, Ciocia Basia określiła młodego mianem "znakomity". Z kolei mój osobisty brat, po kilku dniach spędzonych w naszym domu powiedział, że Maćka nie da się nie lubić:). Budujące są takie uwagi, bardzo Wam dziękuję :).
 
W tym tygodniu usuwamy migdałek. Prosimy o modlitwę, kciuki, fluidy i to, co kto czym dysponuje:)

środa, 16 kwietnia 2014

Światełko w tunelu

      Wczoraj byliśmy u kolejnego laryngologa. Tym razem takiego, który temat załatwia raz-dwa i za pomocą głupiego jasia. Z przyczyn oczywistych chcę uniknąć narkozy. Pan doktor odpowiedział na wszystkie nasze pytania, wizyta, wg harmonogramu, powinna trwać do 10 minut, nasza miała ponad pół godziny. Termin umówiony, wkrótce Maćkowy trzeci migdał przejdzie do historii.

     Komisja ds orzekania o niepełnosprawności orzekła, że przez najbliższe trzy lata Maciek będzie uznawany za dziecko z orzeczoną niepełnosprawnością. Uff, jedno z głowy :)

Kończymy jeść obiad, Maciek jak zwykle jeszcze nie zaczął. Tata prosi, żeby dziecko jadło, a dziecko zadaje pytanie "a dlaczego"?
Jedzenie jest bez sensu, a jak każemy mu jeść coś innego niż kaszkę, to już w ogóle jest bez sensu. Aczkolwiek nasza lekarka rodzinna mówi, że jeśli Maciuś rośnie (choćby tylko w górę), rozwija się dobrze i ma dobre wyniki krwi, to szkoda go zmuszać i faszerować "wspomagaczami apetytu". A że waga naszego prawie czterolatka wynosi niewiele ponad 11 kg i wciąż jest poniżej 3 centyla, to lepiej, aby był chudy niż aby było go za dużo. I tego będę się trzymać :).

PS - wszystkich zaglądaczy prosimy o oddanie głosu na nasze przedszkole. Przedszkole bierze udział w konkursie Kubusia na najpiękniejsze miejsce w okolicy.
Adres do głosowania: 

Dziękujemy i Wesołych Świąt :)

sobota, 5 kwietnia 2014

Pieprzenie

       Ostatnimi czasy Maciek namiętnie pakuje do buzi swoje paluszki. Dziubek ma obszczypany (alergia na mleko), więc tymi paluszkami dodatkowo sobie to rozdrażnia. Za 4785454755 razem, kiedy poprosiłam o nie pakowanie paluszków do buzi obiecałam, że paluchy obsypię mu pieprzem. Za 847548 razem paluszki umoczyłam, popieprzyłam i nakazałam wsadzić do buzi. Płakał okrutnie- nie dlatego, że mu nie smakował pieprz, ale dlatego, że miał brudne palce. Wkrótce potem Maciuś zasnął. Kolejnego dnia rano go nie widziałam, zobaczyliśmy się dopiero, jak odbierałam krasnala z przedszkola. Jak tylko mnie zobaczył, spytał głośno i otwarcie "a nie będziesz mnie dzisiaj pieprzyć?".

     Sprawy migdałka wciąż w powijakach, ale widać już światełko w tunelu. Myślę, że coś więcej dowiem się w najbliższy poniedziałek.

    Wczoraj byliśmy na komisji, skończyło nam się orzeczenie o niepełnosprawności. Nie znam jeszcze efektu tej wizyty, ale cała wizyta odbyła się w bardzo przyjaznych i życzliwych warunkach. Miałam już trochę de do czynienia z urzędnikami, nigdy dotąd nie zasłużyli nawet na cień dobrego wspomnienia, a tu proszę. Przeżyłam najprawdziwszy szok, że w poznańskim starostwie są urzędnicy tak otwarcie i życzliwie nastawione na "petentów".

czwartek, 27 marca 2014

Klops

       No i mamy, tak jak piszę w tytule, KLOPS. Klops ściśle wiąże się z adenotomią, czyli usunięciem trzeciego migdałka. Miałam wybrane dwie przychodnie, w których takie rzeczy się robi. Obie pewne, uznane i sprawdzone przez innych rodziców. Potrzebowałam tylko zdobyć trochę PLNów oraz zaświadczenie od neurologa, że młodego człowieka można poddać znieczuleniu. PLN zdobyłam, zaświadczenie od neurologa również. Klops polega na tym, że pani neurolog, prawdziwy autorytet w swojej dziedzinie, powiedziała, że ona nie zdecydowałaby się na taki zabieg w warunkach ambulatoryjnych (tak, jak planowałam), oraz że radzi zrobić to w miejscu, gdzie jakby co, to pod ręką jest OIOM. No i przestaje być fajnie - żyłam sobie w przeświadczeniu, że jeszcze dwa tygodnie (tyle się czeka prywatnie na zabieg) i temat będzie za nami. Termin w szpitalu, do którego mam zaufanie, to listopad przyszłego roku. Masakra. W innych szpitalach terminy niewiele szybsze. Na tą chwilę nie wiem, co zrobimy. Niby taki zabieg to banał, trwa to 2 minuty, a komplikacji milion dwieście.

Anegdotki z ostatnich dni;
- Maciek dziurkaczem dziurkował sobie motylki. Naprodukował tych motylków trochę, siedzi, patrzy na te swoje motylki i tak to mnie mówi "zobacz mamuś jaki jestem genialny"
- Maciuś wołał pić, nalałam mu marchewkowy soczek do kubka, nic niezwykłego. Tyle że Maciuś do mnie mówi, że on nie chce takiego picia, bo się ubrudzi. Powiedziałam, że "to nic, najwyżej cię wypiorę". Synek spojrzał na mnie jak na osobę niesprawną umysłowo i powiedział "mamuś, ale przecież ludzi się nie pierze".

     Maciek jest dzieckiem niezwykle społecznym. Uwielbia inne dzieci, uwielbia towarzystwo, uwielbia swoje przedszkole i swoją klasę.
We wtorek byliśmy w Poznaniu u neurologa. Rano odprowadziliśmy do przedszkola Ewunię, zajrzeliśmy też do Maćka sali, zgłosiłam pani, że będziemy później. Krasnal zapuścił żurawia do sali, zarejestrował, kto dziś jest. A później...później calutką drogę do Poznania i z powrotem śpiewał sobie "jadę do przedszkola i będę z Krzysiem bawił się w dom".

      Kończę już i idę kombinować, co z tym migdałem. Pisząc ten post dzwoniłam do kolejnych dwóch ośrodków, gdzie usuwają migdałki. W jednym szpitalu przyjmują dzieci od piątego roku życia (wrrrrrrr), inny nie ma blisko OIOM (wrrrrrrrrr). Nic tylko iść i strzelić sobie w głowę.

piątek, 14 marca 2014

Pochwała

Sprawy z ubiegłego tygodnia:

Wchodzę do przedszkola po odbiór dzieci.
Już od wejścia spotykam panią Małgosię (pani z obsługi). Pani Małgosia pyta, co ten Maciuś dzisiaj taki aktywny :). 
Idę dalej, spotykam panią wicedyrektor. Pani Kamila mówi "ale ten Maciuś dzisiaj wesoły".
(Powód tej radości jest bardzo prozaiczny - Maciek się po prostu bardzo wyspał - dzień wcześniej zdrzemnął się na ponad dwie godzinki, potem wcześnie poszedł spać  i wypoczywał calutką noc:).

Idę do klasy Maćka. Tam kolejny szok.     
Pierwszy raz od rozpoczęcia przez Maćka przedszkolnej edukacji zgarnęłam tylko i wyłącznie pochwały pod jego adresem.
Pani wychowawczyni chwaliła krasnala za:
- samodzielność w toalecie
- samodzielność przy stole podczas posiłków
- chęć do pracy w klasie, z grupą, oraz chęć do zajęć z panią tyflopedagog
- posłuszeństwo
- nie bieganie po sali :D
- pogodę ducha.

Wychowawczyni bardzo chwaliła też Maciusiową pracę - wykonanie plus pomysł na kolory wyłącznie w wykonaniu synka :)

Ubiegły tydzień był pierwszym od września, gdzie nie męczył nas najmniejszy katar, kaszel ani inne dziadostwo, był to tydzień bez żadnych prochów. Szok.
Ponieważ jednak w przyrodzie nic nie ginie, obecny tydzień mija pod znakiem gila, kaszlu, ventoliny i pulmicortu. Tym razem nie idzie młodemu ropa z oczu, nie jest więc źle.

W niedzielę wybieramy się z przyjaciółmi do poznańskiej Areny na Kinder Krainę Niespodzianki.
Gdyby czytał nas ktoś z poznańskich okolic, polecam Kinder Kraina Niespodzianki

piątek, 14 lutego 2014

Maciej Krakowski

Zacznę od zagadki.
     W przedszkolu, wg opinii naszego młodszego przedszkolaka, na obiad były zielone frytki. Maćkowy tata zdębiał, z reguły mowa Maćka jest dla nas zrozumiała, ale tym razem sprawa nas przerosła. Proszę, zgadujcie, to na obiad jadł Maciek, ja tymczasem wspomnę inne tematy. 

      Ostatnie dni spędziliśmy w Krakowie, u specjalistki od zeza. Chciałam się upewnić, że poznańska okulistka dobrze nas prowadzi, nic zalecając na razie operacji na Maćkowych oczach. Wierzę w naszą poznańską okulistkę, jednak sprawa wzroku, przy tak potężnej wadzie, jest dla nas niezwykle ważna, nie chciałam czegoś przegapić i potem żałować, że już za późno na ewentualną pomoc.
W zasadzie krakowska specjalista od zeza potwierdziła to, co mówią u nas w Poznaniu. Dowiedzieliśmy się jednak, że Maciuś ma zez poprzeczny, który być może kiedyś sam prawie wyreguluje się okularami, ale też, że w gratisie mamy zeza skośnego, który już sam z siebie się nie cofnie. Maciek został wpisany w kolejkę do operacji tego zeza skośnego, termin "za kilkanaście miesięcy", tyle że nie ma ciśnienia, aby robić to teraz już. Kolejna nowość- oko lewe jest dużo słabsze niż prawe, zaślepkę trzeba już nosić nawet do 4 godzin dziennie. No i element pozytywny- wada wzroku, po badaniu z kroplami, okazała się nieznacznie mniejsza niż latem 2013. Różnica, nawet biorąc pod uwagę różną siłę działania kropel w Poznaniu i tych w Krakowie (różni producenci, różny efekt do około pół dioptrii) jest po naszej stronie - wada nie powiększa się JUŻ.

      Zwiedziliśmy Wieliczkę, trzygodzinną trasę Maciek przedreptał dzielnie, trochę na nogach swoich, trochę na rękach taty. Ewa była podekscytowana całą kopalnią, ani jednym słowem się nie zająknęła, że bolą ją nogi, calutką trasę szła na swoich nogach.
Maciek kopalniany wygląda tak:
















Za to Maciek zwiedzający krakowski rynek wyglądał tak:

Kolejna anegdotka:
* ugotowałam kapuśniak. Tyle że Maciejek ODMÓWIŁ jego spożycia twierdząc, że surówki w zupie on jeść nie będzie.
Rozwiązanie zagadki:zielone frytki to po prostu zielona fasolka.

sobota, 18 stycznia 2014

Manipulator

      Mamy w domu małego człowieka, który od najwcześniejszych lat stosuje na swoich rodzicielach techniki socjotechniczne.

     Maciuś miał pewną potrzebę. Próbował ją najpierw wyegzekwować prośbą, potem groźbą.  Potem zaczął ryczeć. Ryczał i ryczał (nie płakał, tylko ryczał:). Ponieważ jego argumenty nie poskutkowały, spróbował zastosować klasyczną socjotechnikę.  Popatrzył mi prosto w oczy i powiedział "mamuś, ale przecież ja płaczę".


    Odpowiedź na pytanie, czy była to metoda skuteczna, pozostawię bez odpowiedzi. W każdym razie rośnie nam emocjonalny terrorysta :).

piątek, 10 stycznia 2014

Olbrzym w paszczy

      Przedarłam się wczoraj na zupełnie drugi koniec Poznania, aby zweryfikować diagnozę o przerośniętym trzecim migdałku. Niestety, nasza rodzinna oraz wstępne badanie laryngologiczne potwierdziła dziś pani laryngolog dziecięca. Migdał numer trzy ma gabaryty "olbrzyma", dwa pozostałe też są powiększone(ale bez szału). Pani doktor była bardzo zdziwiona, że mając takie cudo w buzi Maciek słyszy. Oczywiście czeka nas zabieg usunięcia tego trzeciego, pani doktor zaleca w narkozie. Na razie zbieram wywiad lokalny, gdzie to zrobić szybciej, na chwilę obecną mamy termin na NFZ na marzec-kwiecień 2015. Masakra.

     Pani wychowawczyni dzisiaj bardzo chwaliła Macieja. Podobno je samodzielnie i nawet ładnie mu to wychodzi, komunikuje swoje sprawy fizjologiczne, chętnie uczestniczy w zajęciach, czasem nawet słucha, o co się go prosi.
    Dzisiaj dał mi swoją pracę podpisaną imieniem i nazwiskiem, dodając "to proszępani mi tu podpisała Maciek Bąk".

sobota, 4 stycznia 2014

Sukces 2013 roku

      Udało nam się odpieluszkować Maciusia. Symptomy tego sukcesu pojawiały się w okolicach października, wtedy jeszcze nie ufaliśmy synkowi tak do końca w tej materii. Bez pieluszki chodził tylko po domu i na krótkie wypady, obecnie w ciągu dnia Maciejek w 100% kontroluje ten temat :). W nocy, wiadomo, bywa różnie, czasem taki mały krasnal do nas przychodzi i mówi "mi siusiu", a czasem nie :).
Sukcesów było więcej, ale ten jest tak bardzo wyczekiwany, że musiał zostać odnotowany:).

     Między świętami byliśmy na badaniu słuchu. Słuch jest, odruchy obronne w uszach są, tyle że tak jak podejrzewała pani laryngolog, przerośnięty migdałek naciska na trąbki w uszach i coś tam nie styka, jak należy. W przyszłym tygodniu kolejna konsultacja, może będzie coś jaśniej w tematyce nieustannego kataru, na który od kilku miesięcy nie działa żaden lek.

    Wczoraj Maciek domagał się 'pałecek z ogieniem". Gdyby ktoś pytał, to "pałecki z ogieniem" to zimne ognie:).