poniedziałek, 11 lipca 2011

13- sty miesiąc zleciał

      Maciek prze do przodu. Po pierwsze- wczoraj przebiła się dolna dwójka - jedna z tych, o których lekarki mówiły mi już chyba w maju, górne jedynki prześwitują. Wpycha do buźki wszystko, co wpadnie mu w łapki, najlepiej smakują moje palce (raz mnie nawet udziabał do krwi), ewentualnie nie pogradzi swoimi stopami.
      Po drugie - w swoim przemieszczaniu się nabiera wprawy - na brzuszku śmiga z prędkością światła (no...może prawie), nie jest to już tylko podciąganie na rękach. Teraz pracuje całe ciałko, na przemian łapki, na przemian nóżki. Tyle że wciąż na brzuszku, ale myślę że jak nasz terapeuta wróci z urlopu, to będzie z Maciejka zadowolony. Ja pękam z dumy.
      Pojawiły nam się kłopoty z ubieraniem i przewajaniem - no bo jak ubrać czy zmienić pieluszkę komuś, kto wije się jak wąż? Kto nie ma czasu na pierdołki, tylko chce iść zwiedzać? No i sprzątać muszę jeszcze częściej, inaczej każdy pyłek wciera się w Maćkowy brzuch, a potem moje bluzki :).
      Pełzanie jest czynnością tak wyczerpującą, że co niektórzy spać chodzą o 18, bez kąpieli, bez kolacji, bez lekarstw. Przy zmianie ubranka i pieluszki nawet nie drgnie, budzi się o 6 rano. Trzy razy już mu się tak udało, więcej się nie dałam :).
       Z jedzeniem jest jak było - najlepiej wcale. Rekord jedzenia 180 ml kaszki to godzina i 15 minut. No i nikt go nie chce już karmić.
    Przesłuchując piosenki, które wyszukałam kiedyś Ewusi, trafiłam na K. Krawczyka "Dla Krzysia". Jakieś dobre 20-25 lat temu moja mama puszczała to mojemu bratu "Krzysiowi", stąd to znam. Refren zaczyna się tak:  "tyś jest mój świat, syneczku mały.....". To o mnie i Maciusiu :).





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz