piątek, 18 marca 2016

Poradnia psychologiczno-pedagogiczna

        Moje podejście dla pomysłu sześciolatków w szkole jest na nie. Aczkolwiek nie jest to twarde nie, tylko raczej nie. Dwa lata temu podobne dylematy mieliśmy z Ewusią, rocznik 2008, która zgodnie z przepisami reformy musiała iść do szkoły. Wtedy szłam w zaparte, byłam gotowa ją odroczyć od szkoły za wszelką cenę. Poszliśmy z nią wtedy do poradni, w zasadzie po odroczenie. Pani psycholog, po przebadaniu naszej córki z każdej strony uczciwie powiedziała, że według niej, szkodą dla Ewy będzie nie posłanie jej do szkoły, ale zatrzymanie jej w przedszkolu. Przemyśleliśmy z mężem tą opinię...i posłaliśmy Ewę do szkoły. Do tej pory (kończy pomału drugą klasę) radzi sobie wspaniale, na koniec pierwszej klasy otrzymała na apelu wyróżnienie od pani dyrektor. Jest jednym z trójki najlepszych dzieci w klasie. Nasza rola rodzicielska polega oczywiście na dopilnowaniu jej przygotowania, ale w jeśli chodzi o pracę z dzieckiem w domu, to w zasadzie czasem tylko musimy jej wytłumaczyć, co autor zadania ma na myśli, i co Ewcia ma zrobić. Resztę mała ogarnia sama.

        Nadszedł czas podjęcia decyzji, gdzie od września będzie uczył się Maciek. Co prawda obecna "dobra zmiana" zniosła obowiązek szkolny dla sześciolatków, ale chcieliśmy obiektywnej opinii. Opinie mieliśmy bardzo rozbieżne. Od absolutnie tak (bo trzeba iść do przodu, bo dzieci są już do tego gotowe, bo trzeba równać do najlepszych, bo tak zaleca pani od margaryny i urzędnicy) do lepiej nie, aby pozwolić dziecku dojrzeć. Udaliśmy się do tej samej pani, która bardzo rzetelnie oceniała Ewę. Gotowość szkolna, wg testów wykonywanych w przedszkolu, jest u Maćka na wysokim poziomie, ok 90%. Opinia pani psycholog jest generalnie podobna. Testy i zadania Maciuś rozwiązał bardzo dobrze, w niektórych, do rzetelnej oceny, pani zabrakło skali. Natomiast bilans wszystkich składników, które tworzą gotowość szkolną zwraca uwagę na nieharmonijny rozwój naszego skrzata. Wynik zaniża jedynie motoryka. I ta duża, i ta mała, czyli praca ręki. Maciek nie przekracza 15 kg. Jego waga jest piórkowa, prac ręcznych typu szlaczki młody serdecznie nie znosi, robi je byle szybciej i mieć z głowy. Co prawda potrafimy go zmotywować, aby łapka pracowała, ale na tą chwilę jedynie szantażem...:) Zgadywanki, labirynty, łamigłówki Maciek uwielbia, robi to zawsze chętnie i sam z siebie. Ale szlaczki, kolorowanki.....hmm. Pominę milczeniem :) 
Tak więc, biorąc pod uwagę rzetelną opinię pani psycholog, naszą własną opinię i obserwację własnego dziecka, Maciuś zostaje w przedszkolu.

     Dodam tylko, że z Maćkowego rocznika do szkoły idzie troje dzieci. Klasa pierwsza w naszej gminie będzie jedna (troje sześciolatków plus dzieci, które powtórzą pierwszą klasę). Wg mnie pewnie jakaś część dzieci spokojnie mogłaby do szkoły iść już teraz, ale to już decyzja rodziców tych dzieci. Opinia naprawdę wielu nauczycieli wczesnoszkolnych jest taka, że na szczęście tylko półtora rocznika dzieci zostało skrzywdzonych, kiedy to wysłano ich szkoły jako sześciolatki. Miałam w tym tygodniu bardzo bliski kontakt ze służbą zdrowia w szpitalu. Jedna lekarka, która też ma sześciolatka powiedziała mi otwarcie, że wielu lekarzy z tamtego szpitala posłało swoje dzieci do szkoły jako sześciolatki. Wiadomo, ambicja, dziecko lekarza na pewno może iść wcześniej do szkoły. Guzik prawda, ci rodzice obecnie szczerze żałują swojej decyzji. Temat jest generalnie bardzo szeroki i rozwojowy, ale tutaj na razie go zakończę :)

Anegdotka:
gotowałam pomidorową. Ponieważ parę dni wcześniej gotowałam krem z pomidorów, moją ukochaną zupę, która to jednak nie zdobyła uznania w mojej rodzinie, Maciek do mojej pomidorowej miał już nastawienie sceptyczne. Tak więc gotowałam pomidorową, taką klasyczną. Syn powiedział mi tak" jak ci się uda zupa, to będę jadł. Jak się nie uda, to nie będę jadł". Na szczęście się udała :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz