Posyłając Maćka do przedszkola mieliśmy „lekkie” wątpliwości.
Nie wiedzieliśmy, jak krasnal da sobie radę, jak się odnajdzie w grupie, czy się
podporządkuje i tak dalej. Dwa miesiące życia przedszkolnego pokazały jednak, że
była to jak najbardziej trafna decyzja.
Maciek do przedszkola nie idzie, on biegnie, w szatni jeszcze
nie zdążę wstać z ławki, a Maciek już stoi pod swoimi drzwiami i z kulturą w nie
puka.
Wczoraj wrócił z przedszkola w garderobie całkiem innej, niż
go rano wyprawiłam. Maćkowy tato spytał wychowawczynię, co się stało,
odpowiedź była krótka „ on jest za szybki” (odkręcił sobie w łazience kran na
full, oblał się calutki).
Dzisiaj zgarnął pochwałę, że ładnie malował palcami farbkami
jeża, że sam zjadł zupę, że wołał do toalety (tu akurat niedowierzam:), że już nie biega wokół
stołu, że świetnie śpiewa.
Uwagę zgarnęła mama Maćka. Panie życzą sobie, abym ubierała synka w spodnie dresowe (brrrrr, szczerze nie lubię dresów), podobno tylko takie mu z tyłka nie zjeżdżają. Skąd
brać spodnie dresowe w ilościach hurtowych na dziecko chude okrutnie? Nie wiem :).
W nieznanych mi okolicznościach Maciek urósł, co sami zauważacie. Linia wzrostu wskazuje obecnie 92,5 cm, waga niezmiennie 11 kg. Pewnie więc i skrzacik "wydoroślał", co jest pewnie bardziej widoczne po wizycie u fryzjera, ale mega chudzielcem pozostaje jak zawsze:).
PS - Maciuś ma sympatię :). Sympatia ma na imię Wiktoria, jest prześliczną dziewczyneczką, zawsze rano czeka na przyjście Maćka do przedszkola, od razu się z nim wita i już potem nie opuszcza:). A Maciek jest z tego powodu bardzo zadowolony :). Jak mi mówiła mama Wiktorii, mała go bardzo lubi i w domu cały czas mówi o Maciusiu :). Co jak co, ale gust chłopak ma :).