Jedzenie jest bez sensu, więc po co mam jeść. To jest oczywiście teoria mojego syna. Maciek szuka coraz to nowych sposobów, aby uniknąć tych przykrych czynności, i tak na przykład wytrąca mi z rąk łyżeczkę, zamknie buźkę na 4 spusty i za nic w świecie jej nie otworzy, zwymiotuje sobie (a jak, bo czemu nie). Ostatnio znalazł nowy sposób - prezentacja poniżej:
No bo w końcu jak śpię, to mnie nie zmuszą do jedzenia, ha ha ha....
Kolejna sprawa - wśród pamiątek z wakacji znalazło się przeziębienie - Ewa już je zwalczyła, młody jeszcze nie. I znów inhalacje, śpiewanie na odwrócenie uwagi, oklepywanie i walka z gilami do kolan. No i moje ulubione - wymioty...Tyle że Kamilek wymacał mu idące trójki do góry, więc to może być przyczyna osłabienia odporności.
Nie przeszkadza mu to jednak we wspinaniu się na schody - chwila nieuwagi i Maciek jest na trzecim stopniu schodów. Szedłby i wyżej do mnie do góry, ale niestety - tata zorientowal się, że synuś zbiegł z zasięgu wzroku.
Przeziębienie nie przeszkadza mu również w biegu do łazienki - kiedy tylko usłyszy wodę lejącą sie do kąpieli, pędzi co sił na tych swoich malutkich rękach i nogach, nie zważając na nic.
A wczoraj mało co a bym dostała zawału serca. Maciek stał sobie bokiem do kanapy, podpierając się tylko jedną ręką i najzwyczajniej w świecie oglądal sobie wiadomości w TV.
No niezłe ziółko z Niego rośnie... Kombinuje już od pieluchy.. hi hi hi
OdpowiedzUsuńFajnie patrzeć jak z tych naszych bezbronnych kruszynek wyrastają zbóje pełną gębą:)
OdpowiedzUsuń