niedziela, 24 lutego 2013

Przedprzedszkole

     W mojej wsi pojawiły się zajęcia dla dzieci. Będą dwie grupy - jedna to małe bąki w wieku 1-2, druga 3-4 lata. Zajęcia mają na celu uspołecznienie dzieci poprzez zabawę, naukę, śpiew, taniec, prace ręczne. Starszaki przygotują się do przedszkola. Wczoraj były zajęcia zapoznawcze dla rodziców. Poszłam tam od razu z potencjalnym uczestnikiem tych zajęć. Po próbnych zabawach z panią pedagog widzę już, że Maciejkowi takie zajęcia bardzo się przydadzą. Wstępnie zapiszę go do grupy dzieci dwuletnich. Niby powinno się równać do góry, do bardziej rozwiniętych, ale chyba nie w naszym przypadku, przynajmniej na razie. Po tym, co wczoraj zaobserwowałam, uważam, że najpierw powinno się dziecko nauczyć cyferek, a potem dopiero dodawania (to tak w przenośni było:). Jeśli okaże sie, że Maciek przekracza rozwojem to, co zaprezentują inne dwulatki, puszczę go grupę wyżej, jeśli nie, pouczymy się prac ręcznych i zabaw z dwulatkami:). Na pewno mu to nie zaszkodzi.
    Grupy będą kameralne, około 5-6 dzieci. Z założenia jedna godzina, w tym przywitanie, praca ręczna, piosenka, taniec. Zajęcia już od marca. Trochę się ich boję. Wczoraj krasnal nie wykazał większego zainteresowania zabawami, jedyna interakcja z dzieckiem była wtedy, kiedy dziewczynka zabrała mu zabawkę. Trochę z nią podysutował, potem odpuścił i poszedł w swoją stronę. A najbardziej podobało mu się kręcenie gałkami od radia- pani już wie, że na następne spotkanie musi radyjko postawić ze dwie półki wyżej :)

piątek, 22 lutego 2013

EEG + WWR

     Na wczoraj mieliśmy wyznaczony termin badania eeg. Nasza neurolog, kierując Maćka na to badanie mówiła, że nie obserwuje u niego nic niepokojącego, ale tego badania nie miał, i warto je zrobić. Tak więc Maciej miał szlaban na spanie w ciągu dnia. Zmęczony był okrutnie, do tego jest podziębiony z lekkim stanem podgorączkowym, wczoraj po południu łzy kapały mu jak grochy ze zmęczenia. Byłam jednak twarda, zasnąć pozwoliłam mu jakieś 10 minut od gabinetu. Poprzednia pacjentka nie dojechała (Eliza -pozdrawiam :), więc weszliśmy z marszu. Krasnal spał, nawet nie drgnął, jak go rozebrałam z kurtek a pani obsługująca ubierała go w specjalną czapeczkę do badania. Cały zapis przebiegł bez problemu, pani badająca mówiła, że ona nic niepokojącego nie widzi, ale to musi oczywiście odczytać odpowiednia osoba. Dla osób, które nie widziały nigdy zapisu eeg podpowiem, że wygląda to jak wypisz wymaluj esy- floresy. Wynik za jakieś dwa tygodnie.

                                                           Tak mniej więcej wygladają kosmici :)


     We wtorek zadzwoniła do mnie pani z poradni, która oczekuje na teczkę Maćka z jego badaniami i zaświadczeniami lekarskimi. Dotarcie teczki spowodować ma wyznaczenie nam terminu wizyty w poradni, która powinna wydać opinię o wczesnym wspomaganiu. Pani pyta, czy dokumenty wysłano, gdyż wciąż ich nie ma. Zaczynam drążyć temat, pytam poradni u mnie na wsi, gdzie jest Maćkowa teczka, posądzam narodowego przewoźnika o zagubienie, a tu....ups. Teczka przeleżała sobie w mojej poradni dwa tygodnie.....bo jednej pani nie było, inna nie dojechała, i tak jakoś wyszło.....JASNY SZLAG mnie trafił. Lekceważenie dziecka i jego potrzeb jest dla mnie nie do pomyślenia. Gdybym wiedziała, sama bym to przewiozła z poradni do poradni, aby tylko  przyspieszyć wizytę :( Takie kurka właśnie są chyba wszystkie państwowe instytucje, wszystko u nas musi sie uleżeć i dojrzeć, bo po co przyspieszać? Bez sensu, zawracanie tylko urzędnikowi głowy. Całe to WWR powoduje u mnie jak na razie efekt WWWWWWWRRRRRRRRRRRRRR.

      Maciek uparcie chodzi na palcach. Jak zwrócę mu uwagę - radzi sobie całą stopą jak należy, ale po 5 sekundach znów przechodzi na palce.
Dzisiaj się go spytałam, dlaczego chodzi na paluszkach. Skubaniec mały odpowiedział "lubię".

niedziela, 17 lutego 2013

Komputerowy maniak

      Maciek oszalał na punkcie swojej płyty od pani logopedki. Płyta zawiera gry i zabawy logopedyczne, oprócz nauki odgłosów, które wydają różne zwierzęta, są tu kolorowanki, piosenki i zagadki. Każdy dzień Maciek zaczyna słowami "leko jeś", a jak już mleko zje, domaga się "ziezienta glać". Znaczy chce swoją płytę i grę w zwierzęta. Myszką operuje zupełnie swobodnie, już wiem nawet, skąd on to umie :). Jak nam podpowiedziała ciocia Danusia, "ma to w genach po tatusiu" :). Poniżej pszczoła pokolorowana przez Maćka. Dobór kolorów nieudany, ale tak nauczyła go Ewa, sprawdzając każdą możliwą kombinację kolorystyczną. Jej śladem podążył Maciek. On się tym po prostu bawi:).


     Maciek jest też maniakiem cyferek. Ma książeczki, każda z nich rozprawia się z jakąś cyfrą/liczbą. Wczoraj przerabiał książeczkę "10". Na jednej stronie napisane było cyframi "10", zaraz po tym było "dziesięć". Wskazując na "dziesięć" Maciek pyta "totojes". No to mówię, że "DZIESIĘĆ". Dziecko mnie uświadomiło, że to nie jest "dziesięć", to są LITERKI.


    Za radą logopedki kupiliśmy kubek do nauki samodzielnego picia. Kubek ma charakterystyczny kształt, jest lekko przekrzywiony, żeby dziecko widziało, co i ile ma w tym kubku do picia. Pierwsza próba zdecydowanie się nie udała. Krasnal pewnie z przyzwyczajenia do niekapka przechylił cały kubek......i ups. Powiedział tylko "ojej oblałem luzke". Oblał bluzkę...:)


Ze spraw poważnych - moja duchowa podopieczna, maleńka Małgosia, potrzebuje bardzo dużo modlitwy, kciuków i dobrych fluidów. W nią wcześniactwo uderzyło niestety bardzo, przykleiło się mocno i niestety nie chce puścić. Od wczoraj znów jest w szpitalu. Zainteresowani jej historią znajdą link do jej bloga wśród mojej listy czytanych blogów.

wtorek, 12 lutego 2013

Golonce

      Daję wczoraj młodemu zupę. Maciuś skomentował to krótko "oj, golonce". Padłam. Pewnie mamy dzieciaków zdrowych, bez "przeszłości" zdziwią się, że podniecają mnie takie komunikaty. Ja jednak pękam z dumy i radości słysząc, jak moje dziecko z "przeszłością" się z nami komunikuje. Wczoraj też Maciek domagał się gry logopedycznej na komputer. Moja mała dwuipółletnia glizda śmigała myszką jak doświadczony użytkownik komputera (a był to jego pierwszy raz). Odtwarzał sobie odgłosy zwierząt, powtarzał za panią lekorką....rewelacja. A jeszcze jeszcze większa rewelacja była po południu, kiedy "grać zienta" domagał się od taty, bo  "mam łąciła zienta laptopie" (tata, dawaj grę w zwierzęta, bo mama mi włączyła).

     Dziś byliśmy u neurologa. Pani doktor powiedziała, że jest w szoku. Bardzo zaskoczył ją Maćkowy rozwój, mowa, zasób słów, komunikacja zdaniami (czasem nawet takimi bardziej złożonymi, jak np "Eminia kolu jeś, Maciek jedzie pani doktol" albo "tatuś, nie idzie echać, musisz alucić (tata, zawracaj). Pochwalił się znajomością cyfr, kilku kolorów, powiedział pani, że jej "alo dzoni' (pani doktor co chwilka dzwonił telefon). Tą część rozwoju zaliczył celująco. Jego chodzenie natomiast tak wysoko nie zostało ocenione, Maciek korzysta wciąż z paluszków, na których się porusza. Nie zawsze, ale w przeważającej części niestety tak. Dostaliśmy zalecenia, zobaczymy, czy na tego uparciucha pomogą.

    Na powrocie wskoczyliśmy do poradni psychologiczno-pedagogicznej, do której skierowała mnie poradnia ode mnie ze wsi. Ta nowa poradnia ukierunkowana jest na dzieciaki z problemami słuchu i wzroku, pojechałam się umówić na spotkanie. Termin za miesiąc, pani kazała mi się cieszyć, że to tak krótko....Niech żyje nasza polska służba zdrowia...

piątek, 8 lutego 2013

Oj

         Zwracam honor pani psycholog z mojej poradni psychologicznej :). Pani zaangażowała się :). Doczytała  w naszym orzeczeniu, że Maciek ma niepełnosprawność między innymi ze względu na wzrok, no i skierowała nas do poradni, która zajmuje się dzieciakami z problemami wzroku. Teraz czekamy na wezwanie na ciąg dalszy badań, a później na komisję.

Żałuję niezmiernie, że o WWR dowiedziałam się w zasadzie dopiero przy okazji zainteresowania się tematem zapisu dziecka do przedszkola - zarówno ja, jak i Maćkowe koleżanki, Zuzia i Iga. A dam głowę, że takich nieświadomych rodziców są setki. Nie każdy wie, a i gminy się z tym nie ogłaszają (a powinny, niestety), że dziecku z orzeczoną niepełnosprawnością, przysługuje od samego początku wczesne wspomaganie, i że gmina ma obowiązek takie wspomaganie zapewnić. A jesli  nie jest w stanie skierować do dziecka terapeutów, gmina ma obowiązek wypłacić rodzicowi ekwiwalent, aby  na własną rękę mógł organizować dziecku terapię. Na naszym Maćku gmina jest do przodu niemałe pieniądze:(. Szkoda słów, w tym roku nie podaruję.
Od czerwca Maćkowi będzie przysługiwało jeszcze jedno świadczenie, i kurka wykorzystam je na maksa.

      Od kilku dni zamęcza nas pytaniem "totojes"? (co to jest). W zasadzie nie ma kwadransa bez tego pytania :)
Widać, że w tej małej głowie zachodzą procesy myślowe. Ubieramy się, wychodzimy na dwór. Maciej robi krótkie rozeznanie, i donosi "mama, ty nie mas apki". No nie mam:). 

     Maciek złapał w swoje łapki pusty kubek po herbacie. Próbował z niego pić, ale niestety. Rozczarowany ogłosił "oj pusto nie ma picia". Cytowałam dosłownie:)

                                             to coś pod ustami to niespodzianka, jak wylazła nam po krowim mleku

niedziela, 3 lutego 2013

WWR?

      W piątek byliśmy w poradni psychologiczno- pedagogicznej na badaniach, które będą podstwą do wydania (lub nie) orzeczenia o wczesnym wspomaganiu rozwoju. Maciej dostał do ułożenia układankę (poradził sobie bez problemu), obejrzał z panią książeczkę i odpowiedział na kilka pytań dotyczących obrazków. Potem narysował siano (to umie najlepiej) oraz nieporadne kółko. To była część praktyczna, pozostałe badanie to wywiad z mamą. Co z tego wyniknie? Nie mam pojęcia. Nie mam poczucia, że pani otrzymała odpowiednią ilość materiału badawczego. Na razie muszę dostarczyć im parę dokumentów, potem zbierze się komisja i orzekną, czy Maciek dostanie parę godzin miesięcznie zajęć z logopedką i psychologiem na koszt państwa. Pani była bardzo tajemnicza, zdradziła mi tylko, że uważa Maćka za dziecko wyjatkowo uspołecznione.

     Wczoraj dzieciaki dostały do wypicia napój ze słomką w kartoniku. Ja już zdążyłam o tym zapomnieć, kiedy Maciek oznajmił "eminia maciek pili sok". ŁAŁ :).
Dzisiaj szukał swojej ciuchci z numerem "5". Ewa sobie z niego zażartowała, dała mu ciuchcię z numerem "7". Maciek ją ochrzanił, powiedział ze złością "nie, to nie jest pięć"!!!!!

Dzieci mają ostatnio fazę na książeczki z naklejkami z literami i cyframi. Ewa szleje z literami, Maciek domaga się cyferek. Liczy dzielnie rybki w akwarium, maliny w koszyku, jagody na krzaku, a potem przykleja odpowiednią cyferkę. Uwielbia to. Kolejna zabawka za 4 złote, za które moje dziecko dałoby sie pokroić :).

Pani logopedka śmiała się bardzo na ostatnich zajęciach. Pokazała Maćkowi na obrazku psa, przypadkowo wskazującym palcem kierując na nogę tego psa. Spytała Maćka, co to jest. Odpowiedź oczywiście brzmiała "noga". Mam w domu bardzo precyzyjne dziecko :D.