wtorek, 10 grudnia 2013

Wagary

      Nie cierpię sezonu jesienno-zimowego. Wszyscy wkoło smarczą i kaszlą, to szczęście nie ominęło i nas. W pewien uroczy poniedziałek trzy tygodnie temu pani w przedszkolu powiedziała, że Maciuś tak brzydko kaszle i ma brzydki katar. Po powrocie do domu dołączyła już temperatura. Lekarska diagnoza: oczywiście zapalenie oskrzeli. Po dwóch tygodniach nebulizacji i faszerowania młodego różnymi prochami zaleconymi przez panią doktor nie było znaczącej poprawy. Fakt, temperatura odeszła, kaszel stał się mokry, ale ilość wydzielin gardłowo- nosowych pozostała bez zmian. Wysłałam męża na wizytę do lekarki ze szpitala, która prowadziła nas po opuszczeniu Polnej, najlepszej specjalistki ze specjalistek. Wynik wizyty mnie zaskoczył:Maciek leki dobrane miał dobrze, tyle że dawkowanie rozpisane było dla dziecka rocznego. Masakra. Mąż mówi, że jego zdaniem zwykli interniści boją się wcześniaków i leczą ich bardzo "nieśmiało". Mam zalecony i wykupiony antybiotyk, ale mamy go stosować w wypadku POGORSZENIA. WRRR, pogorszenia nie ma, Maciula humor ma doskonały, śpi po 14 godzin, tryska energią,  je nawet tak dosyć, tylko ten kaszel i katar...Jutro chcę iść do lekarki, być może "chłopiec nie jest źródłem infekcji, może uczęszczać do przedszkola" ?
     Pani doktor (ta z Polnej), jak zobaczyła Maćka, nie mogła uwierzyć, że to ten sam chłopiec, który wymigał się od zabiegu zamknięcia Botala (dziś mija 3,5 roku od jego narodzin, a ten botalowy fakt został w głowie pani doktor, jestem w szoku :). Lekarka nie uwierzyła, kiedy podając wagę dziecka mąż podał wartość 11 kg. Wsadziła go na wagę i szczęka jej opadła:). Poza tym wagowym incydentem, pani doktor była zachwycona Maćkiem:).

                                                            powyżej ubranie sprzed 3,5 roku, w którym Maciuś bardzo długo tonął.
       
A tu dwie anegdotki:
*podczas choroby, kiedy szłam do pracy, zanosiłam Maćka do dziadka, do domku położonego w zasięgu wzroku od domu naszego. Zanosiłam Maćka pod pachą, ubranego w  kapcie. Któregoś razu zostałam zaskoczona zdaniem: "UWAŻAM, że te kapcie nie są dobre do chodzenia po trawie". Nie wiem, skąd tak mądre zdania u naszego synka:)
*wydzielina nie oszczędziła oczu, zainfekowane zostały również one. Brzydko ropiały, regularnie więc oczyszczaliśmy mu te oczy. Jeśli jest coś, czego Maciuś szczerze nienawidzi, to właśnie czyszczenie oczu i ich zakraplania. Za którymś razem jasno się określił: "nie wycieraj mi oczu, ja chcę być brudas".

1 komentarz:

  1. te anegdotki są boskie. Jestem ciekawa jakie będzie stosował na podrywy :) bój się matko haremu oj bój bo taki przystojniak nawet "brudny" jest cudowny...

    OdpowiedzUsuń