Wiadomo, liczyłam się z tym, ale też miałam nadzieję, że Maciuś dłużej będzie się opierał zarazkom znoszonym przez nas do domu. W ubiegłym tygodniu potwornie kaszlała Ewa, teraz przyszedł czas na niego. W czwartek i piatek byłam w Łodzi na szkoleniu, już w piątek rano Kamilek zgłaszał, że młody ma kaszel. Wieczorem było już bardzo niefajnie, a noc z piątku na sobotę pozostała nieprzespana i spędzona na nasłuchiwaniu rodzaju kaszlu :). Był rzeczywiście paskudny, ale nie taki wymagający kontaktu ze szpitalem - trochę już tego kaszlu wcześciej z nim przerabiałam, więc dałam leki i wyczekałam rana. Rano pojechaliśmy do lekarza, osłuchowo jest czyściutko, diagnoza to zapalenie górnych dróg oddechowych. Kaszel - takie zipanie, jakby przebiegł sobie z 20 km - spowodowany jest tą okropną dysplazją. Do tego temperatura i jesteśmy uziemieni:(.
Waga 8,1 kg, tyle że dla Maćka wziewy = wymioty, tak ze 2x dziennie, a że zjada łącznie może z 300 ml na dobę, nie podejrzewam jakiegoś gwałtownego skoku na wadze w najblizszym czasie. Tym bardziej, że bardzo dużo śpi w ciągu dnia - aktywności ma może z 4h, więc nawet nie ma czasu na jedzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz