Wyjaśniła się przyczyna ostatniego przeziębienia : idzie prawa górna czwórka. Trochę śmiesznie, bo nie mamy jeszcze trójek, a tu już widać czwórkę, ale nic to :). I nie wiem, czy tych zębów idzie więcej niż jeden, Maciula nie pozwala sobie dłubać w buziaku. Efekt choroby - minus 300 gram. Już się nie inhalujemy, więc i wymioty się zakończyły, uffff. Rosnąc w tak szalonym tempie to pewnie do stycznia nadrobimy stratę ;P.
Co mnie bardzo cieszy, to nowe maciejowe umiejętności . Po pierwsze namiętnie bije brawo, nawet jak przypadkiem usłyszy gdzieś gdzieś w TV słowo "brawo", klaszcze łapkami tak szybko, jakby chciał prąd wytwarzać.
Po drugie - jakoś od maja czy czerwca podczas rehabilitacji ćwiczymy chodzenie przy meblu - do tej pory jak przekładałam mu nóżki, to ewentualnie się przesunął. Obecnie chyba wreszcie załapał sam i łazi w tę i z powrotem przy szafce pod TV (jedyna, jaką mamy w pokoju:).
I po trzecie - do łez śmieszy mnie, jak Ewa wyrzuci swoje kredki z puszki, a Maciej usiłuje je tam schować z powrotem. Problem w tym, że młody upiera się, aby schować kredki do puszki (takiej po herbacie dla niemowląt) trzymając je w poziomie. (O to, czy Maciej próbuje już cokolwiek wkładać do pudełek pani logopedka pytała mnie chyba w czerwcu).
PS- pozdrawiam Mirkę, która coś mi obiecała dwa lata temu i wciąż nie spełniła obietnicy ;P.