wtorek, 27 września 2011

Mama w pracy

        Jakoś chyba się ogarnęłam  i nawet odnalazłam w tej mojej pracy. Co prawda cierpię na lekki deficyt snu i czasu dla siebie, ale dam radę :). Maciek jeździ do opiekunki, opiekunka już się go nie boi (maluch jest jej pierwszym wychowankiem wcześniakiem), radzą sobie nieźle. Młody człowiek waży juz 8,0 kg -  jak zaczął w miarę sensownie jeść, zaczął też przybierać na wadze, choć wciąż zdarzają nam się pojedyncze wymioty. Robi kosi łapki, bije brawo - jeśli ma ochotę oczywiście. I potrafi sam się napić z niekapka - dłuuugo nie mógł tego ogarnąć. I co mnie śmieszy do łez - do kąpieli zawsze rozbieramy go w salonie, Maciek sam leci do łazienki. Od kiedy potrafi siedzieć, zawsze przed kąpielą sadzamy go na wagę. I ostatnio Maciek sam zaczął włazić na wagę przed wejściem do brodzika.
       I mówi mamam :) :) :). Zakładam, że chce przez to powiedzieć wreszcie "mama" :).

sobota, 17 września 2011

Na służbie (czyli mama w pracy)

       Od dwóch dni jestem znów kobietą pracujacą zawodowo. Jak umiałam najlepiej przygotowałam wszystkie moje dzieci do spędzania czasu bez mojej obecności. I tak: Ewa jest zła, że zabieramy ją z przedszkola, a i Maciuś też radzi sobie nieźle na służbie u opiekunki. Pierwszego tylko dnia mojej pracy przeżyłam mega stres, kiedy na wyświetlaczu telefonu ujrzałam imię niani. Rzuciłam robotę i odebrałam telefon, sama się później z siebie śmiejąc - pani Genia nie wiedziała tylko, jakie proporcje wody i mleka zrobić młodemu :). Cała reszta już poszła bez sensacji. Maciek ładnie śpi, je całkiem całkiem (pominę tylko fakt, ze słoik obiadu to prawie godzinka :), uwielbia chodzić na spacery, grzecznie się bawi.
      Jakimś cudem waży 7,9 kg. Sam nauczył się siadać, zaczyna wreszcie klaskać w kosi łapki. Włącza mi guziki od kuchenki, wiesza się na rączce od piekarnika, zaczyna klęczeć bez podpórki. Pani logopedka dała nam ćwiczenia na rozumienie, naukę pokazywania, ale wg jej obserwacji Maciek rozumie już proste polecenia - inną sprawą pozostaje jego wola, którą chyba już ma:). A że jego wola bywa rozbieżna z moją,  moje polecenia ma czasem po prostu w nosie:).

    W środę poznałam prawdopodobną przyczynę przedwczesnego porodu - mam poważnie chore migdałki, które czekają na usunięcie. To przez nie miałam w zeszłym roku paskudne kłopoty ze zdrowiem, podejrzewane są również o spowodowanie porodu w szóstym miesiącu. "Fajnie" tylko, że wyszło to po ponad roku, i mój lekarz rodzinny nie wpadł na to już dawno dawno temu.

niedziela, 11 września 2011

Korygowany roczek - czas na mały bilans

      Jak by nie patrzeć, Maciek skończył roczek. I ten urodzeniowy, i ten korygowany. W ramach bilansu ( i dla potomności) podsumuję sobie jego rozwój.
      Waga- 7,7 kg. W dalszym ciągu męczą nas wymioty - co prawda już tylko kaszką, obiad przyjmuje bez zwrotek- ale jakimś cudem Maciek zaczął nawet nienajgorzej jeść. Sygnalizuje, że ma pusty brzuszek i wścieka się, kiedy jedzenie jeszcze nie jest gotowe. Wzrost nieznany, ale ubranka nosimy 74-80. Zębów widocznych sztuk 8. Zez w lewym oczku jak był, tak jest, albo raczej bywa, jak jest mocno zmęczony.
      Fizycznie nieźle, raczkuje, wspina się po schodach- potrafi wejść już na piętro bez niczyjej pomocy (niestety nie ma żadnych hamulców - po prostu prze do przodu i już), wspina się po czym się da- najczęściej po kanapie lub nogawkach moich spodni. Zaczyna kucać, zdarza się, że sam sobie usiądzie. Najbardziej na świecie kocha swoją mamę, co słychać, kiedy wrócę do domu po jakimś wyjściu :) - uwielbiam ten dziki okrzyk radości. Jeśli gra telewizor, moje dziecko nie odchodzi od ekranu, stoi z nim twarzą w twarz. A jak wyłączę mu tv, idzie sobie oglądać kominek...:). Lubi też obrgyzac stół.
     Ponieważ od 15 września wracam do pracy, Maciuś zapoznaje się już ze swoją nową opiekunką. Jest to zaufana pani, która pomagała mi przy Ewuni. Pierwsze 2 razy byłam z nim u niani, uczyli się siebie nawzajem, teraz już powoli go tam zostawiam. I jaką dostaję informację zwrotną - Maciek jest grzeczny, wesoły- jak mu wszystko pasuje, jest bardzo pogodny, ale do jedzenia jest "trudny"....hehehe:).
     W środę jedziemy do logopedki. Maciuś mówi bardzo dużo, prowadzi monologi z misiem, telewizorem, dyskusje, jest bardzo aktywnym członkiem rodziny. Tyle że te wszystkie rozmowy prowadzone są w języku z rodziny chińskich - tylko z intonacji rozumiem, o czym on mówi. Nie mam też wrażenia, że on rozumie, co ja mówię do niego - nie ma pojęcia, co to jest noga i gdzie jest lampa - nie wiem więc, czy to jeszcze nie ten etap, czy po prostu mu się nie chce, czy też mam się już martwić.

     Pozdrawiam moje nowe czytelniczki - m.in. Basię L. i panie pielęgniarki z oddziału, które opiekowały się moim synkiem (szczególnie (panią) Asię, z którą mijamy się na Stęszewie i w przedszkolu).

                                                  Z Ewunią i swoją chrzestną - ciocią Danusią

tu jako fan telewizorni


                                                        i degustujący swoją stopę :)

PS - Może ktoś z Was wie - czy fakt, że Maciuś ma siostrę  w przedszkolu jest równoznaczny z tym, że już zawsze bedzie miał katar?
PS2 - Iga, cała moja rodzina trzyma kciuki za Twoją poniedziałkową operację!

czwartek, 1 września 2011

Sposób na niejedzenie

      Jedzenie jest bez sensu, więc po co mam jeść. To jest oczywiście teoria mojego syna. Maciek szuka coraz to nowych sposobów, aby uniknąć tych przykrych czynności, i tak na przykład wytrąca mi z rąk łyżeczkę, zamknie buźkę na 4 spusty i za nic w świecie jej nie otworzy, zwymiotuje sobie (a jak, bo czemu nie). Ostatnio znalazł nowy sposób - prezentacja poniżej:
           No bo w końcu jak śpię, to mnie nie zmuszą do jedzenia, ha ha ha....                              

         Kolejna sprawa - wśród pamiątek z wakacji znalazło się przeziębienie - Ewa już je zwalczyła, młody jeszcze nie. I znów inhalacje, śpiewanie na odwrócenie uwagi, oklepywanie i walka z gilami do kolan. No i moje ulubione - wymioty...Tyle że Kamilek wymacał mu idące trójki do góry, więc to może być przyczyna osłabienia odporności.
        Nie przeszkadza mu to jednak we wspinaniu się na schody - chwila nieuwagi i Maciek jest na trzecim stopniu schodów. Szedłby i wyżej do mnie do góry, ale niestety - tata zorientowal się, że synuś zbiegł z zasięgu wzroku.
         
       Przeziębienie nie przeszkadza mu również w biegu do łazienki - kiedy tylko usłyszy wodę lejącą sie do kąpieli, pędzi co sił na tych swoich malutkich rękach i nogach, nie zważając na nic.
                   
                                      
     A wczoraj mało co a bym dostała zawału serca. Maciek stał sobie bokiem do kanapy, podpierając się tylko jedną ręką i najzwyczajniej w świecie oglądal sobie wiadomości w TV.