poniedziałek, 14 listopada 2011

W odpowiedzi na ponaglenie

       Zwrócono mi uwagę, że się obijam i nic nie wpisuję, no więc nadrabiam zaległości :).
Od ostatnich zapisków przeszliśmy kolejną infekcję, obecnie kaszel zanikł, a i gil się wycofuje. Waga nadrobiona, mamy 8,3 kg. Intensywnie wdrażam obiady z przymusem gryzienia, efekty są "takie se". Albo marne, bardziej rzeczowo się określając. Czasem wypluwa wszystko, jak leci, a  czasem, jak już naprawdę musi, przegryzie i połknie. Jeden kęs to parę minut żucia. Generalnie jest na nie. Ciocia Patrycja zachwalała nam batony Hippa, podobno są przepyszne i pewna malutka dziewczynka wcina je nałogowo. Hmmmmm, Patrycja - nie wiedziałam, że można tak daleko pluć. Maciejek krzywił się okropnie, jakbym wtykała mu parzący kartofelek do buzi, wypluwał natychmiast każdy kawałek, który próbowałam mu wsadzić do buźki. Ale fakt, baton był rzeczywiście okropny, sama próbowałam :).
      Od ładnych kilku dni Maciek nie może usiedzieć na pupie. Wszędzie go nosi, wstaje, trzymając się naszych spodni, łapie za rękę- mnie czy Kamilka - i idzie do przodu. Uśmiech na buzi ma od ucha do ucha, jest przeszczęśliwy, jak może sobie pochodzić. I w tym chodzeniu jest niezmordowany, szybciej mi siada kręgosłup, niż ten maluch się zmęczy. W czwartek mamy rehabilitację, pan Piotr oceni jakość tego dreptania - wczesnym latem bardzo nam odradzał takie ruchy, zobaczymy, co powie teraz i czy pozwoli nam prowadzać malucha za łapki.
     No i jeszcze jedno - mały potwór opanował otwieranie szuflad i wyciąganie z nich wszystkiego, jak leci. Tyle że zawsze kończy się to płaczem, bo przy okazji przycina sobie paluszki:).

1 komentarz:

  1. Ból szufladowy znam i rozumiem:)
    A dreptanie - jakie to jest cudne odkrycie!:)

    Serce rośnie jak się czyta jak Maciuś sobie radzi:)

    OdpowiedzUsuń