czwartek, 16 września 2010

Aklimatyzacja

Pierwsza noc w domu minęła spokojnie. Kilka razy budził mnie sygnał „aniołka”, czyli monitora oddechu, jak się okazywało tylko dlatego, że moje dziecko, wraz ze swoją potężną wagą 2030 gram podczas nocnych wędrówek po łóżeczku, znikało z zasięgu swojej niani. Ewa zakochała się w braciszku, którego do wczoraj znała tylko ze zdjęć, przynosi i wynosi pieluszki, co chwila sprawdza, co robi Maciuś, słowem w bycie starszą siostrą angażuje się ze wszystkich swoich dwuletnich siłJ. Ja nie mogę się przyzwyczaić do tego, że malutki nie jest podłączony do żadnego kabelka, że mam go w ramionach, że nareszcie jest w domu i cała moja rodzina jest wreszcie razemJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz