środa, 27 października 2010

Neurolog, laryngolog

Udało mi się umówić do neurologa. Bardzo się zdziwiłam, gdyż ostatnimi czasy, gdziekolwiek chciałam nas umówić do specjalisty, słyszałam, że nie ma już numerków i mam dzwonić w styczniu….Tak pięknie właśnie działa polska służba zdrowia.
No więc udaliśmy się do neurologa, co obecnie wydaje mi się pomyłką, trzeba było poczekać na styczeń. Pan doktor popukał Maćka młoteczkiem, dał skierowanie do genetyka ze względu na jego zdaniem zbyt szeroki rozstaw oczu i nisko osadzone uszy i na tym się zakończyła wizyta. Za temat stanu zdrowia neurologicznego mojego syna nie dowiedziałam się kompletnie nic.
Na badaniu słuchu z kolei i się uśmiałam, i umordowałam. Warunkiem koniecznym do przeprowadzenia badania było śpiące dziecko….A moje dziecko oczywiście miało to głęboko w nosie – wyspał się w samochodzie i nie w głowie mu było teraz spać. Nosiłam, tuliłam, bujałam, śpiewałam, karmiłam, nosiłam, tuliłam i …tak dalej przez dwie godziny. Osobiście zasnęłabym od razu w takich sprzyjających warunkach, Maćka jednak zafascynowało nowe miejsce.  W końcu jednak padł,  a ja prawie z nim. Słuch ma bez zarzutu, kontrola za rok.

niedziela, 10 października 2010

Kolejne wizyty

Obecny tydzień zaczęliśmy od chirurga, w związku z przepukliną. To, co się dzieje w poradni przy ulicy Szpitalnej, przechodzi ludzkie pojęcie. Na jedną godzinę umawiane są dzieci do wszystkich specjalistów, nie ma gdzie wetknąć szpilki, są tam dzieci ukaszlane, z katarem po pachy, rozbiegane, rozkrzyczane…jednym słowem wymarzone miejsce dla mojego wcześniaczka. Po kilku chwilach oczekiwania poprosiłam pielęgniarkę o pomoc i wejście bez czekania na swoją kolej – jakimś cudem się udało. Chirurg bardzo miły, przepuklina ma się nieźle, dopóki nie więźnie, Maciek ma rosnąc i zbierać siły do zabiegu. Termin zabiegu ustalony będzie na wizycie kontrolnej w grudniu.
Kolejny lekarz – wizyta u pediatry (lekarka ze szpitala). Oceniła wyniki krwi, dobrała leki, w biegu oceniła rozwój, poradziła, co dalej i gdzie dalej, skasowała jedyne 100 zł i to by było na tyle.
Kontrola bioder wykazała jedno już prawidłowe, drugie jeszcze okrągłe. Zalecono nam oczywiście dodatkową pieluszkę.
Tydzień lekarski zakończyliśmy u pani pulmonolog – najlepszej w Poznaniu, pani profesor ze Szpitalnej. Bardzo szczegółowo zebrała wywiad, wyjątkowo delikatnie zbadała Maciusia, wykazała niesamowite zaangażowanie w sprawy jego zdrowia. Bardzo się ucieszyła, że oddechowo sobie tak ładnie radzi, podpowiedziała, co robić gdyby zaczęły się problemy z oddychaniem. Zaleciła bezwzględnie izolację przez okres do ukończenia pierwszego roku życia – żeby nie miał styczności ze wszystkimi fruwającymi zarazkami i sobie któregoś nie złapał. Ciekawe, co na to kierownictwo poradni przy ulicy Szpitalnej…
            Poniżej najpiękniejsze zdjęcie świata wg oceny moich rodziców.

piątek, 1 października 2010

I minął wrzesień

Dwa tygodnie przeleciały nie wiadomo kiedy. Dni mijają  nam na rehabilitacji, nasiadówkach z laktatorem w dłoni, kolkach, było nawet kilka spacerków. Pokazałam się na ulicy z wózkiem, wszystkim sąsiadom, którzy myśleli, że wcześniaki wyglądają jak ufoludki i do tego nie mają oczu, udowodniłam że są to dzieci jak inne, tyle że po ciężkich przejściach i o bardzo mikrej wadze wyjściowej. Cały czas mam  w uszach pytanie jednej sąsiadki, dziewczyny 30- kilkuletniej, która sama niedawno rodziła – „czy moje dziecko ma oczy”….Zgodnie z załączonym obrazkiem – wcześniaki mają oczy.