środa, 27 sierpnia 2014

Zagadka

Podaję zagadkę:
"ma to mama, ma to tata, Maciek i Ewa, mamy to zawsze przy sobie"
Proszę zgadywać, rozwiązanie pod koniec.

       Wakacje upłynęły wspaniale, uwielbiam czas urlopu:). W tym roku skierowaliśmy nasze autko w Kotlinę Kłodzką, w sam jej środek. Zwiedzaliśmy tam przeróżne obiekty, miejsca, okolice. Ewa swobodnie wymienia różne rzeczy, które podobały jej się najbardziej, Maciek się nie rozdrabnia - jemu najmocniej podobał się plac zabaw :). Generalnie muszę Krasnalowi zwrócić honor, małe nóżki dreptały nawet całkiem dzielnie. Jak swoją siłę oceniał na jeden, zwiedzał świat na barana. Jak dostał jeść, swoją moc określał na pięć, a jak się wyspał, to i nawet 10 :).

      W pierwszy dzień naszego pobytu w Ścinawce Maciek narobił nam trochę wstydu. Po przyjeździe ja nas rozpakowywałam, Kamilek był z dziećmi na dworze. Na naszym podwórku inni wczasowicze piekli sobie grilla. Maciek bez żadnej krępacji podszedł do tych ludzi i prosto z mostu powiedział, że chce jeść, bo jest głodny. Tamci ludzie zbaranieli, Kamilek spłonął rumieńcem:). Oto dowód, że Maciek rzeczywiście zaczął nam jeść i komunikować głód :).

     Wczoraj byliśmy u naszej pani okulistki. Zamiast dzień dobry Maciek jasno określił, po co tu przejechał, powitał panią słowami "chcę żebyś zbadała mi oczy". Eeeeeyyyyyyy......tym razem to ja zbaraniałam :). Jeszcze przed zakraplaniem oczu synek czytał z tablicy cyferki wskazywane przez lekarkę. I tak, gdy prawidłowo odczytał zapis, pani mówiła "bardzo dobrze".  W ten sposób Maciek czytał jednym okiem. Drugim okiem już był mądrzejszy, cyferki czytał tak "bardzo dobrze cztery. bardzo dobrze dwa. bardzo dobrze siedem". Pani śmiała się z tego serdecznie:).

    Wada wzroku zmienia się. Jako takie plus dziewiątki wciąż są,  wartość ta jednak wreszcie się stabilizuje (do tego roku tylko rosła). Bardzo jednak polepszyła się ostrość widzenia, Maciek potrafił odczytać cyferki dwie linijki niżej niż podczas ostatniego wiosennego badania.
Dostaliśmy receptę na nowe szkła, wymienimy tym razem już całe okularki, odbiór około soboty.

Co to jest, co ma mama, tata, Ewa, Maciek, i mamy to zawsze przy sobie...? To proste. Każdy z nas ma OCZY :). Jeden zero dla Maćka, myśmy na to nie wpadli:).

Zastrzeliła mnie też Ewa.
Ugotowałam na obiad ryż z czymś tam, dzieciom podałam łyżeczkę zamiast widelca. Ewa się zbuntowała, poszła wymienić ją na widelec. Zgłosiła nam, że schowała łyżeczkę do szuflady. Pytam ją, dlaczego tak, przecież łyżeczka była brudna. Ewa na to, że nie, bo ona ją przecież oblizała :).

niedziela, 10 sierpnia 2014

Nareszcie urlop

       Ostatnie tygodnie dały mi niezły wycisk w pracy, stąd zabrakło mi siły i mocy, aby sensownie tworzyć słowo pisane. Na szczęście przed moją rodziną dwa tygodnie "bez budzika", moje siły zaczynają się pomału regenerować.

Nie będę się jednak rozpisywać nadmiernie:).

      Z Maciejowych nowości zaskoczyła nas ostatnio jego chęć do jedzenia. Oboje z Maćkowym tatą zadziwiamy się, kiedy nasz niejadek prosi nas  o kromkę chleba. Zdarza mu się wciągnąć trzy kromki chleba pod rząd, przychodzi też z miską i prośbą, aby nasypać mu płatków. W te wakacje zjadł kilka garści czerwonych porzeczek, nie mogąc się nimi nasycić. Oczywiście, najbardziej na świecie wciąż uwielbia swoją kaszkę czekoladową, ale zaczyna otwierać się na inne pokarmy, dodatkowo też je je swoją własną ręką. Podejrzewam, że tego zachwytu nie zrozumie żaden rodzic, którego dziecko nie miało kłopotów z jedzeniem. Powoli zanika już dziecko, które 'brzydzi" się wciąć do ręki kromkę chleba, kawałek placka, zastępuje je dziecko chętne nowych smaków. Nie znaczy to, że Maciek je już tak, jak bym sobie to wymarzyła, ale pewien krok do przodu nastąpił i i nie można go nie odnotować :).


     Mamy z Kamilkiem plan, aby nasze dzieciaki poznawały swoje miasto Poznań i swój kraj na tyle, na ile pozwalają nam nasze możliwości. W tym roku byliśmy w Krakowie, w Toruniu, latem zwiedzaliśmy Poznań. Na razie wnioski mamy z Kamilkiem wspólne - Ewa to urodzony piechur, maszeruje dzielnie pomimo zmęczenia, chce zwiedzać, poznawać, zadaje mądre pytania, a Maciuś...Maciuś to miągwa. Miągwa po paru krokach jest już zmęczona, chce pić, chce na ręce, chce usiąść, chce spać, chce do domu. Marzyłam jechać w te wakacje do Karpacza, pokazać Ewie Śnieżkę. Kamilek jednak skwitował ten pomysł krótko "ja Maćka nie będę tam wnosił" :). Tak więc Karpacz odkładamy na półkę, w zamian jedziemy w inny region Polski, nieco mniej wzniesiony, tam, gdzie mała miągwa być może da radę iść sama:).