niedziela, 11 września 2011

Korygowany roczek - czas na mały bilans

      Jak by nie patrzeć, Maciek skończył roczek. I ten urodzeniowy, i ten korygowany. W ramach bilansu ( i dla potomności) podsumuję sobie jego rozwój.
      Waga- 7,7 kg. W dalszym ciągu męczą nas wymioty - co prawda już tylko kaszką, obiad przyjmuje bez zwrotek- ale jakimś cudem Maciek zaczął nawet nienajgorzej jeść. Sygnalizuje, że ma pusty brzuszek i wścieka się, kiedy jedzenie jeszcze nie jest gotowe. Wzrost nieznany, ale ubranka nosimy 74-80. Zębów widocznych sztuk 8. Zez w lewym oczku jak był, tak jest, albo raczej bywa, jak jest mocno zmęczony.
      Fizycznie nieźle, raczkuje, wspina się po schodach- potrafi wejść już na piętro bez niczyjej pomocy (niestety nie ma żadnych hamulców - po prostu prze do przodu i już), wspina się po czym się da- najczęściej po kanapie lub nogawkach moich spodni. Zaczyna kucać, zdarza się, że sam sobie usiądzie. Najbardziej na świecie kocha swoją mamę, co słychać, kiedy wrócę do domu po jakimś wyjściu :) - uwielbiam ten dziki okrzyk radości. Jeśli gra telewizor, moje dziecko nie odchodzi od ekranu, stoi z nim twarzą w twarz. A jak wyłączę mu tv, idzie sobie oglądać kominek...:). Lubi też obrgyzac stół.
     Ponieważ od 15 września wracam do pracy, Maciuś zapoznaje się już ze swoją nową opiekunką. Jest to zaufana pani, która pomagała mi przy Ewuni. Pierwsze 2 razy byłam z nim u niani, uczyli się siebie nawzajem, teraz już powoli go tam zostawiam. I jaką dostaję informację zwrotną - Maciek jest grzeczny, wesoły- jak mu wszystko pasuje, jest bardzo pogodny, ale do jedzenia jest "trudny"....hehehe:).
     W środę jedziemy do logopedki. Maciuś mówi bardzo dużo, prowadzi monologi z misiem, telewizorem, dyskusje, jest bardzo aktywnym członkiem rodziny. Tyle że te wszystkie rozmowy prowadzone są w języku z rodziny chińskich - tylko z intonacji rozumiem, o czym on mówi. Nie mam też wrażenia, że on rozumie, co ja mówię do niego - nie ma pojęcia, co to jest noga i gdzie jest lampa - nie wiem więc, czy to jeszcze nie ten etap, czy po prostu mu się nie chce, czy też mam się już martwić.

     Pozdrawiam moje nowe czytelniczki - m.in. Basię L. i panie pielęgniarki z oddziału, które opiekowały się moim synkiem (szczególnie (panią) Asię, z którą mijamy się na Stęszewie i w przedszkolu).

                                                  Z Ewunią i swoją chrzestną - ciocią Danusią

tu jako fan telewizorni


                                                        i degustujący swoją stopę :)

PS - Może ktoś z Was wie - czy fakt, że Maciuś ma siostrę  w przedszkolu jest równoznaczny z tym, że już zawsze bedzie miał katar?
PS2 - Iga, cała moja rodzina trzyma kciuki za Twoją poniedziałkową operację!

3 komentarze:

  1. A ja w imieniu Iguni NIE DZIĘKUJEMY !

    OdpowiedzUsuń
  2. no wiesz, z tym katarem, to może tak być :)
    całusy dla mojego ulubieńca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spóźnione, ale szczere życzenia urodzinowe od starszego kumpla, Franka:)

    Z katarem to niestety jest taka opcja:( U nas szprycujemy starsza preparatami na wzmocnienie, zeby nic do domu nie przynosiła, ale młody i tak sciąga wszystkie mikroby z odległości 2 km.
    Próbowaliscie może powalczyc z ustrojstwem o nazwie "katarek"? Rewelacyjnie sie u nas sprawdza.
    Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń