niedziela, 13 czerwca 2010

Oswajanie wcześniactwa

Po moim powrocie do domu zaczęłam zapoznawać się z tematyką wcześniaczą, jako pierwsza u Wujka Gugla wyskakuje strona wczesniak.pl. Informacje, które tam znalazłam, przekraczały moje jako matki możliwości akceptacji. Czytałam o zagrożeniach, jakie czyhają na takie maluszki jak mój, o chorobach, wymaganiach, pielęgnacji, rozwoju…głowa pękała…Czytałam też historie innych dzieci, ale bardzo selektywnie – te, które opisywały bardzo trudne przeżycia, omijałam szerokim łukiem myszki – wystarczająco dużo nasłuchałam się w szpitalu, nie chciałam się jeszcze bardziej negatywnie nakręcać.
Na oddziale pierwszy raz usłyszałam o przewodzie Botalla. Maciusiowy Botall był wciąż otwarty i niebezpiecznie szeroki. Nasza pani doktor powiedziała, że tak szerokie przewody rzadko zamykają się same i że mamy duże szanse na pierwszą interwencję chirurgiczną.
Zgodnie z zaleceniem, jutro miałam pierwszy raz zostawić mleko, na próbę tolerancji. Wciąż nie byłam w stanie siedzieć przy nim dłużej niż parę chwil…myślę, że ta z Was, która przez to przeszła, powinna mnie zrozumieć. Każda początkowa wizyta okupiona była kompletnym przygnębieniem i toną wylanych łez. O tym, jak bardzo to przeżywałam, może świadczyć np. fakt, że nie potrafiłam o tym z nikim rozmawiać (z wyjątkiem Kamila, i to też nie zawsze), a z moją własną osobistą mamą porozumiewałam się tylko sms-ami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz