piątek, 15 kwietnia 2011

Co za tydzień...

        Mija właśnie tydzień pełen wrażeń, w 2/3 raczej średnio fajnych.

Ta fajniejsza 1/3 to zdjęcie szwów. W poniedziałek pod gabinetem chirurga wyczekaliśmy się z 1,5 h, a jakże, na korytarzu pełnym innym maluszków, również takich okaszlanych i usmarkanych. W środku spędziliśmy jakieś 3 minuty, samo zdjęcie szwów trwało może 4 sekundy, raz dwa pociągnięcie pęsetą i po bólu, Maciuś nawet tego specjalnie nie zauważył. Za zgodą chirurga wieczorem urządziliśmy mu pierwszą od operacji kąpiel, po której malutki spał jak anioł calutką noc. Nawet ten uparty mały brzuszek nie piszczał z głodu :).
Wtorek - i tu pojawia się problem. W nocy na środę obudziły mnie dziwne dźwięki, malutki miał bardzo wyraźny kłopot  z oddechem. Brzmiało to jakby w gardle utknął mu katar, z którym nie umiał sobie poradzić. Szybkie oklepywanie plecków, inhalacja z soli fizjologicznej i ani śladu poprawy.  Pojechaliśmy do szpitala (po drodze oczywiście pomoc doraźna, żeby zdobyć skierowanie). Zrobiliśmy rtg płuc, morfologię, skonsultowała nas pani laryngolog, diagnoza: zapalenie krtani. Zastrzyk w pupę, antybiotyk, lista leków i do domu...Chyba obudziliśmy dyżurującą panią doktor, ponieważ była bardzo nieszczęśliwa i oszczędna w tłumaczeniu mi zaleceń, kazała zgłosić się do lekarza rodzinnego. Dodała, że to cud, że Maciuś jeszcze nigdy nie miał zapalenia płuc, że nie wymagał żadnych wziewnych leków sterydowych, jak podobno wymaga 99% dzieci z dysplazją. Tę wypowiedź kazałam tej przykrej pani jak najszybciej odpukać w stół....;). 
W czwartek spotkaliśmy się z pediatrą, która już słysząc z poczekalni Maćka kaszel,  powiedziała że nie jest dobrze. Badanie potwierdziło jej podejrzenia - zapalenie oskrzeli. Podobno jest to naturalne i oczywiste następstwo zapalenia krtani.  Dostaliśmy bardzo długa listę leków i zaleceń, najważniejsze są teraz inhalacje i oklepywanie tych malutkich oskrzeli, żeby nie przyplatało się coś dużo gorszego....
Mam tylko nadzieję, że na ten tydzień wyczerpałam już normę stresu.

Malutki plus – drgnęła wreszcie waga. Obecnie moje dziecko waży 6500 ( i to o wielkim głodzie), mierzy 66 cm. Czyli jego jadłowstręt to jednak ta przepuklina – przed operacja wmuszałam mu 60 ml, obecnie zjada 160-180 i czasem się kłóci, że mu mało. Dobowe spożycie zwiększył o jakieś 300 ml (dla niego to bardzo dużo).
Aha – i ćwiczę swój głos. Regularnie. 4x dziennie przez dobre 15 minut muszę śpiewać, żeby Maciek wysiedział przy inhalatorze….:).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz