piątek, 25 stycznia 2013

Póki pamiętam

Spieszę zanotować, póki jeszcze nie uciekło z mojej głowy:

- kilka ostatnich dni Maciek witał mnie tekstem "lubie leko jeś". Co znaczy "lubię jeść mleko, dawaj mama śniadanie"
- kupiliśmy dywan z wzorkami w drogę (ulice, parkingi). Ani Maciej, ani Ewa nie dają się z tego dywanu ściagnąć. Pierwszego dnia siedzieli do 21.30 ( o tej porze to już na drugi bok zazwyczaj się obracają) i jeździli kolejkami samochodów. Ewa dała się jakoś przekonać do snu, Maciek wydzierał się "nie pójdę spać, nie pójdę spać". Wrzeszczał jeszcze w łóżku, łzy leciały grochowe. W końcu ochrypł i zasnął :)

        Rozpoczęliśmy regularne spotkania z panią logopedką. Śmieję się sama z siebie, bo jeździłam na konsultacje do Poznania, a przypadkiem odkryłam logopedkę, która ma gabinet jakieś 5 km od mojej wsi:). Pani doktor ocenia młodego bardzo dobrze. Widzi jego braki, widzi jego nieharmonijny rozwój, ale widzi też potencjał, skupienie, inteligencję, zachwycona jest jego rozwojem społecznościowym. Na zajęciach lekarka zaobserwowała taką rzecz: Maciej kompletnie nie potrafi językiem dotknąć górnej wargi. Nie pomaga obserwacja, wsparcie miodem, nutelką, nie pomaga nic. Ale....pani Justyna ocenia po paru zajęciach, że głoski, które wymagają takiego układu ust i języka, młody nadrobi ze słuchu. To podobno jego bardzo mocna strona. Młody potrafi wymówić wiele głosek, każdą samogłoskę (a wiem już, że to wcale nie jest takie proste), teraz wałkujemy wymowę "W" i "F". Mamy zeszyt, do którego na każdych zajęcia dostajemy "pracę domową", czyli dźwięki, które mamy ćwiczyć. Jak na razie Maciej się tym bawi i potulnie powtarza wszystkie "zi zi zi, kap kap kap, iha, bzzzzzz" itd". Powiedziałam pani, że rok temu Maciek dostał diagnozę o zwiotczeniu mięśni w krtani, na dzień dzisiejszy, z obserwacji wynika, że nie jest już tak źle, gdyż wymawia głoski, które pracy tej krtani wymagają.
       W przyszłym tygodniu będziemy mieli testy mające na celu uzyskanie opinii o Wczesnym Wspomaganiu Rozwoju. Pani psycholog z poradni już mi zapowiedziała, że nie każde dziecko z problemami może ją otrzymać, zobaczymy więc jak ocenią tam Maćka.
    Podejrzewam, że kolejne moje dziecko odziedziczyło po mnie problemy z trawieniem mleka. Próbowałam przestawić Maćka na mleko krowie, parę dni nic się nie działo, ale jak już zadziało, to byłam pewna, że mamy jakąś różyczkę, ospę czy inną zarazę. No i nici z podawania nieprzetworzonego mleka krowiego, wracamy na proszek.

    Ostatnio Maciejek przyklejał na lodówkę literki, takie z magnesem. Uczył się L i M (jak mama). Odpadło mu M....i woła "mama bam".
    I na koniec coś, co cieszy mnie chyba najbardziej. Co prawda to na razie jaskółka, która wiosny nie czyni, ale jakiś to początek jest. Zaczyna pojawiać się zainteresowanie widelcem i łyżką. Na razie bardzo bardzo nieporadne, ale jest. Jakby nie było pół miseczki budyniu młody wciągął ostatnio SAM. Padłam z wrażenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz