piątek, 4 maja 2012

Majówkowo

       Parę dni temu zaczęłam martwić się o chodzenie mojego syna. Niby robił samodzielnie dużo kroków, ale w zasadzie nic poza tym. W myślach już układałam pytania do naszego rehabilitanta, jak tu jeszcze można Maćka zachęcić do chodzenia, a tu Maciuś zrobił nam niespodziankę i sam uznał, że czas na chodzenie. Jak zaczął iść 3 maja, w rytm Mazurka Dąbrowskiego (akurat tatuś oglądał uroczystą zmianę warty w telewizorni), tak chodził po całym mieszkaniu przez dobre pół godziny. Potem odpoczął, naładował akumulatorki, i znów łaził. Śmiesznie to wygląda, Maciek idzie do jakiegoś pomieszczenia, dotknie łapką ściany, stołu, grzejnika czy czegokolwiek, robi w tył zwrot i maszeruje dalej. Chodzi sam, na zmianę z pchaczem. Nie stresują go już progi, pchaczem przejeżdża pod stołem, jak uderzy się w głowę, to zostawi swoją maszynę i krzyczy na stół że go uderzył. A my mamy ubaw widząc jak Maciek kłóci się ze stołem:).

      Maluch uwielbia być na dworze, robi nam regularne awantury, jak go z dworu zabieramy. Pęd do swieżego powietrza ma tak mocny, że aż mnie wystraszył ostatnio. Poprosiłam go, żeby przyniósł buty. Widzę, że czworakuje po te buty, ale jakby utykał na jedną rączkę. Uśmiałam się, jak sprawdziłam, dlaczego utykał - miał ubraną koszulę, jedną rękę wsadził sobie w dziurę między guzikami i nie umiał jej wyjąć. I siłą rzeczy pędząc po buty jedną rękę miał krótszą, ale nie przeszkadzało mu to - gnał do przodu ile tylko miał sił.

     Z Maćkowym apetytem  nie jest źle. Ale piszę to tak po cichutku, żeby mały złośnik nie słyszał. Waga niezmiennie 8,7 kg- tyle, co przed marcową chorobą- ale z drugiej strony on tyle się rusza, że chyba nie ma kiedy przytyć. Oczywiście gryzienie jest daleko w lesie, chociaż jak ma mega głoda to produkty gabarytów zielonego groszku czy kostki marchewki czy chleba pogryzie. Ale niestety nie jest to regularna praktyka.

     Po niedzieli jedziemy do pani okulistki. Mam nadzieję że tym razem zbada Maćkowe oczy maszyną, która sprawdzi, czy wada jest mniejsza/ większa/ bez zmian. Wizyta oczywiście prywatna - nasze NFZ już dawno odarło mnie ze złudzeń, że dzieci, które wymagają fachowej pomocy otrzymają ją w ramach ubezpieczenia.

1 komentarz:

  1. Brawo Maciuś!!!Dajesz radę, piłeczki też okiełznane? Mamo Maciusia zobaczysz że Maciek kiedyś i z grudkami przejdzie za pan brat.U nas niby jest całkiem nieźle ale utknęliśmy w martwym punkcie tzn.jedynie banan i pomarańcza zjadane są w kawałkach, teraz chlebek i obiadki z grudkami to plucie( specjalnie), no i częstszy odruch wymiotny.Młoda mocno wymusza żeby jej miksować na papki.:) trzymajcie się i pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń