sobota, 31 lipca 2010

Opieka Ciągła - co ja tu robię??

Jako że goszczę u siebie moich rodziców, do szpitala wybrała się ze mną mama. Jeszcze jak byliśmy na OITN, miałam uzgodnione z pielęgniarką, że moja mama będzie miała szansę zobaczyć swojego wnuczka. Ale że przeniesiono nas na inny oddział, z wizyty wyszedł klops. Nie mam żalu, zastrzeżeń, jest to absolutnie zrozumiałe. Bakterie, wirusy, zarazki i takie inne zupełnie mnie przekonują. Mama natomiast bardzo przeżywała, że udało jej się tylko zobaczyć tą maleńką główkę, tyle co było widać z korytarza.
Szok przeżyłam ja, kiedy poprosiłam pielęgniarkę opiekującą się Maćkiem o możliwość poprzytulania się. Dowiedziałam się, że nie można, ponieważ jest na to zbyt mały. Płakałam z żalu i ze złości,  nie potrafiłam zrozumieć, co się zmieniło od wczoraj – jego parametry nie pogorszyły się, w dalszym ciągu tlen dostawał z rurki do inkubatora, w dalszym ciągu miał niewiele ponad 1 kg, leżał w sumie może z 10 metrów dalej (odległość tak na oko pomiędzy miejscem na intensywnej a ciągłą). Panią Beatę wyjątkowo znielubiłam i bałam się jej potwornie. Bałam się, co będzie dalej, czy na tym oddziale potrafię się odnaleźć, porozumieć z pielęgniarkami, tęskniłam za poprzednim oddziałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz