poniedziałek, 14 czerwca 2010

Oswajanie się z OITN

Wczoraj do szpitala zawiozłam się sama, Kamil pełnił tylko rolę pilota. Mieszkam na wsi, do tej pory samochodem jeździłam tylko do pracy i na zakupy, gdzie mi tam i po co do wielkiego miasta samochodem….a tu proszę – MUSIAŁAM….No więc z duszą na ramieniu…pojechałam…Motywacja moja była bardzo silna, dałam więc radę :).
Zaczęłam przecierać sobie szlaki. Pierwszy szlak uczy, że o stan zdrowia dziecka najlepiej pytać lekarza prowadzącego. Dziećmi z sektora D, w którym leżał Maciuś, zajmowali się różni lekarze, niestety, obok wielkich PEDIATRÓW pracują tam również ich przeciwieństwa, ale o tym planuję napisać w osobnym poście. Zdarzało się, że kiedy nie było naszej pani doktor, niespecjalnie kogo można było pytać o stan dziecka.
Stan Maciusia na dziś to wciąż otwarty przewód Botalla, intensywna antybiotykoterapia, ale też stabilizujące się powoli i coraz niższe parametry respiratora – a to już był kroczek do przodu.
Kolejny szlak to Kuchnia Mleczna. Na hasło, że ja tu pierwszy raz i proszę o szkolenie, zostałam bardzo profesjonalnie wprowadzona w świat „laktatorni”. Zostałam więc i ja „matką karmiącą”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz